Hugh Grant znowu szokuje. Skrytykował film, który przyniósł mu ogromny sukces

2023-03-23 20:27 aktualizacja: 2023-03-24, 09:39
Hugh Grant. Fot. PAP/DPA/Monika Skolimowska
Hugh Grant. Fot. PAP/DPA/Monika Skolimowska
Dzięki roli w tym filmie kariera Hugh Granta nabrała rozpędu, a on sam zaczął być uznawany za jednego z największych ekranowych amantów. Mowa o słynnej komedii romantycznej „Cztery wesela i pogrzeb” z 1994 roku. Jak się okazuje, wcielający się w głównego bohatera Grant początkowo zupełnie nie wierzył w to, że ten film może odnieść sukces. W czasie pracy nad obrazem aktor zwierzył się Samowi Neillowi, że jego nowy projekt to „katastrofa” i „kompletne g***no”.

Brytyjska komedia romantyczna „Cztery wesela i pogrzeb” to opowieść o wzbraniającym się przed ożenkiem wiecznym kawalerze o imieniu Charles, który zmienia swoje podejście do ślubu pod wpływem pięknej Amerykanki poznanej na weselu przyjaciół. W obsadzie filmu znaleźli się m.in. Hugh Grant, Andie MacDowell, Kristin Scott Thomas i Rowan Atkinson. Produkcja w reżyserii Mike’a Newella trafiła do kine w 1994 roku i z miejsca stała się kasowym hitem – zarobiła na całym świecie przeszło 245 mln dolarów. 

Komedia nakręcona na podstawie scenariusza Richarda Curtisa została doceniona nie tylko przez widzów, ale i krytyków. Prócz dwóch nominacji do Oscara – za najlepszy film i scenariusz oryginalny, produkcja zdobyła cztery nagrody BAFTA, statuetkę AACTA i Cezara od francuskiej Akademii Sztuki i Techniki Filmowej. Odtwórca głównej roli otrzymał zaś za swoją kreację pierwszy i, jak na razie, jedyny Złoty Glob. Dla Hugh Granta rola w filmie „Cztery wesela i pogrzeb” była zresztą milowym krokiem w karierze. Po występie w tej kipiącej angielskim humorem komedii aktor mógł przebierać w ofertach. W kolejnych latach zagrał on w takich kinowych hitach, jak „Notting Hill”, „To właśnie miłość” czy „Dziennik Bridget Jones”, ugruntowując swój status ekranowego amanta. 

Jak się okazuje, sam Grant podczas pracy na planie zupełnie nie wierzył w sukces tej komedii. Opowiedział o tym w swojej autobiografii Sam Neill. Na kartach wydanej 21 marca książki „Did I Ever Tell You This?” słynny nowozelandzki aktor przytacza rozmowę, jaką odbył z Grantem, gdy ten pracował nad tym filmem. „Umówiliśmy się na kolację w Londynie. Gdy zapytałem go, co porabia, odparł: +Och, kręcę teraz kompletne g***no zatytułowane +Cztery wesela i pogrzeb+. Mike Newell nie poznałby się na komedii, nawet gdyby się o nią potknął. To katastrofa. Horrendalna bzdura” – stwierdził Grant. 

Sam Grant, poproszony przez portal „IndieWire” o komentarz do słów Neill, przyznał, że jego kolega po fachu dobrze zapamiętał ich rozmowę. Zaznaczył jednak, że nie tylko on wątpił w sukces uznawanej dziś za kultową komedii. „To prawda, wszyscy uważaliśmy, że nakręciliśmy koszmarny film. Dopiero pierwsze recenzje wyprowadziły nas z błędu. Oczywiście myliłem się, a ten film odmienił moje życie. To był początek wielkiej przyjaźni z Richardem Curtisem. Zawsze będę żywił ogromny szacunek do Mike’a Newella, który nauczył mnie wielu rzeczy” – wyznał brytyjski gwiazdor. (PAP Life)

kgr/