Rzecznik Praw Dziecka będzie domagał się wyjaśnień w sprawie matki, która z dwuletnią córką mieszkała w namiocie w Gdańsku. Trzeba sprawić, żeby dziecku żadna krzywda się nie przytrafiła – powiedział PAP Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak.
W rozmowie z PAP Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak zaznaczył, że sprawa kobiety i jej dwuletniej córki jest cały czas monitorowana. "Z jednej strony trzeba sprawić, żeby dziecku żadna krzywda się nie przytrafiła. Z drugiej strony trzeba sprawdzić sytuację mamy i tutaj właśnie w tej sprawie będziemy wspierali tę rodzinę, bo musimy dbać o to by prawo dziecka do wychowania w rodzinie i do minimalnych warunków socjalnych były zrealizowane" – wskazał.
Rzecznik Praw Dziecka podkreślił, że sprawa musi zostać dokładnie zbadana. "Ta sprawa jest od trzech dni w biurze Rzecznika Praw Dziecka. Wystąpiliśmy już do sądu, prokuratury i do instytucji miasta Gdańska o wszystkie informacje. Do sprawy rodzinnej na pewno przystępuję i będę zabierał głos żeby ustalić, jakie były podstawy zachowania poszczególnych instytucji" – powiedział.
Dwuletnia dziewczynka nadal przebywa w szpitalu. Po jego opuszczeni zostanie umieszczona w rodzinie zastępczej lub w pogotowiu rodzinnym. Matka dziewczynki trafiła do ośrodka dla bezdomnych kobiet w Gdańsku. Miasto zapewniło, że będzie mogła skorzystać z pomocy psychologicznej oraz narzędzi aktywizujących.
Namiot w lesie na koczowisku
W poniedziałek dziewczynka wraz z matką została zabrana z namiotu, który znajdował się w lesie przy al. Jana Pawła II w Gdańsku. Dwa dni później kobieta została przesłuchana przez prokuratora i usłyszała zarzuty narażenia córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Grażyna Wawryniuk wskazywała wówczas, że kobieta była zobowiązana opiekować się dzieckiem, jednak nie sprawowała tej opieki w sposób należyty. "W okresie od października do 21 listopada, zamieszkiwała z dzieckiem w namiocie, przy ujemnej temperaturze powietrza, co spowodowało u niego rozstrój zdrowia poniżej siedmiu dni w postaci ostrego zapalenia nosa i gardła" - dodała.
Wawryniuk podkreśliła, że dziecko było narażone na poważniejsze skutki, w postaci bezpośredniego niebezpieczeństwa ciężkiego rozstroju zdrowia, a nawet ciężkiego obrażenia ciała, w postaci wychłodzenia, powodującego ciężkie schorzenia, np. układu oddechowego.
W środę Sąd Rejonowy w Gdańsku nie stosując się do wniosku prokuratury, która chciała tymczasowego aresztu dla kobiety, zdecydował o zastosowaniu wobec niej dozoru policyjnego.
W czwartek, po interwencji i pomocy lokalnych dziennikarzy, matka dziecka trafiła do ośrodka.
Za narażenie córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia grozi do nawet 5 lat więzienia. (PAP)
autor: Dariusz Sokolnik
mar/