"Żyłam na oczach całego świata". Premiera filmu dokumentalnego o Jennifer Lopez

2022-06-14 14:51 aktualizacja: 2022-06-14, 14:52
Jennifer Lopez. Fot.  PAP/EPA/Peter
Jennifer Lopez. Fot. PAP/EPA/Peter
„Żyłam na oczach całego świata, wierzyłam w każde okrutne słowo” - przyznaje w zwiastunie filmu dokumentalnego „Halftime” Jennifer Lopez, który już dziś, 14 czerwca jest emitowany na platformie Netflix. Kamera towarzyszyła jej w najbardziej przełomowym momencie jej życia i kariery: przygotowaniach do występu na Super Bowl, premierze filmu „Ślicznotki” i 50. urodzinach, momencie, w którym, jak sama przyznała, jej życie dopiero się zaczyna.

„Jenny from the Block” i wieczna „panna młoda” zapewniająca dziennikarzy, że nie ubezpieczyła swojej pupy i ma do zaoferowania zdecydowanie więcej niż jedynie ponętne latynoskie kształty musiała sporo udowodnić w swojej karierze. Najwyraźniej moment, w którym show-biznes dotrzegł, kim jest i ile jest warta przyszedł, gdy miała pięćdziesiąt lat. Okrutnym momencie dla kobiet pracujących w branży rozrywkowej. Jednak Lopez z dużą dozą pewności zapewnia, że to moment przełomowy w jej życiu, który pokazuje jak upór, wytężona praca i determinacja, z Bronxu zaprowadziły ją na wzgórza Hollywood.


„Zdecydowałam kim chcę być i tylko w to wierzyłam. Całe życie walczyłam o to, żeby mnie usłyszano, dostrzeżono i potraktowano poważnie” - mówi w zwiastunie filmu aktorka i piosenkarka. Nigdy nie chciała być tylko piosenkarką. Miłość do musicali niejako naznaczyła jej drogę do kariery – chciała grać, śpiewać i tańczyć.

Najpierw pojawił się taniec i role w niskobudżetowych produkcjach. W wieku 17 lat zagrała pierwszą rolę w filmie „Moja mała dziewczynka”. Później wzięła udział w kilku mniejszych produkcjach, równocześnie rozwijając karierę tancerki u boku New Kids on the Block i Janet Jackson, a także w serialu „In Living Color”. Początki nie były łatwe, ciągle spotykała się ze stwierdzeniami, że nie jest aktorką. Aż wreszcie przyszła rola, która pozwoliła jej zmienić bieg filmowej kariery.

W 1997 roku zagrała w filmie „Selena”, za który zdobyła nominację do Złotego Globu. Od tego czasu pojawiła się w kilkudziesięciu produkcjach, wśród których największy sukces odniosły „Anakonda”, „Cela”, „Powiedz tak”, „Pokojówka na Manhattanie”, „Zatańcz ze mną” oraz „Sposób na teściową”. Po doskonałych recenzjach filmu „Selena” Lopez zadebiutowała w 1999 roku z płytą „On The 6”, z którą wspięła się na listy przebojów. Szacuje się, że jej nagrania rozeszły się na całym świecie w około 75 mln egzemplarzy. Za działalność muzyczną zdobyła szereg nagród, w tym American Music Award i MTV Video Music Award.


Jak z perspektywy lat tłumaczy swój sukces? W rozmowie z „Allure” wyznała, że już od najmłodszych lat była nastawiona na osiągnięcia. „Wszystko, co musiałeś zrobić, to powiedzieć mi, co mam robić. Obierałam właściwy kierunek, a potem osiągałam cel. Taka jest moja osobowość” - tłumaczyła w wywiadzie artystka. Wszystko jednak ma swoją cenę.


Wraz z wielką rozpoznawalnością, pojawiło się zainteresowanie mediów. "Wieczna panna młoda", tak Jennifer Lopez nazywana była w prasie bulwarowej. Krótkie narzeczeństwa, jeszcze krótsze małżeństwa, stawały się pożywką dla prasy. Lopez ponownie zaskoczyła świat, gdy w 2021 roku niespodziewanie zerwała zaręczyny z byłym sportowcem, Alexem Rodriguezem. Nie minęło wiele czasu, kiedy fotoreporterzy przyłapali ją z dawnym narzeczonym, aktorem Benem Affleckiem.

W 2021 roku media oficjalnie ogłosiły powrót "Bennifer". W rozmowie z „Today” Lopez zapytana o to, czy rozważa ślub z Affleckiem, przyznała, że nie wyklucza takiej możliwości.

„Znasz mnie, jestem romantyczką. Zawsze byłam. Mam za sobą kilka małżeństw, ale wciąż wierzę w szczęśliwe zakończenia” - zapewniła Lopez, która ma za sobą nieudane małżeństwo z Ojanim Noą, Crisem Juddem i z Markiem Anthonym. Mimo kąśliwych uwag ze strony mediów i komentarzy na temat jej bogatego życia romantycznego i licznych związków, piosenkarka zapewnia, że nic sobie nie robi z tych uwag. „Podchodzę do tego z dużym dystansem, potrafię się z siebie śmiać. Jestem tylko człowiekiem, jak my wszyscy, mam swoje wzloty i upadki. Popełniłam błędy” - przyznała Lopez.

Podsumujmy, dziś w wieku 52 lat Jennifer Lopez może powiedzieć, że osiągnęła wszystko – wspaniałe dorastające dzieci, szczęśliwy związek, prosperujące biznesy, udana kariera. W orszaku nagród i wyróżnień zabrakło jednej, statuetki Oscara, do którego była typowana za film „Ślicznotki”. Tym razem jednak musiała obejść się smakiem, bo ostatecznie nie została do niego nawet nominowana. Jak sama przyznała był to bardzo trudny moment w jej karierze. Widzowie będą mogli zresztą zobaczyć to w  filmie „Halftime”. Jej pewność siebie podupadła. W tym wypadku determinacja i ciężka praca zdawały się niewystarczające. Ale człowieka sukcesu poznaje się nie po tym jak celebruje zwycięstwa, a po tym jak potrafi przełknąć gorycz porażki. Lopez skropiła ją najdroższym szampanem.

„Zdałam sobie sprawę, że nie robię niczego dla nagród. Nie chcę mieć 10 Oscarów czy 20 Grammy stojących na moim kominku. Tu chodzi o pracę. Chodzi o tworzenie i radość, jaką czerpię z rzeczy, które mogę pokazać światu, które bawią, inspirują i wzmacniają ludzi” – mówi Lopez. „Myślę, że moje życie to coś więcej niż nagrody” - puentuje. (PAP Life)

kgr/