Przydacz był we wtorek pytany w Polsat News, jak ocenia szanse na otrzymanie przez Polskę środków z unijnego Funduszu Odbudowy. "Myślę, że te szanse są cały czas bardzo duże, absolutnie kilkadziesiąt procent, ale wszystko będzie tak naprawdę zależało od Komisji Europejskiej" - odpowiedział.
Jak dodał, "my ze swojej strony, w ramach uzgodnień poczynionych w ostatnich miesiącach wykonaliśmy pewne kroki". "Teraz piłka jest po stronie Komisji Europejskiej. Co ważniejsze, Ursula von der Leyen przecież przyjechała do Polski i powiedziała: +Tak, rzeczywiście Polacy wykonali kilka konstruktywnych kroków, trzeba to KPO odblokować+, ale niestety tuż po tym pojechała do europarlamentu, gdzie pod naciskiem - mówię to z bólem i smutkiem - także części polskich europosłów związanych z opozycją zaczęła zmieniać swoje podejście" - stwierdził.
"Nie widzę tutaj konieczności do działań po naszej stronie. Rozmawiamy z Komisją Europejską, rozmawiamy z Brukselą, natomiast nie mogą spodziewać się, że Polska będzie wykonywać jakieś kolejne kroki, bo przecież tak ta lista może się nie skończyć - wykonamy krok A, Ursula von der Leyen powie: "To dobrze, ale zapomnieliśmy wam powiedzieć, że jest jeszcze krok B" i tak można w nieskończoność aż do przyszłorocznych wyborów" - mówił wiceminister. Jak ocenił, "to wychodzenie poza mandat organizacji" i "próba politycznego wykorzystania KPO do destabilizacji sytuacji politycznej w Polsce w trudnym momencie".
"My naprawdę mamy większe kłopoty w postaci wojny u naszych granic, w postaci milionów uchodźców i oczekujemy też pewnej elastyczności po drugiej stronie" - oświadczył Przydacz.
Komisja Europejska na początku czerwca zaakceptowała polski Krajowy Plan Odbudowy. To krok w kierunku wypłaty przez UE 23,9 mld euro dotacji i 11,5 mld euro pożyczek w ramach Funduszu Odbudowy. KE zaznaczyła m.in., że polski KPO "zawiera kamienie milowe związane z ważnymi aspektami niezależności sądownictwa, które mają szczególne znaczenie dla poprawy klimatu inwestycyjnego i stworzenia warunków dla skutecznej realizacji" i że "Polska musi wykazać, że te kamienie milowe zostały osiągnięte przed dokonaniem jakichkolwiek wypłat w ramach Funduszu Odbudowy".
Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym
15 lipca weszła w życie zainicjowana przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, zgodnie, z którą przestała istnieć Izba Dyscyplinarna, a w jej miejsce powstaje Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Prezydent podkreślał, że jego celem jest naprawienie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju oraz "danie rządowi narzędzia" do zakończenia sporu z Komisją Europejską i odblokowania Krajowego Planu Odbudowy. Zmian w SN oczekiwała KE w związku z decyzją Trybunału Sprawiedliwości UE z lipca ub. roku. Komisja m.in. od zmian w tym zakresie uzależniała akceptację KPO i wypłatę Polsce pieniędzy z Funduszu Odbudowy.
Pod koniec lipca szefowa KE Ursula von der Leyen powiedziała "DGP", że aby otrzymać środki z Krajowego Planu Odbudowy, Polska musi wywiązać się ze zobowiązań podjętych w celu zreformowania systemu środków dyscyplinarnych. Przyznała, że nowe prawo jest ważnym krokiem, jednak "nowa ustawa (nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym - PAP) nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej". Von der Leyen podkreśliła, że Polska musi również w pełni zastosować się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości UE, co jeszcze nie nastąpiło. "W szczególności nie przywrócono do orzekania zawieszonych sędziów i nadal obowiązuje dzienna kara finansowa. Jesteśmy w kontakcie z władzami polskimi w tych kwestiach i zależy nam na znalezieniu rozwiązania" - dodała.
Rzecznik PiS Radosław Fogiel stwierdził w czwartek, że rząd zrobił wszystko co było wymagane, co do Polski należało, żeby środki z KPO uruchomić. Według niego, mamy do czynienia wyłącznie z polityczną decyzją, by Polsce pieniędzy z Funduszu Odbudowy nie wypłacić.
autor: Mikołaj Małecki
mar/