Chodorkowski o Putinie: może doprowadzić nie tylko do końca zachodniej cywilizacji, ale do końca ludzkości

2022-11-01 20:42 aktualizacja: 2022-11-02, 10:38
Michaił Chodorkowski. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Michaił Chodorkowski. Fot. PAP/Tomasz Gzell
„Wątpliwe jest, by reżim w Rosji upadł wcześniej, niż w 2026 roku. Nie chodzi mi o samego Putina, ale o reżim” - oświadczył Michaił Chodorkowski, jeden z czołowych krytyków Putina, w opublikowanym we wtorek wywiadzie dla portalu Meduza, zatytułowanym „Byliśmy świadkami, jak złodziejaszek przeistoczył się w krwiopijcę”.

Chodorkowski zaznaczył, że rok 2026, to wariant optymistyczny. „Oczywiście może stać się jakiś cud i zdarzy się to jutro. Ale może być na odwrót i reżim dociągnie do 2035, albo i dłużej".

Zapytany, czy znaczy to, że wojna na Ukrainie potrwa co najmniej do 2026 roku, były szef koncernu naftowego Jukos, odparł: „Nie musi to być koniecznie wojna +gorąca+. Mam na myśli nieuregulowanie niektórych zagadnień, to może trwać. (…) Uważam, że wobec tego, co obserwujemy, Rosja przegra militarnie, a Putin w 2024 będzie musiał odejść, gdyż stanie się dla swoich kamratów obciążeniem i jeżeli mądrze podejdzie do sprawy (choć nie jestem pewien, czy jest do tego zdolny), bezpieczniej będzie dla niego, jeśli odejdzie dobrowolnie. Reżim wówczas będzie istniał bez niego, powstanie jakiś nowy gabinet, który przetrwa do 2026. Potem będzie można rozmawiać o zmianie władzy”.

Wyraził też opinię, że Putin doprowadził do sytuacji, która przy pewnych niedomówieniach i wzajemnym niezrozumieniu rozmówców może doprowadzić nie tylko do końca zachodniej cywilizacji, ale do końca ludzkości jako takiej. „Putin już nie raz groził światu bronią jądrową” - przypomniał.

Chodorkowski: powstaną nowe granice, które będą punktami zapalnymi, na wzór granic, które powstały po rozpadzie Związku Radzieckiego

Na pytanie, czy uważa rozpad Rosji za realny, Chodorkowski odpowiedział, że sytuacja taka jest, „nad czym bardzo ubolewa”, możliwa. Putin - jak zauważył były magnat naftowy - doprowadził do tego, że wiele regionów widziałoby się poza strukturami Federacji Rosyjskiej, która, w przypadku przegrania wojny, stanie się bardzo słaba. Widzi w tym jednak zagrożenia wynikające z tego, że sytuacja taka mogłaby doprowadzić do kolejnych konfliktów zbrojnych. „Powstaną nowe granice, które będą punktami zapalnymi, na wzór granic, które powstały po rozpadzie Związku Radzieckiego. Po obu stronach tych granic będzie broń jądrowa, ona przecież nie zniknie” - wskazał.

Chodorkowski nie odpowiedział na pytanie, które regiony mogłyby chcieć wyjść z Federacji Rosyjskiej, powiedział jednak, że samowystarczalność (np. surowcowa) poszczególnych podmiotów nie wystarczy do stworzenia państwa, należy mieć też na uwadze niewystarczającą kompetencję elit tych regionów.

Wyraził również opinię, że niemożliwe będzie przejęcie władzy od obecnie rządzących w Rosji „bez przemocy lub groźby jej użycia”. „Jestem o tym absolutnie przekonany” – powiedział, podkreślił jednak, że scenariusz groźby użycia przemocy jest bardziej realny, niż jej użycie; najmniej realny jest jednak „przewrót pałacowy” lub dobrowolna demokratyzacja reżimu. Kto miałby tą przemoc zastosować, Chodorkowski nie powiedział.

Michaił Chodorkowski to przedsiębiorca, na początku XXI wieku był najbogatszym człowiekiem w Rosji, były współtwórca i prezes koncernu Jukos. Z powodu krytykowania polityki prowadzonej przez Putina wytoczono mu procesy pod sfingowanymi zarzutami; spędził 8 lat w kolonii karnej. Został ułaskawiony przez Putina w roku 2014, przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich w Soczi (w powszechnej opinii był to gest, mający na celu ocieplenie wizerunku Putina na zachodzie), od tamtej pory przebywa na emigracji. (PAP)

dsk/