Żaryn pytany był o to, czy rosyjscy dezerterzy stanowią zagrożenie dla naszego kraju i czy w jakikolwiek sposób jesteśmy przygotowani na ich potencjalny napływ.
"Mamy do czynienia ze skutkiem decyzji władz rosyjskich. Ta fala dezercji nie może być rozpatrywana jako bunt wobec władz rosyjskich, czy też bunt wobec tej wojny, którą Rosja prowadzi przeciwko Ukrainie" - powiedział Żaryn. Zaznaczył, że nie ma wiarygodnych informacji, które by pokazywały, że ci ludzie chcą uciekać ponieważ buntują się przeciwko władzy rosyjskiej. "Ci ludzie prawdopodobnie chcą uciekać, bowiem boją się sytuacji jednostkowej związanej z powołaniem do wojska. Absolutnie nie powinniśmy w sposób masowy takich ludzi przyjmować. To są osoby, które mogą być niebezpieczne dla naszego państwa" - podkreślił.
Przypomniał, że publikowane w ostatnich miesiącach sondaże pokazywały, że społeczeństwo rosyjskie jest raczej przychylnie nastawione do tej wojny i raczej większość popiera działania rosyjskie przeciw Ukrainie. "A zatem przyjęcie tych dezerterów do Polski byłoby wielkim ryzykiem i byłoby sprzeczne z decyzją podjętą kilka dni temu, że tylko wizy humanitarne, jeżeli są uzasadnione, mogą być w tej chwili wydawane obywatelom rosyjskim" - podsumował.
W wyemitowanym w środę orędziu prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił częściową mobilizację oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem z Zachodu. Na ulice rosyjskich miast wyszli protestujący, lecz akty sprzeciwu nie potrwały długo z uwagi na masowe zatrzymania. Na komisariatach zatrzymanym mężczyznom wręczano wezwania do wojska na następny dzień. (PAP)
Autorki: Marta Stańczyk, Agnieszka Ziemska
an/