PAP: Pracował pan z Polkami przez rok w sezonie olimpijskim 2017/18, w marcu podpisał pan kontrakt na cztery lata. Daje to panu większy komfort?
Tobias Torgersen: Oczywiście, ale największy komfort daje mi świadomość, że Polski Związek Biathlonu chciał mnie z powrotem. Wiedzą już tam, jak pracuję, co potrafię, i od początku dostaję duże wsparcie zarówno od związku, jak i od samych sportowców. Nie mam wątpliwości, że wszyscy chcemy iść w tym samym kierunku.
PAP: Pana podopiecznymi były już m.in. Monika Hojnisz-Staręga i Kamila Żuk, obecnie liderki polskiej kadry. Na pewno śledził pan ich występy podczas ostatnich czterech lat pracy w Chinach?
T.T.: Jasne, zawsze mnie interesuje, jak radzą sobie moi byli podopieczni. Może nie analizuję jakoś wnikliwie ich występów, ale przynajmniej wiem, jakie wyniki osiągają. Lubię przyjazną atmosferę zarówno podczas pracy z zawodnikami, jak i po niej, więc zawsze chętnie na zawodach zamienię z nimi kilka słów, życząc im powodzenia, kibicując im.
PAP: Nie da się nie odnieść wrażenia, że zarówno za pana pierwszej kadencji, jak i w minionym sezonie Hojnisz-Staręga i Żuk nie były w stanie wykorzystać w pełni swojego potencjału. Bardziej doświadczona Hojnisz-Staręga miała wprawdzie udane starty olimpijskie i w Pjongczangu, i w Pekinie, ale w zawodach Pucharu Świata zbieranie punktów idzie raczej opornie.
T.T.: To prawda, że przed igrzyskami w Pjongczangu jej wyniki w PŚ były rozczarowujące. Miała kilka udanych występów w sztafetach, ale poza tym szło jej słabo. Za to na igrzyskach było znacznie lepiej, zajęła szóste miejsce w biegu indywidualnym, z kolei w tym roku była dziewiąta w biegu na dochodzenie. Co do Kamili - nie zgodzę się. Miała wtedy 20 lat i jak na swój wiek miała bardzo udany sezon. Nie zawsze łapała się do składu na zawody Pucharu Świata, bo była młoda, ale w końcu zapracowała sobie na to, żeby ją uwzględnić w kadrze na igrzyska. Wystąpiła w jednym biegu (sztafecie mieszanej - PAP) i pokazała się z dobrej strony. Potem wywalczyła dwa złote medale i jeden srebrny w juniorskich mistrzostwach świata.
PAP: Jak wytłumaczy pan ich słabszą ostatnio dyspozycję w Pucharze Świata?
T.T.: Moim zdaniem głównym problemem były ciągłe zmiany trenerów, trybów szkolenia, filozofii. Teraz nastąpiła kolejna zmiana... Potrzeba czasu, żeby lepiej poznać mocne i słabe strony poszczególnych zawodniczek, odkryć ich możliwości, zbudować relacje, stworzyć optymalne warunki. Na tej podstawie można przygotować program, który pozwoli po pierwsze zbudować formę, a po drugie - trafić z jej szczytem na odpowiedni moment.
PAP: W kwietniu i maju kadrowicz przechodzić będą w Warszawie badania. Na liście tych, którzy zostaną im poddani, rzuca się w oczy brak Kingi Zbylut.
T.T.: Wszystko wskazuje na to, że na razie nie będzie ona częścią zespołu, bo skupia się na sprawach prywatnych.
PAP: Kwiecień jest zwykle miesiącem, w którym biathloniści odpoczywają po sezonie, ale zapewne już niedługo rozpoczną się zgrupowania?
T.T.: Pierwsze z nich już w przyszłym tygodniu, będziemy trenować przez 10 czy 11 dni w Dusznikach-Zdroju. Większość zgrupowań będzie odbywać się w Polsce, choć w planach mamy też obozy w Ramsau w Austrii, niemieckim Oberhofie, Otepaeae w Estonii i moim mieście Lillehammer. W Norwegii mam nadzieję na dłuższe zgrupowanie, trwające około miesiąca, bo uważam, że jest to najlepsze miejsce do biathlonowych treningów. Większość norweskiej kadry tutaj trenuje. Są tu idealne warunki, można biegać po górach i po płaskich terenach, dostęp do tras biegowych i strzelnic jest bardzo łatwy.
PAP: W Polskim Związku Biathlonu od marca ubiegłego roku dyrektorem sportowym jest była polska biegaczka narciarska Justyna Kowalczyk-Tekieli. Ustaliliście już, jak będzie wyglądała wasza współpraca?
T.T.: Mieliśmy okazję się już spotkać i trochę lepiej poznać. Mam duży szacunek do tego, co osiągnęła w sporcie. Justyna ma ogromną wiedzę nie tylko o samych biegach, ale też o tym, jak wszystko wygląda w Polsce, jakie są dobre i złe strony polskiego systemu. Może zaoferować swoje ogromne doświadczenie, dlatego chciałbym, żeby była blisko zespołu. Będzie uczestniczyć w części zgrupowań.
PAP: Planuje pan starty Polek w letnich zawodach międzynarodowych?
T.T.: Raczej nie w tym roku. Lubię mistrzostwa świata na nartorolkach i Blink Festival w Norwegii, ale na razie chcę skupić się na treningu bazowym i budowaniu formy. Czekają nas mistrzostwa Polski i zawody wojskowe, ale poza tym nie chcę, żeby w ramach przygotowań do sezonu zawodniczki jeździły tylko z jednych zawodów na drugie. O międzynarodowych letnich imprezach pomyślimy w przyszłym roku.
Rozmawiał Maciej Machnicki.(PAP)
gn/