Pytany przez dziennikarzy "DGP", czy nie czeka nas ostra konfrontacja z UE o dużo większe pieniądze niż z KPO, szef rządu powiedział, że "jeśli radykałowie z obu stron zabiorą się za ten temat, to nie wyklucza, że i ta kwestia może stanąć jako przedmiot sporu; ale dzisiaj jest spokojny".
Premiera spytano, kiedy złożymy pierwszy wniosek o płatność z KPO.
"Chciałbym to zrobić w najbliższych kilku tygodniach. Kwestie związane z wymiarem sprawiedliwości, od których UE uzależnia wypłaty, uznajemy za wystarczająco rozwiązane. Możliwość złożenia wniosku o płatność blokuje nam jeszcze tzw. fundusz mobilności, który jest właśnie w stadium powoływania. Konieczne jest też pójście dalej z procesem legislacyjnym ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Z tych względów sądzę, że w ciągu kilku tygodni będziemy w stanie taki wniosek złożyć" - odpowiedział.
Morawiecki został zapytany, czy nasz pierwszy wniosek nie jest z góry skazany na porażkę, jako że kamienie milowe dotyczące sądów warunkują wszelkie wypłaty z KPO, a KE cały czas utrzymuje w mocy kary 1 mln euro dziennie za kształt systemu dyscyplinującego sędziów. "Dajmy Komisji Europejskiej szansę na pozytywną reakcję" - odpowiedział szef rządu.
Premier: KE od samego początku wzięła sobie na celownik reformy wymiaru sprawiedliwości
"Wcześniej wielokrotnie uspokajał pan, że wypłaty unijnych pieniędzy nie są zagrożone, ale przykład KPO pokazuje, że takie scenariusze mogą się posypać. Teraz uspokaja pan w sprawie funduszy z WRF, ale tu też pojawiają się niepokojące sygnały z Brukseli. Czy nie czeka nas ostra konfrontacja z UE o dużo większe pieniądze?" - pytali dziennikarze.
"Jeśli radykałowie z obu stron zabiorą się za ten temat, to nie wykluczam, że i ta kwestia może stanąć jako przedmiot sporu. Ale dzisiaj jestem spokojny" - powiedział premier. Na pytanie, czy chodzi o "radykałów takich jak (szef MS) Zbigniew Ziobro", Morawiecki powtórzył: "radykałowie z obu stron". "Zostanę przy tym sformułowaniu" - zastrzegł.
Szefa rządu pytano także, dlaczego doszło do tak ostrej konfrontacji z Brukselą i czy na dłuższą metę to nie jest jednak fundamentalny błąd PiS.
"KE od samego początku wzięła sobie na celownik reformy wymiaru sprawiedliwości jako element, który służy politycznym rozgrywkom z Polską. Chyba każdy obywatel zgodzi się z tym, że reformy wymiaru sprawiedliwości oczekiwały miliony Polaków, że to była jedna z najbardziej wyczekiwanych reform Rzeczypospolitej. W związku z tym zabraliśmy się za nią. Być może można było, podobnie jak premier (Węgier Viktor) Orban, realizować ją w taki sposób, by skutecznie wdrożyć 70 czy 80 proc. swoich pierwotnych założeń i jednocześnie nie doprowadzić do tego, by stała się ona podstawową kością niezgody. Ale dzisiaj to już jest czyste gdybanie" - powiedział Morawiecki.
Na pytanie, jaki jest jego zdaniem bilans tych sporów z Brukselą, premier stwierdził, że "może powiedzieć wprost, że bilans siedmiu lat rządów Prawa i Sprawiedliwości jest fundamentalnie pozytywny".
Premier: politycznie motywowane decyzje urzędników brukselskich doprowadziły do pewnego rodzaju klinczu w relacjach z Brukselą
"Zmieniliśmy całkowicie politykę społeczną. Udało się uszczelnić system finansów publicznych i praktycznie zlikwidować bezrobocie. Zbudowaliśmy Polskę w taki sposób, że gdyby ktoś się nagle znalazł w roku 2014, to nie mógłby uwierzyć, że żyjemy w takiej rzeczywistości. W ramach tych głębokich przemian dokonaliśmy także zmiany podejścia do Unii Europejskiej. Rządy naszych poprzedników charakteryzowały się tym, że w ogóle nie wchodziły w żaden spór, nie wymagały od Komisji Europejskiej sprawiedliwości i uczciwego podejścia. My podeszliśmy do tego zupełnie inaczej i w 90 proc. mamy bardzo duże uzyski z tego powodu. Zresztą w systemie finansów publicznych pojawiły się o wiele większe pieniądze niż ze środków unijnych, a to dzięki naprawie systemu VAT, CIT i PIT" - powiedział.
"Niestety politycznie motywowane decyzje urzędników brukselskich podpuszczanych przez naszych oponentów politycznych doprowadziły do pewnego rodzaju klinczu w relacjach z Brukselą" - dodał premier. Jak zaznaczył, "wojną by tego nie nazwał", ale uważa, że to "poważny spór" z Komisją Europejską.
Pytany, czy w tym wszystkim nie ma groźby tzw. polexitu, premier powiedział, że "gotuje się w nim, kiedy słyszy takie bzdury". "Polexit to bujda na resorach. Nie ma takiego ryzyka. Nie można obrażać się na rzeczywistość, tylko realizować twardą politykę na bardzo wielu płaszczyznach jednocześnie. I to dzięki temu, że ten sielankowy okres we współpracy z Unią Europejską, w czasie którego byliśmy na różne sposoby okradani przez mafie gospodarcze, nie tylko VAT-owskie, minął, mamy dzisiaj dużo lepszą sytuację w finansach publicznych i politykę społeczną z prawdziwego zdarzenia. Tak więc coś za coś" - powiedział.
"Faktycznie mamy spór z UE, choć jednak w wąskim obszarze. Proszę zobaczyć, że już odszedł w niepamięć wcześniejszy spór o politykę klimatyczną. Komisja Europejska widzi, jak koszmarnym błędem była niemiecko-rosyjska polityka gazowa i energetyczna. Ja obserwuję to na posiedzeniach Rady Europejskiej. Niemniej rzeczywiście kwestia naszego wymiaru sprawiedliwości jest czymś, co nas cały czas dzieli i pewnie przez jakiś czas jeszcze będzie dzieliło" - ocenił. (PAP)
dsk/