"Któregoś dnia w telewizji znów leciał film 'Upadek' (przedstawiający ostatnie dni Hitlera - przyp. PAP) Olivera Hirschbiegla" - pisze autor, zwracając uwagę, że "być może wszyscy powinni zobaczyć ten film, bo w całej serii momentów mimowolnie myślisz: czy tak jest z Władimirem Putinem? Ostatnie dni nie w bunkrze Hitlera w Berlinie, ale gdzieś na Kremlu?".
"Władimir Putin nie jest oczywiście drugim Hitlerem, nie jest też nazistą, jeśli to określenie ma jeszcze mieć jakiekolwiek znaczenie. Ale nie o to chodzi (...) Chodzi o to, że centralne elementy 'Upadku' można znaleźć właśnie po stronie Putina".
Z jednej strony "jest strach potężnych przed najpotężniejszym". Nawet szef rosyjskiego wywiadu SWR Siergiej Naryszkin "drżącym głosem formułował swoje odpowiedzi, gdy Putin zapytał go na początku wojny o plany dotyczące terenów okupowanych, które teraz - wbrew temu, co wówczas przedstawiano - są przecież anektowane".
Ponadto "już wcześniej mówiono, że wojsko prowadziło dwa zestawy statystyk dotyczących strat rosyjskich: jeden prawdziwy i jeden dla informacji Putina, którego nie należało drażnić" - przypomina "Spiegel". Kto nie myśli o "Upadku", milczących generałach i napadach szału Bruno Ganza (aktora, grającego w "Upadku" Hitlera), ten nie widział tego filmu - pisze Blome.
Powołuje się też na "doniesienia m.in. w gazecie 'New York Times', według których Putin wydaje rozkazy wojskowym i ingeruje w codzienne działania wojenne. Prezydent podobno nakazał rosyjskiej armii, by nie wycofywała się z Chersonia - pisze 'NYT'. Bez taktycznego wycofania się, ponad 20 tys. ludzi mogło jednak zostać tam wkrótce odciętych". Po raz kolejny rozkaz przywódcy brzmi: "Utrzymać za wszelką cenę!"
Autor zwraca uwagę, że w obecnym stanie rzeczy, przy częściowej mobilizacji rezerwistów, którą zaproponował, Putin sam zaprzepaścił ostatnie wyjście polityczne. "Jako osoba nigdy już nie może być częścią rosyjskiej czy europejskiej lub międzynarodowej normalności godnej tego miana. Dopóki Putin jest na stanowisku, nie będzie złagodzenia sankcji i nie będzie pokoju". Każdy w Rosji, kto chce jednego i drugiego w pewnym momencie będzie musiał pokonać Putina. "To się nazywa gra końcowa".
I wreszcie, jako niezbędny element "Upadku", pojawia się nagle Wunderwaffe (cudowna broń) - pisze "Spiegel". Jednak - i tu właśnie różnią się obie wersje - Władimir Putin faktycznie ma pod ręką broń, której mógłby zaufać, by nagle odwrócić bieg wojny: tzw. taktyczną broń jądrową".
Putin mówi, że to wszystko "nie jest blefem", "ale poker to racjonalna gra" - zauważa Blome. A użycie "taktycznej" broni jądrowej nie byłoby racjonalne: jest wysoce wątpliwe, czy terytorium można podbić ofensywnie przy pomocy takiej broni, bo jakie własne wojska wkroczyłyby wtedy na ten obszar? A kto z "wyzwolonych" chciałby tam jeszcze mieszkać?
Zdaniem autora "pewne jest jednak, że ich użycie postawiłoby Putina prosto przed trybunałem ds. zbrodni wojennych w Hadze".
Podobno Putin jest teraz szczególnie niebezpieczny, jest jak poobijany bokser. "Doświadczenie uczy, że poobijani bokserzy są zwykle po prostu po przegranej stronie i szybko zostają znokautowani. Nie trzeba robić wiele więcej poza pozostaniem na ringu i czekaniem" - konkluduje Blome.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
js/