Jej zdaniem można spodziewać się również, że tak jak w przypadku innych tego typu programów, do czasu ogłoszenia szczegółów część sprzedających - czy to deweloperzy czy prywatni właściciele - wstrzyma się z wystawianiem nowych ofert.
"W warunkach i tak sporych problemów z podażą jakiej doświadczyliśmy w minionym roku, a która na samym rynku deweloperskim zaowocowała spadkiem poziomu oferty o blisko 10 tys. r/r (tj. o 19 proc. na siedmiu największych rynkach) mamy prawie gwarancję tego, że czekają nas kolejne poważne podwyżki cen mieszkań" - wskazała ekspertka.
Zwróciła uwagę, że projekt nowego programu wsparcia na rynku nieruchomości zakłada, że wystartuje on za pół roku z budżetem 500 mln na ten rok.
"Znowu, podobnie jak przy "Bezpiecznym kredycie 2 proc.", będziemy mieli do czynienia z ograniczoną pulą środków. Czyli wiemy, że będzie promocja i wiemy, że trzeba działać szybko żeby się załapać" - przekazała Tęczak.
Przyznała jednocześnie, że dopóki nie poznamy szczegółów, trudno będzie ocenić, czy nowa propozycja będzie lepsza od wprowadzonej przez poprzedni rząd, gdyż poziom skomplikowania zapowiedzianego programu wydaje się znacznie większy niż w przypadku poprzednika.
"Wygląda, że grono potencjalnych kredytobiorców będzie większe. Natomiast wydaje się też, że program będzie bardziej skierowany do nabywców większych mieszkań i rodzin z dziećmi niż singli - a zatem potencjalnie nabywców pierwszych mieszkań" - dodała.
Ekspertka przypomniała, że poziom akcji kredytowej jaki obserwowaliśmy w końcówce 2022 r. był rekordowo niski i pokazał z całą wyrazistością jak bardzo zakup mieszkania w Polsce jest uzależniony od możliwości zaciągnięcia kredytu hipotecznego.
"A zatem zwiększenie dostępności finansowania - w tym również poprzez system dopłat, jest z całą pewnością tym czego potrzebuje popyt aby zmaterializować się w postaci sprzedaży. W 2023 r. - również za sprawą 'Bezpiecznego kredytu 2 proc.' zmaterializował się w postaci ponad 54 tys. transakcji na samym rynku deweloperskim siedmiu największych miast" - poinformowała.
Tęczak przypomniała, że tuż po ogłoszeniu programu "Bezpieczny kredyt 2 proc.", co nastąpiło w połowie ubiegłego roku, doszło do skokowego wzrostu rezerwacji na rynku pierwotnym i umów przedwstępnych na rynku wtórnym. W kolejnej fazie doszło do bardzo szybkiego wzrostu cen.
Powołując się na dane Otodom Analytics zauważyła, że w ciągu roku na najważniejszych rynkach w kraju ceny wzrosły od 10-11 proc. w Katowicach i Łodzi, przez 16-17 proc. w Warszawie i Wrocławiu, po 22-23 proc. w Krakowie i Poznaniu. Z kolei w Gdańsku - w porównaniu do grudnia 2022 r. - ceny wzrosły o 26 proc., co nominalnie dało dodatkowe 3,2 tys. zł na metrze kwadratowym.
"Jeśli weźmiemy pod uwagę najtańszy obecnie z tych siedmiu rynków - Łódź, gdzie średnie ceny ofertowe wynoszą obecnie już ponad 9,6 tys. zł (za m kw. - PAP), to dla zainteresowanych zakupem mieszkania o metrażu 50 m kw. w porównaniu do ubiegłego roku oznacza wzrost o 56 tys. zł w cenie całkowitej. We Wrocławiu trzeba mieć na takie mieszkanie obecnie o 103 tys. zł więcej, a w Gdańsku aż 161 tys więcej. Czy zdolność kredytowa nabywców, mimo statystycznego wzrostu płacy średniej, obniżki stóp procentowych i złagodzenia wyliczania zdolności kredytowej przez banki wzrosła w tym roku aż tak bardzo? Wciąż też nie można zapominać o inflacji, która co prawda już tak nie szokuje jak jeszcze kilka miesięcy temu, ale przecież nadal z nami jest" - powiedziała ekspertka.(PAP)
Autor: Łukasz Pawłowski
mmi/