Ptasia grypa H5N1 po raz pierwszy pojawiła się w Chinach w 1996 r. Od tego czasu występowała u zwierząt stosunkowo rzadko. W 2022 r. po raz pierwszy wywołała największą i najgroźniejszą jak dotąd epidemię - na całym świecie zaatakowała ptaki dzikie i hodowlane, a także inne gatunki zwierząt. Nie ma na razie oznak, że ptasia grypa H5N1 może wywołać pandemię taką jak COVID-19, trzeba jednak być przygotowanym nawet na najgorszy scenariusz – twierdzą specjaliści Brytyjskiej Agencji Bezpieczeństwa Zdrowia (UKHSA).
W podobnym tonie wypowiada się wirusolog Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie prof. Krzysztof Pyrć. Podkreśla on, że trzeba zastanowić się nad zagrożeniem w kontekście tego, czy Polska ma dostęp do materiałów strategicznych, takich jak szczepionki, które byłyby kluczowe w momencie wybuchu kolejnej epidemii czy pandemii.
"Po drugie – warto zidentyfikować kanały dystrybucji dla leków przeciwwirusowych. Przypominam, że wirus grypy jest zupełnie inny niż koronawirus. W przypadku wirusa H5N1 śmiertelność jest znacznie wyższa niż COVID-19, jednak już na starcie mamy leki i szczepionki. W razie negatywnego scenariusza kluczowe będzie to, aby jak najszybciej je zdobyć w ilości odpowiedniej, aby zabezpieczyć społeczeństwo" - stwierdził w rozmowie z PAP prof. Pyrć.
Kolejna ważna - zdaniem prof. Pyrcia - kwestia to ustalenie procedur zachowania. "Nie znam żadnych planów dotyczących tego, jak powinna zareagować Polska i jakie działania podjąć, jeżeli pojawi się kolejna pandemia. Mówię o tym od do dłuższego czasu: warto byłoby zastanowić się na spokojnie, jakie scenariusze są właściwe w zależności od typu wirusa, sposobu przenoszenia się między ludźmi i jego śmiertelności. Warto wcześniej przemyśleć, jak zareagować, żeby uniknąć absurdów" - powiedział.
"Wielka Brytania już kilka tygodni temu ogłosiła, że przygotowuje takie scenariusze" - zauważył prof. Pyrć. Istotne, jego zdaniem, jest to, by wszelkie tego typu plany były powszechnie dostępne. "Scenariusze będą działać tylko wtedy, gdy np. lekarze, policjanci, wojsko i inni będą mogli wcześniej zapoznać się z pomysłami i podjąć dyskusje w temacie. Powinniśmy również przemyśleć stworzenie w Polsce procedury na kształt europejskiego scientific advice mechanism, czyli doradztwa naukowego z prawdziwego zdarzenia" - wskazał.
Powszechność i dostępność procedur działania na wypadek kolejnej epidemii jest w opinii prof. Pyrcia kluczowa. "Możliwe przecież, że gdzieś w tajnej dokumentacji wojskowej takie procedury już istnieją. Będę one jednak kompletnie nieskuteczne, jeżeli nie będziemy ich znali" - zauważył.
"Aktualnie mamy do czynienia z sytuacją prepandemiczną. Wirusa H5N1 znamy mniej więcej od 25 lat. Na początku wzbudzał on bardzo duże emocje, ponieważ ma bardzo wysoką śmiertelność u ludzi. Na nasze szczęście nie przenosi się między ludźmi" - podkreślił Pyrć.
Przypomniał jednocześnie sytuację z 2011 roku, kiedy holenderski naukowiec Ron Fouchier prowadził badania nad ewolucją wirusa H5N1. "Pokazał, że jeżeli seryjnie zakaża się zwierzęta - on wykorzystał fretki - to wirus adaptuje się do organizmu ssaków. Mówiąc wprost, wirus uzyskuje zdolność do przenoszenia się między nimi. Oznacza to, że scenariusz powstania wariantu przenoszącego się między ludźmi jest realny" - powiedział prof. Pyrć.
"W zeszłym roku doszło do kolejnego wymieszania się tego wirusa z innymi szczepami. To nadal jest wirus H5N1, jednak znacząco zmieniła się jego dystrybucja. Ostatnio notujemy największą w historii pandemię wśród ptactwa. Ogniska znajdują się na całym świecie, są bardzo duże i co gorsza wirus zaczął przenosić się na ssaki. W listopadzie ubiegłego roku zakaziła się ferma norek w Hiszpanii, a ostatnio docierają do nas niepokojące informacje o masowych zgonach ssaków morskich" - zauważył.
Prof. Pyrć: obecnie ryzyko dla człowieka jest oceniane jako niskie
Prof. Pyrć zastrzegł jednocześnie, że "obecnie ryzyko dla człowieka jest oceniane jako niskie". "Nie ma jeszcze transmisji między ludźmi, a potencjalna adaptacja wirusa prawdopodobnie zmniejszy jego zjadliwość. Chociaż najbardziej prawdopodobne jest, że zagrożenie samo wygaśnie, powinniśmy brać pod uwagę każdą możliwość. Nie chodzi o to, by straszyć, warto jednak myśleć strategicznie. Nie trzeba wydawać wielkich pieniędzy na tym etapie, ale zróbmy plany. Wtedy jest szansa, że 'zima nie zaskoczy drogowców'" - stwierdził prof. Pyrć.
"Ostatnie czego potrzebujemy - po pandemii koronawirusa i przy dramacie wojny - to kolejna pandemia, która sparaliżowałaby kraj. Szczególnie, że szczepionki i leki istnieją. Pytanie tylko: jak byłoby z ich dostępnością?" - powiedział prof. Pyrć.
Światowa Organizacja Zdrowia od 2003 r. odnotowała u ludzi 868 zakażeń tym patogenem. Spośród tych infekcji aż 457 zakończyło się zgonem zainfekowanych pacjentów. (PAP)
Autorka: Agata Zbieg
js/