Sandra Bullock mówi fanom „do zobaczenia”

2022-04-09 11:06 aktualizacja: 2022-04-09, 11:12
Sandra Bullock, fort. PAP/EPA/BRITTA PEDERSEN
Sandra Bullock, fort. PAP/EPA/BRITTA PEDERSEN
„Chcę być w domu razem ze swoimi dziećmi” - przyznała Sandra Bullock, zapowiadając, że na jakiś czas zawiesza swoją karierę. Na pocieszenie pozostawia swoim fanom dwie produkcje - „Zaginiony świat” - komedię, która zadebiutowała na polskich ekranach 1 kwietnia i „Bullet Train”, które trafi do kin w lipcu. Na szczęście tymi filmami aktorka nie żegna się z publiką, mówi jedynie „do zobaczenia”.

„Mogę być kreatywna, mogę tworzyć, być częścią społeczności, ale na razie praca przed kamerą wymaga przerwy. Chcę po prostu być w domu. Do tej pory ciągle biegłam, zawsze goniłam za następnym projektem. Teraz chcę być obecna i odpowiedzialna za jedną rzecz” - zapowiedziała Sandra Bullock w rozmowie z Tracy Smith dla CBS Sunday Morning. Dodała, że nadchodzące miesiące, a może i lata – trudno powiedzieć na jak długo zawiesza swoją karierę – chce w pełni poświęcić swoim dzieciom 12-letniemu Louisowi i 10-letniej Laili i partnerowi, fotografowi Bryanowi Randallowi.

Choć ta decyzja może być sporym zaskoczeniem, to zasłużona przerwa. W tym roku mija dokładnie 35 lat od debiutu Sandry Bullock na wielkim ekranie. Po raz pierwszy świat poznał jej nazwisko za sprawą dreszczowca „Hangmen” z 1987 roku. Ten jednak nie okazał się przełomowy w jej karierze. Na sławę i rozpoznawalność córka niemieckiej śpiewaczki operowej i trenera głosu, która swoje dzieciństwo spędziła w Norymberdze, musiała poczekać aż siedem lat. Dopiero rola Annie Porter w filmie „Speed: Niebezpieczna prędkość” nadała rozpędu jej karierze.

Rola przypadkowej, choć nieustraszonej pasażerki przyniosła jej dużą sympatię widzów i łatkę, jak to Amerykanie ładnie określają „dziewczyny z sąsiedztwa”. Każda kolejna kreacja tylko przybliżała ją do widzów. Fanki mogły utożsamiać się z Lucy, skromną pracownicą kasy biletowej stacji metra w filmie „Ja cię kocham, a ty śpisz”; zdolną, inteligentną, ale równie nieokrzesaną i gardzącą kobiecymi rytuałami agentką Gracie Hart w filmie „Miss Agent”; ambitną prawniczką w filmie „Dwa tygodnie na miłość” czy wydawczynią Margaret Tate w „Narzeczonym mimo woli”.

Oskarowa rola

Jej nazwisko w obsadzie gwarantuje dobrą zabawę. Ale to role dramatyczne udowodniły, że nie jest stworzona jedynie do tego by bawić. Jedna z nich doprowadziła ją do miejsca, które jest ukoronowaniem pracy każdego twórcy filmowego, mównicy na scenie Dolby Theatre, gdzie w 2010 roku odebrała swoją pierwszą statuetkę Oscara za rolę w filmie „Wielki Mike. The Blind Side”. Obok statuetki Oscara za rolę Leigh Anne Tuohy stanęły również Złoty Glob i statuetka SAG Awards. Co ciekawe tego samego roku Sandra otrzymała również Złotą Malinę za film „Wszystko o Stevenie”. Tym samym stała się pierwszą w historii najlepszą i najgorszą aktorką, która jednego roku święciła wieki filmowy triumf i wielką porażkę.

„Chciałam podziękować tym, o których był ten film. Matkom, które opiekują się swoimi dziećmi, niezależnie od tego skąd pochodzą. Te matki, ci rodzice, nigdy nie słyszą słów podziękowania. Ja chciałam podziękować w szczególności jednej z nich. Heldze B.” - mówiła łamiącym się głosem trzymając w ręku upragnioną nagrodę Oscara. „Dziękuję, że nauczyłaś swoje córki, że nie ma rasy, religii, klasy społecznej, koloru skóry, orientacji seksualnej, która czyni nas lepszymi od innych” - powiedziała w poruszającym przemówieniu aktorka.

Jej słowa miały szczególny wydźwięk i padły w bardzo wyjątkowym momencie słodko gorzkiego zwycięstwa. Bullock i jej ówczesny mąż Jesse James byli w trakcie procesu adopcyjnego czarnoskórego chłopca z Nowego Orleanu. Jednak zdaje się, że już wtedy aktorka wiedziała, że kolejną rolą w jej życiu będzie rola samotnej matki. Kilka dni po ceremonii Oscarów media zza oceanu donosiły o licznych zdradach Jamesa i rychłym rozpadzie ich pięcioletniego małżeństwa. Choć jej życie legło w gruzach, zdecydowała się na adopcję, i w maju 2010 roku świat poznał jej syna Louisa. W 2015 roku do tej gromadki dołączyła Laila. W licznych wywiadach aktorka przyznawała, że obawiała się nie tylko samotnego macierzyństwa, w rozmowie z „Today” zdradziła, że strachem napawała ją myśl czy bycie białą matką czarnoskórych dzieci wpłynie na ich relacje.


„Myślałem o tym, kiedy byli bardzo, mali – zastanawiałam się, czy będą mnie mniej kochać, ponieważ nie reprezentuję ich kultury?”. I chociaż te troski udało się jej rozwiać, aktorka nie wyzbyła się wszystkich lęków, wciąż towarzyszy jej ten o bezpieczeństwo swoich pociech. „Jako biała kobieta nie musiałam się nad tym zastanawiać, aż do dnia, w którym się zakochałam. Zdałam sobie sprawę, że istnieje równoległy świat, którego musisz się nauczyć” - dodała.

Aktorka stawia na rodzinę

I tak jak w 1994 roku jej kariera nabrała rozpędu, po 28 latach Bullock wciska hamulec. Uznała, że przyszedł najwyższy czas na to, aby zwolnić i być w miejscu, które czyni ją najszczęśliwszą. „Traktuję swoją pracę bardzo poważnie. Oddaję się jej 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. A ja przez całą dobę, każdego dnia, chcę być ze swoimi dziećmi, w miejscu, które mnie uszczęśliwia” - przyznała w rozmowie z Entertainment Tonight gwiazda. W lipcu aktorka będzie obchodzić swoje 58. urodziny i jeśli miałaby poczynić drobne podsumowanie ,to obok długiej listy filmowych sukcesów może dopisać rolę spełnionej matki, odnosząca sukcesy producentki.

„Mogę być kreatywna, mogę tworzyć, być częścią społeczności, ale na razie praca przed kamerą wymaga przerwy. Chcę po prostu być w domu. Do tej pory ciągle biegłam, zawsze goniłam za następnym projektem. Teraz chcę być obecna i odpowiedzialna za jedną rzecz” - zapowiedziała Sandra Bullock w rozmowie z Tracy Smith dla CBS Sunday Morning. Dodała, że nadchodzące miesiące, a może i lata – trudno powiedzieć na jak długo zawiesza swoją karierę – chce w pełni poświęcić swoim dzieciom 12-letniemu Louisowi i 10-letniej Laili i partnerowi, fotografowi Bryanowi Randallowi.

Autorka: Monika Dzwonnik

kw/