33-letni Franco A. został uznany przez sąd za winnego przygotowań do poważnych przestępstw, zagrażających bezpieczeństwu państwowemu, w tym planowanie zamachów na życie wysokich rangą polityków. Zarzucono mu ponadto nielegalne posiadanie broni palnej, amunicji i materiałów wybuchowych, a także oszustwo (podszywanie się pod syryjskiego uchodźcę) i działania na tle nacjonalistycznym oraz prawicowo-ekstremistycznym.
Franco A. został aresztowany na lotnisku w Wiedniu w lutym 2017 roku, gdzie w skrytce w toalecie ukrytą miał naładowaną broń. Po aresztowaniu okazało się, że mężczyzna miał dwie tożsamości: oficera niemieckiej armii Franco A. oraz syryjskiego uchodźcy Davida Benjamina, którą przyjął mimo braku znajomości języka arabskiego. Zdaniem prokuratury, Franco A. chciał po popełnieniu planowanego przestępstwa rzucić podejrzenie na uchodźców z Syrii.
„Proces ten pokazał zdolność rządów prawa do działania przeciwko prawicowym terrorystom i ich planom morderczych ataków” – skomentował Marcel Emmerich (Zieloni). „Posiadane liczne rodzaje broni, listy wrogów i bliski kontakt z innymi prawicowymi ekstremistami wskazują, że Franco A. nie działał indywidualnie, lecz stanowił część brutalnej, ekstremistycznej grupy”.
Śledztwo w sprawie Franco A. wymusiło także dokonanie zmian w kontrwywiadzie wojskowym, którego zadaniem było kontrolowanie m.in. tego, by w Bundeswehrze nie pracowali ekstremiści, a tym samym nie mieli dostępu do broni.
Z krytyką spotkał się także Federalny Urząd ds. Migracji i Uchodźców (BAMF), ponieważ Franco A. udało się zarejestrować jako uchodźcy z Syrii mimo braku znajmości języka arabskiego i otrzymywać świadczenia, należne azylantom.
Prowadząc śledztwo w sprawie Franco A., policja dotarła do grup czatowych środowisk prawicowo-ekstremistycznych. Pozwoliło to na rozszerzenie skali śledztwa, między innymi na obszar Meklemburgii-Pomorza Przedniego – dodaje „Welt”. (PAP)
kgr/