Rajd Dakar. Piąte miejsce Przygońskiego, pierwsze straty rodziny Goczałów

2023-01-08 16:01 aktualizacja: 2023-01-08, 19:35
Jakub Przygoński, fot. JULIEN DELFOSSE  PAP/Panoramic
Jakub Przygoński, fot. JULIEN DELFOSSE PAP/Panoramic
Jadący samochodem Mini Jakub Przygoński zajął piąte miejsce na 8. etapie Rajdu Dakar z metą w Rijadzie. W kategorii pojazdów SSV (UTV) duże straty poniósł Michał Goczał, ale pozostałe załogi "Energylandii" utrzymały drugą i trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej.

Kierowca Orlen Teamu zanotował najlepszy występ w tegorocznym Dakarze, ale z powodu wcześniejszych strat nie ma już szans na wysokie miejsce w końcowej klasyfikacji. Najlepszy czas etapu uzyskał Hiszpan Carlos Sainz (Audi), jednak pięciominutowa kara za przekroczenie prędkości zepchnęła go na trzecie miejsce.

W tej sytuacji najlepszy okazał się Francuz Sebastien Loeb (Prodrive), który o 2.11 wyprzedził zdecydowanego lidera rajdu Katarczyka Nassera Al-Attiyaha (Toyota). Przygoński stracił do zwycięzcy 10.19.

"Pomyślnie ukończyliśmy ósmy odcinek. Na początku mieliśmy do pokonania trochę kamieni, a następnie mokrych wydm, które stawiały delikatny opór. Cały czas trzymaliśmy mocne, dobre tempo, a cała droga przebiegła dla nas bardzo dobrze" - przekazał na mecie Przygoński.

W klasyfikacji generalnej Al-Attiyah drugiego Hanka Lategana z RPA (Toyota) wyprzedza o 1:01.04. Przygoński jest 29. i traci do lidera 7:16.09.

Pierwsze straty Goczałów

W klasie SSV (UTV) pierwsze straty poniósł klan Goczałów. Piąty po siedmiu etapach Michał, z pilotem Szymonem Gospodarczykiem, na początku dystansu miał duże problemy techniczne, które zatrzymały go na trasie na ponad pół godziny. Drugi w klasyfikacji Marek i trzeci Eryk przejechali cały dystans razem i zajęli odpowiednio 7. i 10. miejsce, ale z niewielką stratą do najszybszego Argentyńczyka Jeremiasa Gonzalesa Ferioliego.

Prowadzenie w klasyfikacji generalnej utrzymał Litwin Rokas Baciuska. Drugi Marek Goczał traci do niego 4.34, a trzeci jego 18-letni syn Eryk - 5.48.

"To był bardzo szybki odcinek, taki jakich nie lubię najbardziej. Startowaliśmy za ciężarówkami i już to sprawiło, że mieliśmy utrudnione zadanie przez koleiny. Fajne było dzisiaj tylko to, że jechaliśmy razem z Erykiem. Bardzo mi przykro, że Michał miał problemy ze skrzynią biegów. Pojechała do niego ciężarówka i naprawili sprzęt, ale straty będą na pewno spore" - mówił na mecie Marek Goczał.

Eryk Goczał przyznał, że nie udało się ich teamowi do końca zrealizować planu na niedzielę.

"Przez cały etap jechaliśmy razem z tatą, przez co ten dzień był wyjątkowy. Miał do nas dojechać także mój wujek Michał, ale niestety, utknęli na trasie. Zdaje się, że mieli jakieś problemy ze skrzynią biegów. Musieliśmy dzisiaj podejść do tematu strategicznie, bo etap był naprawdę trudny. Tata prowadził na kamieniach, podciągnął nas do przodu swoim wyczuciem. Później ja prowadziłem na wydmach. Staraliśmy się zmieniać. To był piękny odcinek, drugi etap odcinka maratońskiego, było ciężko, ale ważne, że jesteśmy na mecie" - wyjaśnił Eryk Goczał.

W niedzielę do rywalizacji po dniu przerwy z powodu deszczu powrócili motocykliści i kierowcy quadów. Wśród motocyklistów najszybszy był Ross Branch z Botswany (Hero), o 3.15 przed Australijczykiem Danielem Sandersem (GasGas). Liderem pozostał Amerykanin Skyler Howes (Husqvarna), ale ma tylko 1.13 przewagi nad Argentyńczykiem Kevinem Benavidesem (KTM).

W stawce quadów najlepszy okazał się Argentyńczyk Manuel Andujar, a 2.05 stracił Francuz Alexandre Giroud. W klasyfikacji generalnej kolejność jest odwrotna, ale Francuz ma aż 1:41.37 przewagi nad Argentyńczykiem.

W rywalizacji ciężarówek prowadzenie utrzymała czeska Praga prowadzona przez Alesa Lopraisa. Trzecie miejsce zajmuje holenderskie Iveco Janusa von Kasterena, w której mechanikiem jest Dariusz Rodewald.

Przygoński: jesteśmy zadowoleni z dzisiejszego tempa

"Mieliśmy dobre tempo, a samochód spisywał się bez zarzutu, dlatego możemy być zadowoleni" - powiedział w Rijadzie jadący samochodem Mini Jakub Przygoński, który zajął piąte miejsce na 8. etapie Rajdu Dakar.

"W pierwszej części odcinka było dużo kamieni, potem mokre wydmy, które tworzyły naprawdę mocny opór dla samochodu. Końcówka z długimi prostymi w stylu WRC. Cieszymy się z dnia przerwy. Może uda nam się pojechać do hotelu i zaliczyć prysznic z ciepłą wodą" - dodał Przygoński, który dzięki dobrej jeździe w niedzielę awansował w klasyfikacji generalnej i aktualnie plasuje się na 37. pozycji.

Niedzielny etap liczył 823 km, 346 km to odcinek specjalny. Poniedziałek jest dniem przerwy w rajdzie. (PAP)

mj/