Fala komentarzy po słowach wiceministra o pensjach nauczycieli. Jest reakcja rzecznika rządu

2022-06-23 14:04 aktualizacja: 2022-06-23, 17:35
Tomasz Rzymkowski, fot. PAP/Piotr Nowak
Tomasz Rzymkowski, fot. PAP/Piotr Nowak
Wypowiedź wiceministra edukacji i nauki Tomasza Rzymkowskiego była niefortunna i nie powinna paść - ocenił rzecznik rządu Piotr Müller, odnosząc się do słów wiceszefa MEiN o pensjach nauczycieli.

W czwartek w Radiu Zet wiceminister edukacji i nauki Tomasz Rzymkowski był pytany o kwestie zarobków nauczycieli. Przyznał, że osobiście zna nauczyciela, którego wysokość wynagrodzenia jest porównywalna z wynagrodzeniem poselskim i wynosi 11 tys. zł netto. "To jest nauczyciel, który pracuje po prostu w dwóch szkołach i jest w pełni zadowolony z tego powodu" – ocenił.

Na uwagę dziennikarki, że jemu wpływa 11 tysięcy złotych netto, Rzymkowski zastrzegł, że pracuje 7 dni w tygodniu. Dziennikarka odparła na to: "Ale widziały gały, co brały", co wiceszef MEiN podsumował: "Ale nauczyciele też widzieli, co brali".

Słowa Rzymkowskiego wywołały falę negatywnych komentarzy w mediach społecznościowych.

Rzecznik rządu zapytany, czy zgadza się z wiceministrem, że "nauczyciele widzieli, co brali", odpowiedział: "Dzisiejszą ustawą (nowelizacją Karty Nauczyciela - przyp. PAP), która jest w Sejmie, podnosimy minimalne wynagrodzenie nauczycieli, ponieważ spłaszczamy system awansów zawodowych w grupie nauczycieli i te wynagrodzenia podwyższamy, a dzisiejsza wypowiedź ministra Rzymkowskiego była niefortunna i nie powinna paść".

Szef MEiN Przemysław Czarnek był również pytany przez dziennikarzy w Sejmie, czy zgadza się z wypowiedzią Rzymkowskiego, odparł krótko: "Nie, nie zgadzam się".

Rzymkowski przyznał, że zjawisko braków kadrowych wśród nauczycieli jest spowodowane m.in. zbyt niskim pensum i barierami spowodowanymi przez Kartę nauczyciela.

"Tych powodów jest wiele, różnej maści – od kwestii wynagrodzeń przez kwestie organizacyjne" – ocenił. Przyznał, że "nauczycieli brakuje w systemie". "Gdybyśmy podwyższyli pensum, wzrosłoby również wynagrodzenie" – stwierdził.

"Jeśli ktoś chce bić się w piersi i przepraszać za to, że nauczyciele zarabiają mniej, a mogli więcej zarabiać, to prezesi największych central związkowych, w tym pan (przewodniczący ZNP, Sławomir) Broniarz. Bo propozycja leżała na stole – 36 proc. podwyżki" – przypomniał.

Dodał, że propozycja MEiN zakładała zwiększenie pensum z 18 do 22 godzin przy tablicy. "Niestety związki zawodowe zaoponowały to rozwiązanie i to wszystkie – ZNP, Solidarność, Forum Związków Zawodowych" – mówił Rzymkowski.

Przyznał, że problem kadrowy w szkołach istnieje od lat i MEiN się nad nim pochyla.

Donald Tusk: wiceminister Rzymkowski pluje w twarz nauczycielom

"Jak dziś rano (...) zobaczyłem wypowiedź ministra Rzymkowskiego to nie uwierzyłem, że jest to możliwe, naprawdę" - powiedział Tusk w czwartek dziennikarzom. "Z tego względu, że to jest nie tylko poseł, ale i wiceminister edukacji, on pluje w twarz nauczycielom" - stwierdził szef PO.

Tusk podkreślił, że nauczyciele nie mogą liczyć na tak "solidne podwyżki o 50 proc", odnosząc się do zeszłorocznych podwyżek dla premiera, ministrów, posłów i senatorów. Dodał, że "nikt nie szedł do zawodu nauczycielskiego" ze świadomością tego, "że będzie inflacja 15 proc. i drożyzna". "Nie sądzę, żeby nauczyciele pisali się na taką robotę za tak mizerne pieniądze, przy takiej drożyźnie" - dodał.

Na pytanie, czy przewiduje podwyżki dla nauczycieli w razie wygranej jego formacji w wyborach odpowiedział, że tę decyzję należy podjąć już teraz. "Jak my będziemy rządzili, to nie wiem, o ile trzeba będzie podnieść płace budżetówce, na pewno więcej niż 20 proc." - dodał. Zaznaczył, że za jego rządów doszło do trzech podwyżek dla nauczycieli w ciągu roku o w sumie 30 proc.

Zdaniem Tuska, Prawo i Sprawiedliwość ma "kompletnie gdzieś polską inteligencję, ludzi pracujących dla państwa". "Nie wiem czy dlatego, że może im wychodzi z rachunku, że to jest mało głosów - to jest bezduszne" - dodał.

We wtorek prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz poinformował o przygotowaniu przez związek projektu nowelizacji ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Jedną z propozycji zawartych w projekcie są podwyżki dla nauczycieli. "Propozycja wzrostu wynagrodzeń o 4,4 proc., przy 14 proc. inflacji pokazuje, że to nawet nie jest rekompensata inflacyjna, to nie jest jakakolwiek oferta dla tego środowiska" – dodał.

Akcentował, że "na nauczycieli można liczyć, ale jednocześnie nauczyciele także potrafią liczyć". "To, że dzisiaj z zawodu odchodzą masowo nauczyciele to jest efekt tego, że państwo nawet nie próbuje rozmawiając ze związkami zawodowymi wypracować jakieś wspólne przedsięwzięcia i propozycje wzrostu wynagrodzeń. To jest rzecz, która absolutnie wymaga sprzeciwu ze strony związków zawodowych" – powiedział.

Rzymkowski stwierdził w Radiu Zet, że jeśli ktoś chce bić się w piersi i przepraszać za to, że nauczyciele zarabiają mniej, a mogli więcej zarabiać, to prezesi największych central związkowych, w tym pan Sławomir Broniarz.

Zgodnie z uchwaloną w czwartek nowelą Karty Nauczyciela, liczba stopni awansu zawodowego zostanie zmniejszona, a nauczyciele w pierwszych latach pracy będą zarabiać więcej. Likwidacji ulegną dwa stopnie awansu zawodowego nauczycieli: nauczyciel stażysta i nauczyciel kontraktowy. Po ich likwidacji w systemie – zamiast czterech stopni awansu zawodowego będą: nauczyciel początkujący (niemający stopnia awansu zawodowego) i – tak jak obecnie – nauczyciel mianowany i nauczyciel dyplomowany. Formalnie pierwszym stopniem awansu stanie się stopień nauczyciela mianowanego, o który młody nauczyciel będzie mógł się starać po 4 latach pracy. W tym okresie przez 3 lata i 9 miesięcy młody nauczyciel będzie odbywał nie staż, ale "przygotowanie do zawodu". (PAP)

Autorzy: Grzegorz Bruszewski, Adrian Kowarzyk

js/