Prokurator generalny, szef Ministerstwa Sprawiedliwości Adam Bodnar skierował do przewodniczącej Parlamentu Europejskiego Roberty Metsoli wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie europosła Michała Dworczyka (PiS) do odpowiedzialności karnej. Sprawa dotyczy tzw. afery mailowej.
W postępowaniu nadzorowanym przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie zgromadzono materiał dowodowy - jak podała w czwartek rzecznik prokuratora generalnego prok. Anna Adamiak - uzasadniający podejrzenie popełnienia przez Dworczyka przestępstw. W ocenie prokuratury było to niedopełnienie ciążących na nim - m.in. jako wiceszefie MON, a następnie ministrze bez teki, szefie KPRM - obowiązków wynikających m.in. z ustawy o ochronie informacji niejawnych, a także utrudnianie postępowania karnego prowadzonego w śledztwie ws. przełamania zabezpieczeń i uzyskania nieuprawnionego dostępu do skrzynki mailowej, a następnie publikacji jej zawartości.
Zdaniem prokuratury utrudnianie postępowania karnego miało polegać "na pomaganiu sprawcy ataku hakerskiego w uniknięciu odpowiedzialności karnej". Według prokuratury "Dworczyk po zgłoszeniu zdarzenia ABW polecił ustalonej osobie trwale wykasować z prywatnej skrzynki mailowej m.in. przychodzące maile phishingowe, metadane związane z otwarciem takich maili i linków lub plików w nich zawartych". "Skutkiem było zniszczenie danych stanowiących istotny dowód dla ustalenia okoliczności i sprawcy przestępstwa" - zaznaczono.
W czwartkowej rozmowie z PAP Dworczyk ocenił, że "mamy do czynienia z kolejną odsłoną ataków politycznych prokuratury kierowanej przez ministra Adama Bodnara". "Świadczą o tym zarówno fakty, które do tej pory miały miejsce, jak i samo sformułowanie tego wniosku, który został opublikowany w komunikacie prokuratury" - dodał.
Dworczyk pytany przez PAP, dlaczego posługiwał się prywatną skrzynką w służbowych celach, odparł, że "prokuratura nie wskazuje żadnego przepisu, który by został złamany". Jego zdaniem niedopełnienie obowiązków, opisane w art. 231 Kodeksu karnego, jest najbardziej pojemnym przepisem.
"Używając tego przepisu, można oskarżyć praktycznie każdego urzędnika zarówno państwowego, jak i samorządowego" - dodał.
W czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej Piotr Skiba wyjaśnił w rozmowie z PAP, że w sprawie Dworczyka toczą się dwa postępowania. W pierwszym Dworczyk ma status osoby pokrzywdzonej w związku z włamaniem na jego prywatną skrzynkę mailową. "Natomiast w ramach tego postępowania dokonaliśmy ustaleń wskazujących, że pan poseł utrudniał nam jego prowadzenie. To jego zlecenie, by usunąć ważne dla tego śledztwa informacje, przyczyniło się do bardzo dużego utrudnienia dla naszej prokuratury. Dlatego wyłączyliśmy ten materiał dowodowy do odrębnego postępowania" - tłumaczył prok. Skiba.
Według Dworczyka sytuacja jest "kuriozalna". "Przez ostatnie trzy lata miałem status osoby poszkodowanej w śledztwie, a nagle przed wyborami do europarlamentu, 24 godziny przed ciszą wyborczą Adam Bodnar ogłosił, że mój status się zmieni i będę osobą podejrzaną, a w związku z tym kieruje do Sejmu wniosek o uchylenie mi immunitetu" - powiedział PAP.
W opinii Dworczyka "teraz mamy kolejną odsłonę tej politycznej farsy".
"Najbardziej kuriozalny jest główny zarzut, że rzekomo miałem utrudniać śledztwo i poszukiwania osób, które dokonały włamania na moją skrzynkę i skrzynki kilkudziesięciu innych polityków związanych z prawicą".
Jak dodał, on sam jest najbardziej zainteresowany, aby złapać tych przestępców.
B. szef KPRM zwrócił uwagę, że "prokuratura bezskutecznie poszukuje ich od trzech lat". "Natomiast w tym czasie firmy zajmujące się cyberbezpieczeństwem, takie jak amerykańska firma Mandiant, której właścicielem jest Google, opublikowały szereg raportów, które jednoznacznie wskazują, że hakerzy, którzy dokonali tego włamania, są powiązani ze służbami specjalnymi Federacji Rosyjskiej" - zauważył.
Dworczyk, pytany przez PAP, czy firmie Mandiant udało się odzyskać maile i dane usunięte z jego skrzynki, wyjaśnił, że "dane te są cały czas od 2021 roku, jako kopia binarna, w prokuraturze".
Na pytanie, czy w takim razie usunięcie maili i metadanych nie wpłynęło na śledztwo, Dworczyk powiedział, że "wszystkie dane dotyczące włamania na skrzynkę, dzień po tym, kiedy została ustalona kwestia tego, że maile są opublikowane, zostały zgrane przez informatyków Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przez CSiRT ABW" (CSIRT, Zespół Reagowania na Incydenty Bezpieczeństwa Komputerowego - PAP). "Wszystko, co było potrzebne, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zgrała sobie bezpośrednio z mojej poczty. Potem również prokuratura otrzymała binarną kopię mojej skrzynki" - zaznaczył.
Dopytywany, czy dopiero po zgraniu danych przez ABW wykasował dane ze skrzynki, wyjaśnił, że on sam nie usuwał wiadomości ani danych ze skrzynki. "Ja poleciłem przegranie tych informacji, ponieważ informatycy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz KPRM nie mogli odzyskać kontroli nad tą skrzynką. W związku z tym poleciłem przegranie, wykonanie kopii binarnej tej skrzynki, a następnie usunięcie jej na serwerze Wirtualnej Polski" - podkreślił.
Tzw. afera mailowa wybuchła w czerwcu 2021 r. po tym, gdy w internecie pojawiły się treści korespondencji ze skrzynki mailowej Dworczyka. Polityk oświadczył wtedy, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały służby państwowe. Ocenił też, że "w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny". W kolejnych latach doniesienia medialne wskazywały, że hakerzy upublicznili wiele informacji, które dotyczyły rządów Zjednoczonej Prawicy.(PAP)
Autor: Olga Łozińska
mar/