Za strefą głosowało 37 radnych, przeciw było 16 a dwie osoby wstrzymały się od głosu.
"Wczoraj dopchnięto kolanem uchwałę o tzw. Strefie Czystego Transportu w Warszawie. W Pałacu Kultury działy się dantejskie sceny, gdy władze, radni KO w asyście strażników miejskich próbowali głosować wbrew woli tłumu warszawiaków" - napisał w piątek na platformie X Bocheński.
Wczoraj dopchnięto kolanem uchwałę o tzw. Strefie Czystego Transportu w Warszawie.
— Tobiasz Bocheński (@TABochenski) December 8, 2023
W Pałacu Kultury działy się dantejskie sceny, gdy władze, radni KO w asyście strażników miejskich próbowali głosować wbrew woli tłumu warszawiaków.
Strefa przedstawiana jest przez władze miasta…
Według niego strefa przedstawiana jest przez władze miasta jako zdrowotna konieczność, ekologiczna polityka przyszłości, wymóg europejski, naturalny etap rozwoju Warszawy.
"Prezydent Trzaskowski grzmiał z Dubaju, że musimy iść ku ekologii, bo inaczej planeta spłonie" - dodał.
"W całej tej sprawie niesamowicie splatają się ze sobą różne wątki, które łącznie tworzą nieprawdopodobną manipulację. Polskie prawo dopuszcza możliwość tworzenia strefy tego rodzaju, ale ich nie nakazuje. To samodzielna decyzja samorządu - w tym przypadku Warszawy" - wyjaśnił.
"Podanie komuś noża i widelca nie oznacza, że musi je sobie od razu wbić w oko" - dodał.
Zaznaczył, że ani prawo polskie, ani europejskie nie wskazują, jak rozległa miałaby być strefa, ani jakie szczegółowe zasady dotyczące ruchu pojazdów mają w niej obowiązywać.
"To domena samorządu i jego decyzja - w tym przypadku Warszawy" - przypomniał.
"Podłą manipulację stanowi przedstawianie przeciwników tego konkretnego projektu władz Warszawy jako wrogów ekologii czy transportu zbiorowego. Fałszem jest pogląd, iż osoba chcąca mieć możliwość przemieszczania się autem po mieście jest jednocześnie wrogiem metra, autobusów czy rowerów. Takie stawianie sprawy jest wbrew zdrowemu rozsądkowi" - stwierdził wojewoda Bocheński.
Według niego zamiast ewolucyjnie wprowadzać strefę - od małego obszaru po coraz większy - Warszawa zastosowała terapię szokową.
"Wprowadza się ją na wielkim obszarze miasta, bez przygotowania mieszkańców na zmiany, bez prawdziwych konsultacji, bez referendum - generalnie bez rzetelnego i uczciwego namysłu" - napisał.
"Jeżeli ktoś jest studentem z pierwszym, tanim autem, emerytem kochającym swój stary samochód czy po prostu osobą z przyczyn finansowych posiadającą stare auto to nie wjedzie do dużej części miasta. Nie zawiezie dziecka do przedszkola; nie pojedzie do przychodni czy szpitala; nie będzie mógł prowadzić działalności gospodarczej" - wyliczył.
"Jednocześnie skoro Prezydent Warszawy straszy nas spłonięciem planety to dlaczego najnowsze samochody z silnikami V8 czy V10 za milion złotych mogą jeździć po stolicy ile tylko dusza zapragnie? Czy one sprawiają, że Warszawa zielenieje?" - pytał we wpisie na X.
Według niego warto postawić pytanie dlaczego władze miasta odmówiły referendum w tej sprawie, która dotyczy wszystkich warszawiaków.
"Uchwała swą mocą obowiązywania wykracza poza obecną kadencję władz miasta. Przyjęta została tuż przed wyborami samorządowymi. Dlaczego nie odwołać się do głosu mieszkańców? Czego KO się ich boi? Miasto to nie zabawka, lecz wielki organizm społeczny, gospodarczy i kulturalny. Mieszkańcy powinni móc się wypowiedzieć w kwestii tak fundamentalnej" - ocenił Bocheński.
Według wojewody mazowieckiego to symboliczne, że prezydent miasta, "który oskarżany jest o nieobecność w Warszawie był w tak ważnym dla przyszłości miasta dniu na innym kontynencie a nie z mieszkańcami".
"Gdy wrócił, to zapalił światełka na choince. Szkoda że nie rozumie że zapalił czerwone światło dla tak wielu warszawiaków na swobodne przemieszczanie się po stolicy" - zaznaczył.
"Zapewniam Was wszystkich, że tak długo jak będzie to w mojej prawnej kompetencji, gruntownie zbadam legalność uchwały o strefie tzw. czystego transportu" - napisał wojewoda.
Mieszkańcy Warszawy nie chcą strefy czystego transportu
Pan Andrzej, protestujący mieszkaniec Bemowa, powiedział PAP, że dla niego ta strefa to zwykłe oszustwo.
"Bo jeśli samochód z 5-litrowym silnikiem diesla generuje dużo większe zanieczyszczenia, może wjechać do strefy, bo jest nowy, a seicento na gaz, który jest dość ekologicznym samochodem - efektem spalania LPG jest woda, nie może wjechać, to ktoś nas tu robi w konia" - zaznaczył.
"Uważam, ze jakakolwiek strefa nie ma sensu. Dochodzi do kuriozalnej sytuacji, kiedy po jednej stronie ulicy samochody są legalne, a po drugiej już nie. Taka uchwała łamie podstawowe prawa ludzkie. Równość wobec prawa i wolność poruszania jest prawem konstytucyjnych" - podkreślił.
Podobnych argumentów użył w rozmowie z PAP pan Michał z osiedla Ostrobramska, który podkreślił, że samochody starsze z małymi silnikami produkują znacznie mniej zanieczyszczeń niż auta nowe z dużymi silnikami.
"Jesteśmy krajem europejskim, mamy zobowiązania unijne, że jakaś strefa musi być. Dobrze zróbmy ją, ale w jakiś sensownych miejscach, gdzie ludzie chodzą na spacery, zwiedzają, gdzie jest ruch rowerowy" - zaznaczył. "Przecież nie musi być jedna strefa zróbmy kilka, np. Starówka, okolice Łazienek, czy pałacu w Wilanowie. Przy tym ostatnim mieszka najwięcej ludzi, którzy właśnie jeżdżą samochodami z dużymi silnikami. I tam właśnie wiele osób jeździ na rowerach na spacery" - dodał.
Zaznaczył, że ratusz chce, by mieszkańcy przesiadali się do komunikacji miejskiej.
"Niech nam odpowie, w jaki sposób z Falenicy, Rembertowa czy Białołęki można szybko dojechać do centrum. Mówią, że jest metro. Okej, jak już się do niego dostanę, to nie narzekam, oczywiście jest szybko. Ale dzisiaj jadąc tutaj z Grochowa 20 minut stałem w korku na buspasie na Trasie Łazienkowskiej. A ratusz mówi, że w Warszawie mamy najwspanialszą komunikację miejską w Polsce" - powiedział pan Michał.
Podał też przykład, gdy córkę, która uczy się w szkole muzycznej, wozi na zajęcia muzyczne z Ostrobramskiej na Krasickiego.
"Nawet w korkach wiozę ją samochodem maksymalnie 40 minut. Komunikacją miejską, w sprzyjających warunkach ta podróż trwa 50 minut plus 700 metrów na piechotę do przejścia z plecakiem i instrumentem muzycznym na plecach" - wyjaśnił.
Pan Michał ma drugi samochód, z normą Euro 5, ale jeździ nim żona.
"Jak ona musi go w danej chwili używać, to ja biorę ten swój i jadę z córką" - zaznaczył.
Po wprowadzeniu strefy nie będzie nim mógł pojechać np. na działkę.
"Co z nim zrobić? Wystawić go za strefę i do niego spacerować? Jak już robimy strefę i zabraniamy wjazdu samochodom, to zabrońmy wszystkim. Zróbmy płatny wjazd i wtedy samochody znikną. I to czym większy i cięższy samochód, tym powinni płacić więcej i zobaczymy czy wszyscy ci, którzy przyjeżdżają samochodami do np. Złotych Tarasów na zakupy, to czy będą tak chętnie przyjeżdżać" - podkreślił.
Paweł Skwierawski z inicjatywy Stopkorkom wskazał na interesujące wyniki badań przeprowadzonych przez stowarzyszenie "Lubię miasto". Wynika z nich, że poziom pyłów uniesionych był identyczny w okresie lockdownu jak w dwóch latach poprzedzających.
"Również poziom tlenku węgla był na tym samym poziomie, jedynie zaobserwowano 8-procentowy spadek zanieczyszczenia dwutlenkiem azotu" - dodał.
Porozumienie Stopkorkom przeprowadziło w związku z tym swoje badania, opierając się na danych satelitarnych otrzymanych z agencji kosmicznej NASA.
"Analizowaliśmy okres lockdownu, czyli rok 2020 i dwa kolejne lata" - wyjaśnił.
"Okazało się, że w marcu 2020 roku, czyli na początku lockdownu mieliśmy większe stężenie dwutlenku azotu niż w 2022 roku. W kwietniu było niższe, a w maju znowu wyższe niż w 2021 i 2022 roku. Aby to wyjaśnić sięgnęliśmy po dane temperaturowe z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Pokazały one, że zarówno w marcu jak i maju 2020 oraz kwietniu, były rekordowo niskie temperatury w 30-letniej perspektywie obserwacji danych meteorologicznych" - powiedział przedstawiciel Stopkorkom.
W jego ocenie to jasno pokazuje, że główną przyczyną zanieczyszczenia dwutlenkiem azotu jest ogrzewanie.
"Porównaliśmy jeszcze lipiec z październikiem i ewidentnie widać, że im chłodniej i bardziej deszczowo, tym jest większe stężenie dwutlenku azotu nad np. aglomeracją warszawską" - dodał.
Wbrew woli mieszkańców stolicy radni przegłosowali uchwałę w czwartek wieczorem. Wcześniej przyjęli dwie poprawki radnych KO. Jedna dotyczyła zmniejszenia zasięgu strefy, a druga doprecyzowała, których właścicieli aut dotyczy zakaz wjazdu do SCT.
Radni PiS zgłosili do uchwały kilkanaście poprawek, Lewica jedną. Żadna nie została przyjęta.
Strefa Czystego Transportu od 1 lipca 2024 r. zakłada zakaz wjazdu dla samochodów z silnikiem diesla starszych niż 18 lat i pojazdów benzynowych starszych niż 27 lat.
Osoby zamieszkałe wewnątrz tego obszaru i płacące podatki w Warszawie zwolnione będą ze spełniania wymagań strefy aż do stycznia 2028 r. – wówczas nie będą mogli poruszać się po strefie pojazdem z silnikiem Diesla starszym niż 13 lat i pojazdem benzynowym starszym niż 22 lata.
Wprowadzony został również dodatkowy wyjątek dla seniorów (osób, które w 2023 roku ukończą 70 lat), o ile już przed przyjęciem uchwały o SCT byli właścicielami swoich pojazdów. Oznacza to, że osoby powyżej 70. roku życia, po spełnieniu określonych warunków, będą zwolnione bezterminowo z zasad obowiązujących w ramach SCT.
Od wymogów przewidziane są dodatkowe wyjątki wjazdu dla pojazdów spełniających jedną z poniższych kategorii. Wyłączenia ustawowe: służby (np. pogotowie, policja, straż pożarna, straż graniczna), pojazdy, którymi poruszają się osoby z niepełnosprawnością, inne (np. autobus szkolny z wycieczką). Wyłączenia gminne: pojazdy zabytkowe i historyczne – wyłączone pod zakazu są pojazdy spełniające definicję stosowaną przez ubezpieczycieli, specjalne (np. pomoc drogowa, karawan pogrzebowy). Wyłączenia gminne okazjonalne: przypadki losowe, np. dojazd do szpitala, lekarza, miejsca zdawania matury (przepustka do wykorzystania przez 4 dni w roku).
Strefa czystego transportu to wydzielony obszar, po którym mogą poruszać się wyłącznie pojazdy spełniające odpowiednie normy emisji spalin.(PAP)
autorka: Marta Stańczyk
kw/