Były partner oskarżony o podłożenie bomby. Zatrzymali go antyterroryści. Wcześniej znęcał się nad rodziną. Odpowie za usiłowanie zabójstwa

2023-01-19 09:54 aktualizacja: 2023-01-19, 15:13
Zatrzymany były partner kobiety, Fot. lubuska Policja
Zatrzymany były partner kobiety, Fot. lubuska Policja
Policja zatrzymała sprawcę odpowiadającego za podłożenie paczki z materiałem wybuchowym w domu w Siecieborzycach. 34-latek usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób oraz spowodowania obrażeń ciała 31-latki oraz dwójki dzieci. To były partner kobiety - poinformowała w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze prokurator Ewa Antonowicz. Mężczyzna był całkowicie zaskoczony zatrzymaniem - był przekonany, że śledczy nie dysponują absolutnie żadnym materiałem dowodowym w tej sprawie.

Jak poinformował rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gorzowie Wielkopolskim podinspektor Marcin Maludy, w poniedziałek mężczyzna wracał do kraju. Wtedy został zatrzymany w okolicach Zgorzelca. 34-latek poruszał się audi. Gdy wysiadł z samochodu został skuty w kajdanki, a policyjny saper sprawdził pojazd, którym się poruszał. Przeszukano też mieszkanie 34-latka. Tam śledczy znaleźli wiele śladów i dowodów potwierdzających, że to on skonstruował bombę i doprowadził do tego, że eksplozja w Siecieborzycach miała miejsce.

"Mężczyzna podczas zatrzymania był całkowicie zaskoczony. Był przekonany o tym, że śledczy nie dysponują absolutnie żadnym materiałem dowodowym w tej sprawie" - poinformował podinspektor Marcin Maludy.

Podkreślił, że mężczyzna nie docenił pracy śledczych, tymczasem oni dysponują mocnym materiałem dowodowym w tej sprawie.

"Policjanci rozpoczęli bardzo zaangażowane i intensywne czynności, które na początku miały za zadanie zabezpieczyć jak najwięcej śladów, które powstały na miejscu zdarzenia, ale też ustalić ostatecznie, kto jest odpowiedzialny za podłożenie tego ładunku i skonstruowanie materiału wybuchowego" - powiedział Maludy.

W domu w Siecieborzycach technicy przeprowadzili dokładne oględziny. Zabezpieczyli wiele śladów. "Jest ich kilkadziesiąt. Zostały przekazane do laboratorium kryminalistycznego, które analizuje wszystkie materiały pirotechniczne" - zaznaczył Maludy.

Wskazał też, że aktualnie przeprowadzane są ekspertyzy biegłych między innymi z dziedziny daktyloskopii (technika śledcza zajmująca się badaniami porównawczymi linii papilarnych dłoni - PAP), traseologii (technika ustalania osoby na podstawie śladów przemieszczania się pozostawionych na miejscu zdarzenia - PAP), biologii czy chemii.

"Na obecnym etapie gromadzone są dalsze dowody. Sprawa prowadzona jest przez Prokuraturę Okręgową w Zielonej Górze I Wydział Śledczy, która już przedstawiła mężczyźnie zarzuty usiłowania zabójstwa wielu osób przy użyciu materiału wybuchowego. 34-latkowi grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności" - podał Maludy.

Areszt i zarzut usiłowania zabójstwa

Jak przekazała prokurator Ewa Antonowicz 28 grudnia prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutów 34-latkowi, a następnie skierowała do sądu w Zielonej Górze wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu wobec mężczyzny. Wniosek został przez sąd uwzględniony i dzięki temu prokuratura z policją mogła zatrzymać podejrzanego.

Podkreśliła też, że z uwagi na to, iż podejrzany nie przebywał na terenie Polski, konieczne było przeprowadzenie czynności zmierzających do jego ujęcia. Podjęto współpracę z policją w Niemczech. Mężczyznę zatrzymano 16 stycznia w okolicach Zgorzelca.

"Prokurator wystąpiła ponownie z wnioskiem o utrzymanie tymczasowego aresztu i sąd przychylił się do tego wniosku. Postępowanie przygotowawcze jest w toku" - przekazała Antonowicz.

Dodała, że mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył obszerne wyjaśnienia. Pozostaje w areszcie tymczasowym.

Prokuratura zaznacza, że zabezpieczone zostały ślady, które mogą świadczyć o tym, kto podłożył tę paczkę. Antonowicz dodała, że prokuratura nie przekazuje szczegółowych informacji dotyczących dowodów i zabezpieczonych śladów w szczególności świadczących na niekorzyść podejrzanego.

"Te materiały, również zgodnie z procedurą karną, nie wszystkie są ujawnione samemu podejrzanemu" - powiedziała.

„Część tych śladów i zabezpieczonych dowodów jest jeszcze niejawna. Podejrzany nie ma jeszcze obrońcy. Czekamy też, aż laboratorium przekaże nam wszystkie opinie, wówczas być może będzie można zdradzić szczegóły odnośnie tych dowodów” – tłumaczyła prokurator.

Mężczyzna przed zatrzymaniem był pod stałym monitoringiem służb

Prokuratura podkreśla, że, już na początku śledztwa ws. wybuchu paczki, po weryfikacji uzyskanych przez śledczych informacji, wynikało, że sprawcą najprawdopodobniej jest były partner poszkodowanej kobiety – 34-letni Błażej K.

„Od razu też wdrożono współpracę międzynarodową. Niemiecka policja monitorowała tego mężczyznę przez cały czas, aby nie ukrył się przed organami ścigania i nie popełnił żadnego innego przestępstwa” – powiedziała PAP prokurator Antonowicz.

Śledczym zależało, żeby podejrzany został zatrzymany na terenie Polski, aby nie wydłużać procedury zmierzającej do postawienia go w stan oskarżenia.

„Wiedzieliśmy, że 34-latek zamierza wrócić do kraju 15-16 stycznia, a więc akcja związana z zatrzymaniem była przygotowana wcześniej” – dodała prokurator, podkreślając, że przygotowano również dokumentację związaną z Europejskim Nakazem Aresztowania, na wypadek, gdyby jednak podejrzany zdecydował się na ukrywanie zagranicą.

„Mężczyzna był jednak na tyle przekonany, że jest bezkarny, że wrócił do Polski” – powiedziała rzeczniczka zielonogórskiej prokuratury.

Antonowicz zaznaczyła, że od samego początku w sprawie podjęto współpracę międzynarodową. Zaangażowane zostały także różne służby.

"Cały czas wiedzieliśmy, gdzie jest ten mężczyzna i mieliśmy pewność, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to będzie możliwe jego ujęcie tuz po przekroczeniu granicy" - mówiła.

Dodała, że istniała także obawa, że mężczyzna zbiegnie i będzie ukrywał się na terenie Niemiec.

"Byliśmy na to przygotowani i ta procedura Europejskiego Nakazu Aresztowania była przygotowywana. Na szczęście nie musieliśmy z niej korzystać" - powiedziała.

34-latek znęcał się wcześniej nad rodziną

"34-latek był już wcześniej znany organom ścigania" - podała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze.

Rok temu Prokuratura Rejonowa w Żaganiu oskarżyła 34-latka o to, że w okresie od grudnia 2020 roku do sierpnia 2022 r. znęcał się psychicznie nad 31-letnią pokrzywdzoną poprzez wszczynanie awantur domowych, poniżanie, wyzywanie słowami powszechnie uznanymi za wulgarne i obelżywe, ograniczanie kontaktów z rodziną i znajomymi oraz uzależnienie finansowe.

"Ponadto 14 sierpnia 2021 roku spowodował u pokrzywdzonej obrażenia w postaci stłuczenia uda, co naruszało czynności narządu ciała na okres poniżej 7 dni (...) Podejrzany był silnie skonfliktowany z pokrzywdzoną na tle opieki nad wspólnym dzieckiem, 3-letnim synkiem, który również doznał obrażeń w wyniku eksplozji" - podała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze.

Mężczyźnie grozi kara dożywotniego więzienia

Do tragedii doszło 26 grudnia we wsi Siecieborzyce, w pow. żagańskim. Przed domem, w którym wraz z dwójką dzieci i rodzicami mieszkała 31-letnia Urszula, ktoś zostawił pakunek, który - najprawdopodobniej został wniesiony do domu przez jednego z domowników. W momencie, kiedy 31-latka w kuchni otwierała paczkę doszło do eksplozji. W wybuchu ciężko ranna została 31-latka oraz dwójka jej dzieci.

W domu w tym czasie przebywali rodzice kobiety, którzy nie zostali pokrzywdzeni na skutek wybuchu.

Ranna kobieta została zabrana do szpitala w Zielonej Górze przez śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i od razu trafiła na salę operacyjną. Jej dzieci do tego samego szpitala przewieziono karetkami. Lekarze musieli także je operować.

autorzy: Aleksandra Kuźniar, Marcin Chomiuk, Piotr Doczekalski

kw/