Europosłanka Zalewska: to rynek powinien zdecydować, czy silnik elektryczny jest lepszy od spalinowego, a nie totalitarny nakaz

2023-03-17 06:39 aktualizacja: 2023-03-17, 11:07
Europosłanka PiS Anna Zalewska, fot. PAP/Rafał Guz
Europosłanka PiS Anna Zalewska, fot. PAP/Rafał Guz
Rynek, a nie odgórny nakaz, powinien zdecydować, czy silnik elektryczny jest lepszy od spalinowego - mówi w rozmowie z PAP eurodeputowana PiS Anna Zalewska, członkini Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI) Parlamentu Europejskiego.

"Uśmiercenie silnika spalinowego nie jest dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że przechodzi on różnego rodzaju ulepszenia - żeby był bardziej wydajny, żeby mniej emitował. Gdyby silnik spalinowy rzeczywiście był gorszy od elektrycznego, to rynek powinien o tym zdecydować, a nie totalitarny zakaz i nakaz. Jest to wbrew traktatom UE" - podkreśla Zalewska.

"Poza tym warto sobie uświadomić, że 'silnik spalinowy' to nie tylko samo urządzenie, ale około 17 mln miejsc pracy' to są szkoły' to są badania naukowe, to jest sprzedaż, handel" - dodaje.

Jak zaznacza polska polityk, unijne prawo klimatyczne, które zakłada zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych po 2035 roku skupia się tylko na jednym parametrze, jakim są bezpośrednie emisje wynikające ze spalania paliwa. Pomija natomiast cały szereg negatywnych konsekwencji społecznych, które potencjalny zakaz wywoła.

"Jak w każdym dokumencie klimatycznym nie pokazano jakie będą skutki społeczne. Skupiono się tylko i wyłącznie na absolutnie utopijnym pomyśle i celu" - ubolewa eurodeputowna.

"Komisja, która jest autorem pakietu Fit for 55 przezornie przemilcza też wiele innych rzeczy. Jak chociażby to, że pierwiastki konieczne do produkcji baterii wydobywa się takimi samymi metodami jak węgiel brunatny; że do ich wydobywania wykorzystuje się pracę dzieci; że w tej chwili baterie są nieutylizowalne; że cena litu w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosła z 6 tys. dolarów za tonę do 81 tys. dolarów. O czym to wszystko świadczy? Że piszący to prawo nie wzięli pod uwagę liczb, danych, interesu ekonomicznego, prognoz, tylko kierowali się ideologicznym celem" - diagnozuje Zalewska.

Dodaje też, że "w normalnych warunkach, w sprawnie działającym, demokratycznym państwie, wprowadzenie prawa, które niemal z dnia na dzień - bo 13 lat w przypadku motoryzacji to bardzo mało - likwiduje całą branżę przemysłu na rzecz innej, zaowocowałoby natychmiast wszczęciem śledztwa i powstaniem parlamentarnej komisji badającej ewentualną korupcję i lobbing".

"Pamiętam, kiedy w pandemii rozpoczęliśmy zdalnie prace nad prawem klimatycznym, to pytałam wiceszefa KE Fransa Timmermansa o konkretne liczby, dane, statystyki, konkretne prognozy. Ten odpowiedział jedynie, że pandemię trzeba wykorzystać na doprowadzenie do upadku starego świata i wywołania narodzin nowego; na rewolucję. Chciałabym tylko przypomnieć, że cechą każdej cywilizacji jest to, że buduje ona na doświadczeniu przodków, tradycji, zgromadzonym materiale empirycznym; ulepsza istniejące już rozwiązania. Burzenie i zaczynanie czegoś całkowicie od nowa - pod emocjonalnym pretekstem bliżej niesprecyzowanej ogólnoludzkiej szczęśliwości - to cecha barbarzyństwa" - podsumowuje Anna Zalewska.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

mj/