Sondaż - którego wyniki udostępniono PAP – pokazał, że 56,5 proc. respondentów nie doświadcza tego problemu, a 6,6 proc. nie pamięta, czy to się zdarzyło. 13 proc. dostaje maile, smsy i inne wiadomości od przełożonych tylko w awaryjnych sytuacjach.
Z badania wynika, że 85,5 proc. osób odbierających korespondencję odpowiada na nią jeszcze tego samego dnia. Ponad połowa badanych, jeśli szybko nie reaguje, jest ponaglana. Autorzy badania ocenili, że jego wyniki są dość niepokojące, bo głównie dotyczą młodych osób, a opisane zachowanie jest prostą drogą do wypalenia zawodowego.
"Chociaż w firmach to rzeczywistość, wysyłanie podwładnym SMS-ów czy wiadomości za pośrednictwem komunikatorów absolutnie nie powinno mieć miejsca po godzinach pracy. Ci, którzy je otrzymują, mogą odczuwać ciągły niepokój, bo polecenie służbowe może nadejść w każdej chwili” – podkreślił, komentując wyniki badania, Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl.
Dodał, że z czasem zaczyna to wywoływać lęk antycypacyjny, polegający na przewidywaniu negatywnych scenariuszy. Prowadzi też m.in. do problemów ze snem, rozdrażnienia, dekoncentracji i spadku efektywności. "Oczywiście tracą na tym również pracodawcy" – zaznaczył Pajdak.
Radca prawny dr Karolina Mazur, współautor badania od strony prawnej wskazała, że wysyłanie wiadomości do pracownika lub podejmowanie z nim kontaktu telefonicznego poza godzinami pracy nie jest zakazane. Zaznaczyła jednocześnie, że zatrudniony nie jest wówczas zobowiązany do udzielenia odpowiedzi.
Wyjątkiem jest dyżur pracowniczy. W innych sytuacjach powyższe działanie przełożonego może zostać uznane za polecenie pracy w godzinach nadliczbowych, szczególnie, gdy w następstwie kontaktu pracownik musi zrealizować dodatkowe czynności zawodowe. Za takie należy m.in. uznać udzielenie odpowiedzi na e-maila lub rozmowę telefoniczną w sprawach służbowych. Zgodnie z Kodeksem Pracy, jak wskazano w informacji prasowej, to musi zostać zrekompensowane dodatkowym wynagrodzeniem lub czasem wolnym.
Praca zdalna zatarła granicę
"Z naszych obserwacji wynika, że w czasie pandemii praca zdalna w wielu przypadkach ewidentnie zatarła granicę między życiem prywatnym i pracą. Skutkiem tego jest przemęczenie” – stwierdził Pajdak.
W badaniu 13 proc. ankietowanych podało, że otrzymuje od przełożonych wiadomości po godzinach pracy tylko w awaryjnych sytuacjach. Eksperci komentują jednak, że pod tym pojęciem często kryje się wiele różnych sytuacji, które w rzeczywistości nie zawsze są awaryjne, a wynikają z kultury organizacyjnej danej firmy.
"Praca wykonywana w godzinach nadliczbowych jest dopuszczalna w razie konieczności prowadzenia akcji ratowniczej w celu ochrony życia lub zdrowia ludzkiego, mienia bądź środowiska albo dla usunięcia awarii bądź w przypadku szczególnych potrzeb pracodawcy. Dodatkowo można zobowiązać pracownika do pozostawania w gotowości do wykonywania pracy poza normalnymi godzinami pracy, w gotowości do wykonywania pracy wynikającej z umowy o pracę w zakładzie pracy lub w innym miejscu wyznaczonym przez pracodawcę. Wówczas jest to dyżur w rozumieniu przepisów” – wskazała dr Mazur.
Patrząc na grupę, z którą przełożony kontaktuje się po godzinach pracy (z wyłączeniem awaryjnych sytuacji), widać, że częściej tego doświadczają mężczyźni (27,2 proc.) niż kobiety (20,5 proc.). Dotyczy to głównie osób w wieku 23-35 lat (wśród nich – 29,7 proc.), zarabiających 7000-8999 zł netto miesięcznie (39,1 proc.).
"Widać, że to dotyczy głównie młodych i aspirujących pracowników. Dla takich osób praca bywa na pierwszym miejscu w życiu. Mają świadomość tego, że duże zaangażowanie może prowadzić do awansu, a co za tym idzie – wzrostu zarobków. Przełożeni są tego świadomi i dlatego pozwalają sobie na taki kontakt po godzinach pracy” – wyjaśnił Michał Pajdak.
Autorzy badania z UCE RESEARCH podali, że 85,5 proc. respondentów odpowiada na korespondencję służbową, otrzymaną poza godzinami pracy, w dniu, w którym ją dostaje. 12,4 proc. ankietowanych nie robi tego w tym czasie. Natomiast 2,1 proc. badanych nie pamięta, jak reaguje.
Firmy wymagają bycia w pogotowiu
"Przeważnie firmy wymagają od pracowników bycia w pogotowiu. Wielu z nich po zakończeniu pracy wraca do obowiązków służbowych w godzinach wieczornych. Dlatego tak wysoki odsetek badanych odpowiada przełożonym na korespondencję poza godzinami pracy, w tym samym dniu” – stwierdził psycholog Michał Murgrabia, współautor badania z platformy ePsycholodzy.pl.
Tego samego dnia na korespondencję częściej odpowiadają kobiety niż mężczyźni (88,9 proc. vs 82,8 proc.). Tak robią przede wszystkim osoby w wieku 36-55 lat (wśród nich – 92,8 proc.), z miesięcznymi dochodami netto 7000-8999 zł (95,5 proc.), wyższym wykształceniem (87 proc.) i z miejscowości liczących od 50 tys. do 99 tys. mieszkańców (91,2 proc.).
"W czasie wolnym od pracy człowiek powinien koncentrować się na swoim odpoczynku i sprawach prywatnych. Balans pomiędzy pracą i regeneracją jest konieczny do zachowania zdrowia psychicznego i fizycznego” – podkreślił w informacji z wyników badań psycholog Murgrabia.
Z kolei dr Mazur przypomniała, że pracownikowi przysługuje prawo do nieprzerwanego odpoczynku, trwającego co najmniej 11 godzin na dobę i oprócz tego dodatkowo minimum 35 godzin w ciągu tygodnia.
Tymczasem, jak wynika z badania, 52,8 proc. Polaków otrzymujących wiadomości po godzinach pracy przyznaje, że jeżeli szybko nie odpowiada na nie, to przełożeni ponawiają jeszcze tego samego dnia wiadomości lub dopominają się o udzielenie odpowiedzi. 39,4 proc. ankietowanych jest przeciwnego zdania, a 7,8 proc. nie pamięta, czy tak bywało.
"Presja nakładana na pracownika przez przełożonego może wymuszać określony styl życia, w całości podporządkowany pracy. Menadżerowie niestety ciągle nie rozumieją tego, że podwładny jest bardziej efektywny i zaangażowany, jeżeli ma czas na zadbanie o własne sprawy po skończonej pracy" – zaznaczył Michał Murgrabia.
Badanie zostało przeprowadzone metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) przez UCE RESEARCH i platformę ePsycholodzy.pl, przy udziale merytorycznym radcy prawnego dr Karoliny Mazur, wśród 1068 dorosłych Polaków. Próba, jak podają autorzy badania, była reprezentatywna pod względem płci, wieku, wielkości miejscowości, wykształcenia oraz regionu. (PAP)
Autor: Katarzyna Lechowicz-Dyl
mar/