Z ulic Grochowa pod Kongres – historia za stalową tkaniną dla Eisenhowera

2020-09-21 08:23 aktualizacja: 2020-09-23, 20:26
David Eisenhower, wnuk prezydenta Dwight Eisenhowera. Fot. PAP/EPA/SHAWN THEW
David Eisenhower, wnuk prezydenta Dwight Eisenhowera. Fot. PAP/EPA/SHAWN THEW
Większa niż Panorama Racławicka i odporna na wiatry, mróz i postrzały. Stalową tkaninę - otwartą w czwartek w Waszyngtonie koło Kongresu i honorującą 34. prezydenta USA Dwighta Eisenhowera - wykonał wychowany na Grochowie architekt Tomasz Osiński. „Pomógł upór i to, że przeszedłem szkołę ulicy” – mówi PAP.

Stalowa tkanina projektu architekta Franka Gehry’ego to pierwsza taka instalacja na świecie. Ma 150 na 20 metrów i skonstruowana jest ze specjalnej mieszanki nierdzewnej cienkiej stali. Instalację w ramach miejsca upamiętniającego Eisenhowera wkomponowano między rządowe budynki w pobliżu gmachu Kongresu. Podświetlany na niej w nocy szkic przedstawia brzegi Normandii.

„Wykonanie projektu trwało dwa lata, a wcześniejsze przygotowania osiem. Wszystko trzeba było wymyślić - nowe technologie, maszyny, programy komputerowe. Nie było nikogo, kto mógłby w tym pomóc, bo nikt w tym nie miał doświadczenia” – tłumaczy Osiński.

Rozmówca PAP mówi o „kilkunastoletniej bitwie” i przyznaje, że był to „najtrudniejszy projekt, jaki wykonał”. „Powiedziałem Frankowi Gehry’emu (główny architekt miejsca upamiętniającego Eisenhowera), że tkaninę da się wykonać, kiedy nie miałem pojęcia, jak ją zrobić” – relacjonuje. Finalny efekt przedstawia się imponująco - stalowa instalacja z kilkuset panelami spełnia wszystkie kryteria i standardy.

Z Gehrym, znanym m.in. z projektu muzeum Guggenheima w Bilbao czy hali koncertowej Walta Disneya w Los Angeles, Osiński współpracuje od blisko czterech dekad. „Lubię pracować z Frankiem, bo stawia mi wyzwania dużo trudniejsze, niż ja sam bym sobie postawił” – śmieje się przybyły w 1981 roku z Polski do USA architekt. Równolegle ofertę wykonania tkaniny złożyła japońska firma Nippon Steel oraz przedsiębiorstwo związane z Pentagonem, ale zadanie zdecydowano się powierzyć Osińskiemu. „Wiem, że nikt nie zrobiłby tego lepiej ode mnie” – przyznaje.

Projekt przez miesiące spędzał mu sen z powiek. „Wielomilionowe przedsięwzięcie było na mojej głowie, gdy jeszcze nie wiedziałem, jak je wykonać. Od tego, czy wpadnę na pomysł, zależało, czy miejsce pamięci Eisenhowera w ogóle powstanie” – opowiada Osiński. Przy pomocy dwóch córek założył w Los Angeles fabrykę na 1000 metrów kwadratowych. Zatrudnił 14 osób i skonstruował zautomatyzowane maszyny.

Zleceniodawcą był amerykański rząd. „Oni wyłożyli pieniądze na cześć przygotowawczą. Po roku czy dwóch od początku prac zadzwonił do mnie ktoś z Waszyngtonu i powiedział: +przyjeżdżamy i albo to wszystko działa albo rzucamy sprawę+. A wtedy nie działało. Pierwsza prototypowa maszyna nie chciała spawać. Wieczorem przed dniem przyjazdu urzędników wymieniłem jeden z jej elementów, ale nie miałem odwagi sprawdzić, czy działa. Kolejnego dnia rano poprosiłem ludzi z rządu, by stanęli przy maszynie. Zadziałała i zrobiła co najmniej 10 wspaniałych spawów, których nigdy wcześniej nie wykonała. Wszyscy byli zachwyceni” – wspomina architekt.

„Spadł ze mnie wielki ciężar. To była niezwykła odpowiedzialność” – mówi, zastrzegając, że w projekcie chodzi nie tylko o „umiejętności i pracę, ale i emocje”. Wieczorem w dzień wyjazdu urzędników z ulgi i radości płakał.

Wielu nie wierzyło, że technicznie taką tkaninę da się wykonać. W pewnym momencie Gehry był gotowy nawet porzucić projekt. „Mówił mi, że jeśli chce się wycofać, to mogę to zrobić. Powiedziałem: +Frank, tam skąd pochodzę, nie poddajemy się+. Polski upór zaowocował. Bez polskiego uporu, by to się nie udało” – uśmiecha się mieszkający w Los Angeles artysta.

Do Miasta Aniołów Osiński wyjechał 39 lat temu z Warszawy. „Wychowałem się w złej dzielnicy na Grochowie i uważam, że to była świetna szkoła charakteru. Jeśli się przez to przejdzie, to potem w życiu jest trochę łatwiej. Żeby podjąć się takiej pracy trzeba być trochę zwariowanym”  - twierdzi.

Architekt przyznaje, że „czuje się blisko postaci” Eisenhowera, który urodził się w prowincjonalnym Kansas „po złej stronie torów”. „On mówił, że mężczyzna, który zapomniał, że był 10-letnim chłopcem nie jest mężczyzną. Mając 10 lat odkryłem, kim jestem i to od tej pory nic się nie zmieniło” – opowiada. I podkreśla, że po prawej stronie Wisły „przeszedł szkołę ulicy”. „Jak byłem w szkole podstawowej na Grochowie, to jeden nauczyciel powiedział, że albo zajdę daleko albo wyląduję w więzieniu” – wspomina, śmiejąc się. Teraz swoim nauczycielom z warszawskiej Szkoły Podstawowej nr 72, Liceum Plastycznego i Akademii Sztuk Pięknych pragnie podziękować – „Z wiekiem uzmysławiam sobie coraz bardziej, jak wiele im zawdzięczam”.

Tkanina na lata zmieni krajobraz centrum Waszyngtonu. Zaniedbane miejsce, gdzie jeszcze niedawno był parking, budki i płot, jest nie do poznania. Nad publicznym placem z alejkami, pomnikami i zielenią góruje tkanina odgradzająca miejsce od masywnego budynku Departamentu Edukacji. Olbrzymia instalacja jest wyjątkowo wytrzymała i odporna na śnieg, lód, postrzały, mrozy i korozję, ale jednocześnie komponuje się z otoczeniem.

Osiński jest dumny ze swojej pracy i tego, że mógł uczestniczyć w projekcie, upamiętniającym amerykańskiego prezydenta. Stalową instalację w centrum amerykańskiej stolicy dedykuje swoim dwóm wujkom. „Jeden z nich ciągle pracował, a drugi ciągle marzył. Udało mi się to połączyć” – ocenia.

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)