Ukraiński ekspert: Rosja chce powtórki kryzysu kubańskiego w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej

2022-08-27 16:15 aktualizacja: 2022-08-28, 09:45
Fot. SERGEI ILNITSKY / PAP/EPA
Fot. SERGEI ILNITSKY / PAP/EPA
Działania Rosji w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej to próba powtórki kryzysu kubańskiego, która ma zmusić Ukrainę do ustępstw w toczącej się wojnie i zniechęcić Zachód do wspierania Kijowa – powiedział PAP ukraiński ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego Mychajło Honczar.

Sytuacja w każdej chwili może wymknąć się spod kontroli i dlatego konieczne jest wprowadzenie poważnych sankcji wobec rosyjskiego dostawcy technologii jądrowej, Rosatomu – zaapelował. Według Honczara to, co dzieje się wokół elektrowni w Enerhodarze, przypomina kryzys kubański z 1962 roku, który groził wojną nuklearną między ZSRR a Stanami Zjednoczonymi.

„Na Kremlu panuje przekonanie, że poprzez efektywne zarządzanie kryzysem można wymusić na Ukrainie, Stanach Zjednoczonych i NATO ustępstwa strategiczne. Chodzi przede wszystkim o spełnienie rosyjskich postulatów z końca ubiegłego roku, mówiących o wycofaniu się NATO do pozycji wyjściowych z 1997 roku” – wskazał.

Dla Rosjan – kontynuował ekspert – istotna jest także realizacja planów "demilitaryzacji i denazyfikacji" Ukrainy, które były powodem wszczęcia przez nich tzw. specjalnej operacji wojskowej wobec tego kraju.

Teraz właśnie obserwujemy próbę powtórki kryzysu kubańskiego w wykonaniu (prezydenta Rosji Władimira) Putina. Wątpię, że będzie to próba udana, ale nie oznacza to, że Kreml zrezygnuje ze swych planów. Eskalacja napięcia wokół Zaporoskiej Elektrowni Atomowej pokazuje, że Rosjanie będą działali według tego klucza póki nie zostaną zatrzymani” – ocenił.

Największa w Europie, położona na południu Ukrainy, Zaporoska Elektrownia Atomowa została zajęta przez siły rosyjskie na początku marca i od tego czasu znajduje się pod rosyjską kontrolą. Na terenie obiektu stacjonują uzbrojeni rosyjscy żołnierze, przebywają tam także pracownicy rosyjskiego koncernu Rosatom.

Szantaż nuklearny

Według strony ukraińskiej działania i prowokacje władz i wojsk okupacyjnych stwarzają poważne niebezpieczeństwo katastrofy nuklearnej. Kijów oskarża Moskwę o szantaż nuklearny.

Honczar, szef kijowskiego Centrum Globalistyki „Strategia XXI”, wyjaśnił, że Rosjanie straszą świat atomem równolegle z innym planem. Związany jest on z zamiarami przeprowadzenia referendum o przyłączeniu do Rosji południowych i wschodnich obwodów Ukrainy.

„W wyniku owego referendum zamierzają ogłosić te terytoria częścią Federacji Rosyjskiej i uznać, że jakiekolwiek działania strony ukraińskiej wobec tych terytoriów będą traktowane jako zamach na jej integralność terytorialną. To ma dać Rosji prawo do zastosowania wszelkich środków, by ukrócić rzekomą agresję ukraińskich władz, popieranych przez Stany Zjednoczone, NATO a szczególnie Polskę. Wśród tych środków jest zastosowanie taktycznej broni jądrowej” – podkreślił.

"Sytuacja w każdej chwili może wymknąć się spod kontroli"

Ekspert wskazał, że działania Rosjan nie doprowadziły jeszcze do katastrofy, ale sytuacja w każdej chwili może wymknąć się spod kontroli. „Jest to balansowanie nad przepaścią” – ocenił ekspert.

Przypomniał w tym kontekście zestrzelenie samolotu malezyjskich linii lotniczych nad Donbasem w lipcu 2014 roku, wskutek czego zginęło 298 osób. „Być może zestrzelenie samolotu pasażerskiego nie było wówczas celowe, ale ten błąd doprowadził do tragedii. Tak samo może być teraz, bo niebezpieczne gry wokół reaktorów atomowych mogą wymknąć się spod kontroli” – ostrzegł.

Ekspert: państwa zachodnie powinny włączyć do swoich pakietów sankcyjnych rosyjski przemysł jądrowy

Zdaniem Honczara państwa zachodnie w tej sytuacji powinny włączyć do swoich pakietów sankcyjnych rosyjski przemysł jądrowy. „Temat współpracy europejskich firm z Rosatomem oraz importu paliwa jądrowego z Rosji, jest pomijany milczeniem w systemie zachodnich sankcji” – powiedział.

To milczenie – jak stwierdził – wyjaśnia, dlaczego Rosja pozwala sobie na tak wiele w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. „Dlatego konieczne jest dziś wprowadzenie jak najszerszego mechanizmu sankcji przeciwko Rosatomowi, tym bardziej, że realizuje on szereg projektów zagranicznych”.

Przypomniał, że dobry przykład dała Finlandia, która w maju zrezygnowała ze wspólnego z Rosatomem projektu budowy elektrowni jądrowej Hanhikivi nad Zatoką Botnicką.

„Oczywiście, trudno oczekiwać, by ze współpracy w tej sferze z Rosatomem zrezygnowały Chiny, Bangladesz czy Egipt. Ale jest szereg innych projektów, które są ważne dla Rosatomu, na przykład współpraca z francuskim Framatomem, z którym ma umowę na dostawę turbin” – zaznaczył Honczar.

Pytany przez PAP o perspektywy przyjazdu do Enerhodaru misji Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) ekspert odpowiedział, że rozmowy na ten temat nie przyniosły dotąd żadnych efektów.

„Oświadczenia dyrektora Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafaela Grossiego, że gotów jest rzucić wszystko i przyjechać na Ukrainę są, niestety, niewiele warte. Póki Rosja nie zostanie zmuszona do zatrzymania działań bojowych w rejonie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej, nic z tego nie będzie. A Rosja nie zamierza tego robić, choć głośno deklaruje, że jest gotowa do przyjęcia misji MAEA. Niestety, MAEA jest absolutnie dysfunkcjonalną strukturą specjalistyczną ONZ, jak i ONZ w ogóle” – podkreślił.

„Mam nadzieję, że na stronę rosyjską wywierane są zakulisowe, niepubliczne wpływy ze strony Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej, by zmusić Kreml do ustępstw. W najbliższych dniach zobaczymy, na ile ta presja jest efektywna. Wiem, że Kreml może zrezygnować z szantażu jądrowego wyłącznie pod silnym naciskiem. Należy ją do tego zmusić” – powiedział Mychajło Honczar.

Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)

mj/