Cher o swoim ostatnim spotkaniu z Tiną Turner opowiedziała w wywiadzie dla amerykańskiej stacji informacyjnej MSNBC. „Wiem, że wszyscy są bardzo smutni, ale prawda jest taka, że ona walczyła z chorobą przez tak długi czas i była tak silna, jak można się było tego spodziewać. Pod koniec powiedziała mi jednak: +Jestem naprawdę gotowa na śmierć. Po prostu nie chcę już tego znosić+”. Wspominając ostatnią wizytę w położonym nad Jeziorem Zuryskim domu, Cher wyznała, że Turner - mimo bólu - była pogodna. „Była naprawdę szczęśliwa. Tak, jak za pierwszym razem, gdy ją odwiedziłam, leżała na tym małym szezlongu, z którego patrzyła na jezioro. Powiedziała: +Nie mogę tak spędzać zbyt wiele czasu+, a pięć godzin później śmiałyśmy się jak szalone” - wspomniała.
Cher stwierdziła też, że jej przyjaciółka nie chciała, by ludzie mówili o jej chorobie i cierpieniu. „Nie chciała, by ludzie o tym wiedzieli, ale miała w domu swoją maszynę do dializy” – powiedziała. Złożyła też hołd zmarłej. „W naszym pokoleniu nie było drugiej takiej osoby. Nie było innej osoby, która nawet mogłaby zbliżyć się do jej poziomu” - powiedziała.
Cher czerpała od Tiny dużo pozytywnej energii i ma wrażenie, że Tina również ją od niej brała i że łączyła je „idealna przyjaźń”. „Może nie wygrała każdej bitwy, ale walczyła w każdej wojnie. Walczyła o wszystko, w co wierzyła” – dodała artystka, która poznała Tinę Turner w czasach, gdy ta była w toksycznym związku z Ikiem Turnerem. Stwierdziła też, że już wówczas ją wspierała i była przeszczęśliwa, gdy widziała, jak ta uwalnia się ona od okrutnego męża. „Widać było, że jest w stanie wziąć głęboki oddech. Tak, jej nowe życie było jak wielki, świeży oddech” – dodała Cher.
Tina Turner zmarła 24 maja w swoim domu w szwajcarskim Küsnacht. Jak poinformował jej rzecznik Bernard Doherty, śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych. Wiadomo jednak, że wokalistka od lat chorowała na raka jelita grubego, nadciśnienie i nerki. (PAP Life)
kgr/