Niemcy. Media: minister finansów urządza luksusowy ślub na "wyspie kierowców Porsche", gdy obywatele rozpaczają nad wysokimi cenami

2022-07-08 12:30 aktualizacja: 2022-07-08, 21:02
Franca Lehfeldt i Christian Lindner Fot. ALEXANDER BECHER/PAP/EPA
Franca Lehfeldt i Christian Lindner Fot. ALEXANDER BECHER/PAP/EPA
Minister finansów Niemiec bierze ślub na Sylcie. Przez trzy dni obraca się w luksusie, podczas gdy ludzie rozpaczają nad niebotycznymi cenami. Kanclerz ostrzega przed kryzysem, a połowa berlińskiej bańki politycznej zbiera się na elitarnej "wyspie kierowców Porsche" i  biesiaduje przez trzy dni - pisze portal RND.

Minister finansów Christian Lindner żeni się z dziennikarką Francą Lehfeldt. 140 gości świętuje przez trzy dni na elitarnej wyspie. Zaproszeni są politycy i czołowe postacie ze świata kultury i sportu. Weselnicy mieszkają w pięciogwiazdkowym hotelu Severins Spa Resort (ceny: od 390 do 3500 euro za noc). Ucztują m.in. w restauracji Vogelkoje, która "serwuje np. sześć dzikich ostryg z Syltu (30 euro), vitello tonnato (24 euro) czy makaron z letnimi truflami (45 euro). Lindner bawi się więc - pilnowany przez ochroniarzy, psie patrole i snajperów, którzy chronią politycznych celebrytów" - pisze Imre Grimm.

Sylt. Ostrygi. Luksus. Pięć gwiazdek. Pieniądze z podatków. Trzy dni imprezowania.

"To słowa, które przyspieszają puls wielu zwykłym śmiertelnikom, którzy pochylają się nad swoimi rachunkami za gaz. Pierwsi właściciele racjonują ciepłą wodę (...) w wynajmowanych mieszkaniach, ale berlińska bańka polityczna spotyka się na szampańskiej imprezie na wyspie kierowców Porsche? Ludzie powinni brać krótsze prysznice i mniej grzać - ale główny skarbnik Niemiec imprezuje na Sylcie?" - zastanawia się autor tekstu.

Jeśli celem Lindnera było "znalezienie idealnego symbolu dla oderwania od świata i oddalenia od realiów życia milionów Niemców, o które często oskarżają go polityczni przeciwnicy, to mu się udało" - zauważa Imre Grimm.

Jeszcze kilka dni temu sam Lindner ostrzegał przed "poważnym kryzysem gospodarczym" i "trzema, czterema, może pięcioma latami niedoborów". Teraz urządza "ekskluzywne prywatne przyjęcie  w środku szalejącej inflacji".

Nie można żądać "więcej nadgodzin" od i tak już ciężko zarabiających przeciętnych ludzi za pomocą lakonicznego tweeta i jednocześnie wystawiać takiego spektaklu na Sylcie - uważa autor tekstu na portalu RND.

Z Berlina Berenika Lemańczyk 

mar/