Centroprawicowa Partia Ludowa (PP), która wygrała wybory zdobywając w 350-osobowym Kongresie Generalnym, niżej izbie parlamentu Hiszpanii, 136 mandatów, czeka trudne zadanie zapewnienia wotum zaufania dla gabinetu pod kierownictwem jej szefa Alberto Nuneza Feijoo.
Deklaracje hiszpańskich ugrupowań
Nawet z 33 głosami poparcia od posłów prawicowej Vox oraz dwoma możliwymi od deputowanych regionalnych ugrupowań z Nawarry i Wysp Kanaryjskich wykonanie zadania sformowania rządu na bazie partii centroprawicowych wydaje się jednak mało prawdopodobne.
Przesłanką do takiego twierdzenia są wtorkowe deklaracje władz ugrupowań separatystycznych z Kraju Basków i Katalonii. Licząca w izbie pięciu posłów, Nacjonalistyczna Partia Basków (PNV) odrzuciła już samą możliwość prowadzenia negocjacji w sprawie poparcia dla gabinetu Feijoo, który dziś może liczyć na poparcie 171 posłów.
Łatwiej do dającej wotum zaufania w Kongresie liczby 176 głosów mógłby dojść blok ugrupowań lewicowych i separatystycznych pod kierownictwem szefa Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), dotychczasowego premiera Hiszpanii Pedro Sancheza.
PSOE przy wsparciu skrajnie lewicowych partii z bloku Sumar oraz mniejszych ugrupowań separatystycznych i regionalnych mogłaby do swoich 122 mandatów dołożyć 57 głosów, co dałoby 179 mandatów.
Problem stanowią jednak żądania kierowane przez separatystów, głównie katalońskich. Według dziennika “ABC” posiadająca w Kongresie siedmiu deputowanych partia Razem dla Katalonii (Junts/JxCat) domaga się m.in. amnestii dla katalońskich polityków, skazanych za zorganizowanie nielegalnego referendum niepodległościowe w 2017 r., a także zezwolenia na nowy, wiążący plebiscyt w sprawie możliwości secesji.
Większość cytowanych przez hiszpańskie media komentatorów twierdzi, że Sanchez nie zdecyduje się na tak daleko idące ustępstwa wobec partii założonej przez byłego premiera Katalonii Carlesa Puigdemonta, ściganego od 2017 r. za współudział w organizacji referendum niepodległościowego, nieuznanego przez Madryt.
Trudnością w porozumieniu z Junts stanowić będzie poniedziałkowe żądanie hiszpańskiej prokuratury pod adresem Sądu Najwyższego o wystawienie kolejnego europejskiego nakazu aresztowania wobec Puigdemonta, który obecnie pełni funkcję deputowanego w Parlamencie Europejskim.
Konsultacje z monarchą
Jak wynika z przepisów i zwyczajów hiszpańskiej demokracji, po utworzeniu grup parlamentarnych w Kongresie Deputowanych, spodziewanego po 17 sierpnia, który jest dniem inauguracji nowej izby, król Hiszpanii Filip VI powinien zaprosić na rozmowy nie tylko lidera zwycięskiej w wyborach Partii Ludowej, ale też przywódcę socjalistów. Obaj bowiem mają teoretycznie niemal równe szanse na sformowanie gabinetu.
Monarcha zasięgnie też opinii przedstawicieli wszystkich ugrupowań, które zdobyły mandaty w niedzielnych wyborach. Po co najmniej tygodniu rozmów powinna zapaść decyzja, dotycząca daty głosowania nad kandydatem na premiera, czyli osobą o największych szansach na sformowanie stabilnego gabinetu.
Po trwającej zazwyczaj kilkanaście godzin debacie plenarnej w Kongresie Deputowanych na drugi dzień po jej rozpoczęciu powinno dojść do głosowania wotum zaufania dla kandydatury premiera. Do jego przyjęcia potrzebna jest zgoda większości członków 350-osobowej izby.
Jeśli w trakcie pierwszego głosowania kandydat na premiera nie otrzyma większości bezwzględnej, oznacza to, że należy powtórzyć głosowanie po upływie 48 godzin. W drugim głosowaniu do uzyskania wotum zaufania potrzebna jest już tylko większość zwykła.
W przypadku, gdyby drugie głosowanie nie przyniosło rezultatu mogą zostać rozpisane nowe wybory. Wcześniej jednak, jak dowodzą zwyczaje hiszpańskiej demokracji, nawet przez dwa miesiące, czyli do października, mogą trwać negocjacje, służące powstaniu rządu na bazie kompromisu pomiędzy partiami.
Jeśli również to rozwiązanie nie przyniesie efektu, wówczas ogłaszana jest data nowych wyborów.
W 2019 r. po kwietniowych wyborach, które po dwóch głosowaniach w Kongresie nie wyłoniły rządu, król Filip VI zdecydował jeszcze przeprowadzić tzw. rozmowy ostatniej szansy, które służyły uniknięciu wyborów i sformowaniu mniejszościowego rządu.
To rozwiązanie także było nieskuteczne, w konsekwencji czego hiszpański monarcha zadecydował o kolejnych wyborach, które odbyły się w listopadzie 2019 r. W ich efekcie powstała koalicja na bazie socjalistów i bloku radyklanej lewicy Unidas Podemos, grupującego większość partii, które w niedzielę poszły do wyborów pod szyldem ruchu Sumar.
Podobny impas w tworzeniu rządu, z przerwą pomiędzy wyborami wynoszącą około pół roku, miał miejsce w 2015 r.
Ostatnią szansą na uniknięcie nowych wyborów w przypadku impasu politycznego jest możliwość powołania przez króla tzw. rządu technicznego, którego szefem byłaby osoba spoza środowiska politycznego. Opcja ta wydaje się być dziś jednak mało prawdopodobna.
Marcin Zatyka (PAP)
pp/