Mer Lwowa: sprawa Leopardów dla Ukrainy - myślę, że ten mur runie, jak runął mur berliński

2023-01-21 16:17 aktualizacja: 2023-01-21, 19:25
Mer Lwowa Andrij Sadowy, fot. PAP/ Tytus Żmijewski
Mer Lwowa Andrij Sadowy, fot. PAP/ Tytus Żmijewski
Myślę, że w sprawie przekazania przez Niemcy czołgów Leopard Ukrainie ten mur runie, jak runął mur berliński - powiedział sobotę w Bydgoszczy mer Lwowa Andrij Sadowy. Podkreślił, że obecnie Ukraina najbardziej potrzebuje Leopardów, śmigłowców i Patriotów.

Mer Lwowa był gościem Campus Academy, będącego kontynuacją Campusu Polska Przyszłości, organizowanego latem w Olsztynie. Wydarzenie w Bydgoszczy było pierwszym z cyklu kilku spotkań zaplanowanych na najbliższe miesiące.

Sadowy podkreślił, że w piątek oczekiwano na wyniki rozmów w Ramstein, na decyzję o wysłaniu czołgów Leopard do Ukrainy, ale tak się nie stało. "Niemcy jeszcze kręcą, ale myślę, że ten mur runie, jak runął mur berliński" - dodał.

Mer Lwowa, zwracając się do uczestników spotkania powiedział, że Ukraina to państwo niezłomne.

"Jesteście wolnymi ludźmi wolnego świata, my też jesteśmy wolnymi ludźmi. Ale wasza niepodległość jest stała, a u nas niepodległość to długi czas, ostatnie 30 lat to było przygotowane się do narodzin państwa. Teraz cały świat widzi to państwo - piękne, potężne, niezłomne" - mówił Sadowy.

Mer podkreślił, że Lwów od początku wojny wiele razy był atakowany rosyjskimi rakietami, zginęli ludzie, jest dużo poszkodowanych osób.

"Lwów od początku wojny jest dużym hubem międzynarodowym, przez który przeszło około 5 mln osób, których przyjmowały następne miasta - Przemyśl, Rzeszów, Lublin, Kraków, Warszawa, Bydgoszcz. Codziennie przyjmujemy rannych, od początku wojny do Lwowa trafiło około 75 tys. rannych. Mamy we Lwowie duży szpital komunalny. Celem mojego życia jest stworzenie teraz potężnego systemu rehabilitacji. Myślę o tym, żeby były dobre operacje, protezy tymczasowe i stałe, rehabilitacja psychologiczna i fizyczna, ale też mieszkania i praca dla poszkodowanych" - zaznaczył Sadowy.

Mer podkreślił, że we Lwowie wszystko działa, "toczy się normalne życie w czasie wojny".

"Codziennie są alarmy, schodzimy do schronów, wychodzimy i pracujmy, dzieci idą do szkoły. Mój dzień to pomaganie mieszkańcom, wojskowym, uchodźcom. Wzmacniamy siły obrony terytorialnej cały czas. Każdego dnia mamy dwa, trzy pogrzeby chłopaków, którzy oddali życie. Jednak mamy w środku taką siłę, która nas trzyma - to wiara w naszą przewagę, w nasze zwycięstwo" - zapewnił mer.

Sadowy przyznał, że to, co możliwe jest dzisiaj we Lwowie, to nie jest możliwe w Charkowie, Chersoniu czy Mikołajowie, gdzie sytuacja jest bardzo ciężka. Władze Lwowa, z myślą o poszkodowanych w wojnie, zamierzają przebudować miasto.

"Wszytko musi być przebudowane nie tylko we Lwowie, w Ukrainie, ale w całej Unii Europejskiej, w świecie. Jest pytanie, jak świat podszedł do tej sytuacji, dlaczego świat nie był przygotowany? Ukraina walczy przecież ile lat, ale wszyscy patrzyli, że to dzieje się gdzieś tam, lokalnie. Nie ma dzisiaj lokalnych wojen, bo ludzie oddają życie, a to jest najdroższe - za naszą i waszą wolność" - argumentował.

Mer Lwowa, pytany przez jednego z uczestników jakiej pomocy obecnie najbardziej potrzebuje Ukraina, odpowiedział, że potrzebne są Leopardy, śmigłowce i Patrioty. (PAP)

Autor: Jerzy Rausz

mj/