Minister Maląg: doszło do uprzedmiotowienia kobiet, mówimy głośne "nie"

2023-07-21 14:59 aktualizacja: 2023-07-21, 18:14
Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. Fot. PAP/Piotr Nowak
Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. Fot. PAP/Piotr Nowak
To, co się wydarzyło, to coś bardzo złego. Doszło do uprzedmiotowienia kobiet. Mówimy głośne nie – powiedziała w piątek minister rodziny Marlena Maląg w oświadczeniu dotyczącego sytuacji pani Joanny, wobec której interweniowali funkcjonariusze policji.

W piątek minister Maląg zwróciła uwagę, że to, co stało się w ostatnim czasie było bardzo złe.

"My przede wszystkim, jako kobiety, jako Polki mówimy głośne nie. Nie wolno wykorzystywać osobistej tragedii do manipulowania informacją i falą hejtu. Donald Tusk, jako naczelny hejter naszego kraju, dzieli społeczeństwo" – mówiła.

Uprzedmiotowienie kobiet

"Zdarzyło się coś bardzo złego. Bardzo złego, bo doszło do uprzedmiotowienia kobiet. My mówimy głośne nie" – przekazała w oświadczeniu minister Maląg.

Zaapelowała, aby padły słowa przeprosin za to, co się wydarzyło i za złe działania przeciwko drugiemu człowiekowi. "To apel o odpowiedzialność. Zarówno dla hejtera kraju, jak i przyjaciół, stacji TVN, ale także opozycji" – wyjaśniła.

"Atak na kobiety, lekarki, policjantki, czy państwo zdajecie sobie sprawę, do czego to może doprowadzić?" – mówiła.

"Odpowiedzialna kobieta dzwoni, informuje, że dzieje się coś złego. A cóż się stanie, kiedy teraz ktoś zawaha się i ta pomoc nie dotrze na czas. Czy chcecie wziąć odpowiedzialność za życie i zdrowie drugiego człowieka?" – kontynuowała minister.

Dodała, że lekarzom, policjantom, którzy każdego dnia ratują zdrowie i życie Polaków należy się podziękowanie i szacunek.

"Apelujemy do państwa o zaprzestanie fali hejtu, nienawiści, tego cynizmu, który jest uprawiany" – mówiła.

"Przekazujmy rzetelną wiedzę dla Polaków. Budujmy Polskę! Działamy dla Polski, dla Polaków, z miłości do Polski" – podsumowała.

Stanowisko Komendy Głównej Policji

W środę Komenda Główna Policji w przesłanym stanowisku podała, że interwencja policjantów nastąpiła po zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej jego pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia. Według KGP kobieta miała przyznać, że zażyła środki kupione przez internet i odmówiła przekazania szczegółów dotyczących tego zakupu.

"W tej sytuacji, zgodnie z obwiązującym prawem (art. 124 ustawy Prawo farmaceutyczne – nielegalny obrót produktem leczniczym), policja musiała zabezpieczyć nośniki (telefon komórkowy oraz laptop), z których dokonano transakcji, aby pozyskać informacje na temat osoby, rozprowadzającej produkty, mogące zagrażać życiu lub zdrowiu innych osób" – podała KGP.

W czwartek, podczas briefingu prasowego, komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk wyraził szczere ubolewanie wobec niezwykle trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znalazła się pani Joanna, ale zaznaczył, że ta sytuacja nie była winą policji.

Podkreślił, że głównym motywem działania policji wobec kobiety, która zażyła tabletkę poronną, było podejrzanie możliwości dokonania próby samobójczej.

Na briefingu zaprezentowano zanonimizowane i pozbawione informacji stanowiących tajemnicę lekarską nagrania z rozmów lekarki z numerem 112 i jej rozmowy z oficerem dyżurnym krakowskiej komendy miejskiej policji. Z nagrania wynika, że lekarka zawiadomiła operatora numeru 112 o sytuacji, w której dziewczyna chce targnąć się na swoje życie, ponieważ usunęła ciążę.

KGP przekazała, że interwencja funkcjonariuszy nastąpiła po zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej jego pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia. Według policji w sprawie istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła.

"Chcę jasno i wyraźnie podkreślić, że pani Joanna ani przez moment nie była osobą zatrzymaną. Ani przez moment nie wykonywaliśmy czynności ukierunkowanych na jej osobę. Jedyne, co robiliśmy, to wszystko, aby nie dopuścić do zamachu samobójczego i aby zabezpieczyć dowody pozwalające nam na zidentyfikowanie osób, które sprzedały jej te medykamenty i sprawdzenie po pierwsze legalności, a przede wszystkim bezpieczeństwa tych środków, które zostały przez panią Joannę zakupione, a być może zakupione też przez inne osoby" – powiedział Szymczyk. (PAP)

Autorki: Katarzyna Herbut, Iga Leszczyńska

pp/