Postępowanie dotyczy także drugiej tablicy, która znajdowała się na gmachu i poświęcona była rosyjskim ofiarom represji stalinowskich. Obie tablice w maju br. zostały zdjęte z budynku, zajmowanego obecnie przez uczelnię medyczną.
Stowarzyszenie Memoriał zwróciło się do sądu z pozwem przeciwko uczelni - Twerskiemu Państwowemu Uniwersytetowi Medycznemu. Na poniedziałkowej pierwszej rozprawie sędzia uznała, że stronami zainteresowanymi są także inne instytucje: administracja miejska Tweru i administracja dzielnicowa (rejonu Centralnego), a także dwie prokuratury: dzielnicowa i obwodowa. W zależności od wyjaśnień, jakie złożą te instytucje na następnej rozprawie, mogą one zostać uznane za osoby pozwane.
Kolejne posiedzenie sąd wyznaczył na 9 listopada br.
Jak wyjaśnił PAP przedstawiciel Memoriału Aleksandr Gurjanow, stroną pozwaną był Twerski Państwowy Uniwersytet Medyczny, ponieważ przez poprzednie miesiące uczelnia ta, jako jedyna instytucja, przyznawała się do działań w sprawie zdjęcia tablic. Powoływała się przy tym na wniosek prokuratury rejonu (dzielnicy) Centralnego dotyczący tablic z 2019 roku.
Teraz jednak działań w sprawie tablic "wypiera się również uniwersytet" - zauważył Gurjanow.
Jego zdaniem decyzja sędzi, aby "przywołać do procesu administrację dzielnicy, miasta, i prokuratury jest prawidłowym krokiem". W ocenie przedstawiciela Memoriału trudno sobie wyobrazić, by demontaż tablic odbył się bez wiedzy i aprobaty władz miasta i regionu.
Gurjanow powiedział PAP, że do pozwu złożonego przez Memoriał dołączyła duża grupa osób z Polski. Są to potomkowie ofiar zbrodni katyńskiej - jeńców obozu w Ostaszkowie, zamordowanych w Twerze wiosną 1941 roku.
Jednak pierwotnie wyznaczona do rozpatrywania sprawy sędzia przed pierwszym posiedzeniem wydała orzeczenie, w którym zakwestionowała pełnomocnictwa większości osób z Polski, na podstawie zarzutów formalnych - powiedział Gurjanow. "Pozostaje nadzieja, że na następnym posiedzeniu uda się przynajmniej część tych pozywających, którzy zostali wykluczeni, przywrócić jednak do procesu" - dodał.
Do pozwu dołączyli się także przedstawiciele oddziału Stowarzyszenia Memoriał w Twerze oraz córka obywatela radzieckiego, rozstrzelanego w gmachu NKWD w latach 30. XX wieku.
Autorzy pozwu argumentują, że dwie tablice były umieszczone na gmachu zgodnie z prawem obowiązującym w momencie ich instalacji w latach 1991 i 1992. Przekonują też, że demontaż został dokonany z jaskrawym naruszeniem prawa obecnego, w szczególności przepisów dotyczących poszanowania pamięci osób zmarłych.
W okresie od lat 30. do 50. XX wieku w gmachu przy ulicy Sowieckiej 4. w Twerze (wówczas noszącym nazwę Kalinin) mieścił się Zarząd NKWD obwodu kalinińskiego (nazwę NKWD zmieniono potem na Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego, ros. skrót: MGB). W siedzibie Zarządu NKWD znajdowało się wewnętrzne więzienie.
Wiosną 1940 roku, gdy na mocy decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) rozstrzeliwano polskich jeńców przetrzymywanych w obozach w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku, jeńcy obozu ostaszkowskiego zostali rozstrzelani w tym gmachu. Ciała zabitych przewożono do miejscowości Miednoje, gdzie zakopywano je w wydrążonych koparkami rowach.
Na początku lat 90. na gmachu zamontowano tablicę upamiętniającą ofiary zbrodni katyńskiej, z napisem w dwóch językach - polskim i rosyjskim. Polski napis brzmiał: "Pamięci jeńców obozu w Ostaszkowie zamordowanych przez NKWD w Kalininie, światu ku przestrodze - Rodzina Katyńska". W tym okresie na gmachu zainstalowana została także druga tablica, w języku rosyjskim, która głosiła: "Pamięci zamęczonych. Tu w latach 1930-50 znajdował się zarząd NKWD-MGB obwodu kalinińskiego i wewnętrzne więzienie".
Obie tablice zostały zdjęte z gmachu w maju br.
Wcześniej, pod koniec 2019 r. prokuratura rejonu Centralnego w Twerze uznała, że dwie tablice zostały umieszczone z naruszeniem przepisów. W odniesieniu do tablicy mówiącej o więźniach obozu w Ostaszkowie prokuratura oceniła, że jej treść nie jest oparta na faktach potwierdzonych dokumentami.
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)