Rola jachtu "Andromeda” w sprawie wysadzenia Nord Stream. Prokuratura zabrała głos

2023-06-22 06:40 aktualizacja: 2023-06-22, 13:26
Nord Stream, wyciek gazy, Fot. PAP/Newscom/DANISH DEFENCE
Nord Stream, wyciek gazy, Fot. PAP/Newscom/DANISH DEFENCE
Załoga jachtu miała 12-godzinny postój w polskim porcie, nie dokonywała wtedy załadunku. Była też kontrolowana przez polską Straż Graniczną – takie, jak informuje czwartkowa "Rzeczpospolita", są najnowsze ustalenia polskiego śledztwa.

"Stwierdzenie zawarte w publikacji The Wall Street Journal, jakoby Polska stanowiła hub logistyczny dla operacji wysadzenia Nord Stream jest całkowicie nieprawdziwe i nie znajduje oparcia w materiale dowodowym śledztwa” – przekazała "Rz" Prokuratura Krajowa.

PK prowadzi własne postępowanie w sprawie wysadzenia pod koniec września nitek bałtyckiego gazociągu Nord Stream i Nord Stream 2, którymi transportowano rosyjski gaz do Niemiec - czytamy.

Gazeta podaje, że polscy śledczy nie wykluczają, że "Andromeda" mogła raczej mieć inny cel niż sabotaż – posłużyć skierowaniu sprawy na ślepy tor.

"RZ" informuje, że śledztwo prowadzone przez Pomorski Wydział do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Gdańsku nie potwierdza brzmiącej sensacyjnie wersji strony niemieckiej, że za wybuchem mogła stać załoga jachtu "Andromeda”. "WSJ” ujawnił, że jacht pływał wokół każdego z miejsc, w których chwilę później miały miejsce wybuchy – użyto do tego oktogenu. Brak jest na to bezpośrednich dowodów – odpowiedziała "Rz” prokuratura.

Z nowych ustaleń polskich śledczych - jak podaje dziennik -wynika, że jacht przypłynął do Polski z Wiek – wodniackiej wioski na wyspie Rugia w Niemczech, a na jego pokładzie znajdowało się sześć osób. Zacumował w jednym z polskich portów na 12 godzin i po tym czasie opuścił polskie wody terytorialne.

"Z ustaleń śledztwa wynika, że podczas postoju jachtu w polskim porcie nie dokonywano na jego pokład załadunku żadnych przedmiotów, a załoga jachtu była poddana kontroli przez polską Straż Graniczną” – przekazała 'Rz" PK. Prokuratura Krajowa zaznaczyła też, że "brak jest jakichkolwiek dowodów, które wskazywałyby na udział obywateli polskich w wysadzeniu rurociągu Nord Stream". Członkowie załogi posiadali bułgarskie paszporty. (PAP)

mmi/