Jan Nowicki, jeden z najznakomitszych polskich aktorów, pochodził z Kujaw i tam, we własnym domu, odszedł. Zawodowo czuł się jednak związany przede wszystkim z Krakowem. „Wszyscy wiemy, że Jan lubił powtarzać, iż jest starym aktorem z Krakowa. Tam czuł się wspaniale” – wspomina Filip Bajon.
Reżyser, który z Janem Nowickim spotykał się na planach zdjęciowych wielokrotnie, nie ukrywa zachwytu dla jego stylu pracy: „Lubił swój zawód i potrafił go wspaniale wykonywać. Grał autentycznie i szczerze, nie mizdrzył się. Potrafi wcielać się w różne postaci i robił to zawsze bardzo konsekwentnie. Jako reżyser ogromnie ceniłem to, że był oddanym współpracownikiem, powierzone mu zadania wykonywał wzorowo a przede wszystkim nie zadawał zbędnych pytań. Rozumieliśmy się doskonale” – opowiada Filip Bajon.
„Jan mawiał, że przez pięć pierwszych dni na planie wszystko wie reżyser, a aktor nic. Potem dobry aktor wie już co ma robić, doskonale wie, czego reżyser od niego oczekuje i robi to. Dzięki temu był aktorem bardzo użytecznym, łatwym dla reżysera, a co ważne nie miał fochów” - dodał.
Bajon o pracy nad "Magnatem". "To był nasz pierwszy film, było dość czasu, by się do siebie zbliżyć"
Najsłynniejszy wspólny film Filipa Bajona z Janem Nowickim to „Magnat” z 1987 roku, w którym aktor wciela się w postać księcia Hansa Heinricha von Hochberga. „To był nasz pierwszy film, ale kręciliśmy go rok i było dość czasu, by się do siebie zbliżyć. Zaprzyjaźniliśmy się, prowadziliśmy długie dyskusje. Nawet jeździliśmy razem na łyżwach” - wspomina Bajon.
Jedna z ról Nowickiego u Bajona została niestety wycięta. „Wymyśliłem, żeby 'Ślubach panieńskich' zagrał samego Fredrę. Był do niego bardzo podobny, miał świetną charakteryzację. Nakręciliśmy tę scenę i Jan zagrał kapitalnie. Niestety pewien producent lekko niespełna rozumu z kompletnie niezrozumiałych powodów wymógł wyrzucenie tej sceny. Wielka szkoda” - powiedział reżyser.
Aktor słynął z ogromnego apetytu na życie, pasji i poczucia humoru, choć jego dowcip potrafił być ostry jak brzytwa i ranić. „Był wielkim erudytą z niesamowitym poczuciem humoru, często też radykalnym i pełnym autoironii. Prawdziwy mistrz anegdoty, zmieniał plan filmowy w spotkania towarzyskie, rzucając jak z rękawa opowieściami o aktorach i przyjaciołach z planu. Kochał życie i ludzi, aczkolwiek spojrzenie na niektórych miał ostre, złośliwe, momentami wręcz okrutne. Zazwyczaj nie bez powodu, ponieważ był w tych swoich opiniach sprawiedliwy” – ocenia Filip Bajon.
Reżyser „Balu na dworcu w Koluszkach” przypomina także, że Jan Nowicki potrafił pięknie pisać: felietony, książki, piosenki i wiersze. „To był wybitny aktor, wybitny człowiek, ze wspaniałym zmysłem obserwacji. Mawiał, że tracimy węch do swoich czasów. Ogromnie żałuję, że już nie staniemy obok siebie na planie" - dodał.
Autor: Przemek Skoczek
js/