Czwartkowa uroczystość odbyła się w Pałacu Prezydenckim w Warszawie.
Prezydent @AndrzejDuda odznaczył Złotym Krzyżem Zasługi za osiągnięcia w dziedzinie sportu szachowego Jana Krzysztofa Dudę – arcymistrza szachowego. pic.twitter.com/V4zeDnWW9h
— Kancelaria Prezydenta (@prezydentpl) October 14, 2021
Na początku sierpnia arcymistrz Duda, po wygranej w półfinale z mistrzem świata Magnusem Carlsenem i w finale z Rosjaninem Siergiejem Karjakinem, został pierwszym w historii polskim triumfatorem turnieju o Puchar Świata w szachach.
Urodził się 26 kwietnia 1998 r. w Krakowie. W szachy gra od piątego roku życia. Zdobył m.in. tytuł mistrza świata do lat 10 (w 2008 roku), mistrza Europy do lat 14 (2012). Od 2013 roku jest arcymistrzem. W 2014 r. wywalczył złoty medal ME w szachach szybkich, a w 2018 został wicemistrzem świata w szachach błyskawicznych. W barwach reprezentacji Polski wywalczył brązowe medale w ubiegłorocznej olimpiadzie szachowej online oraz w drużynowych mistrzostwach świata w Chanty-Mansyjsku (2017).
W październiku 2020 roku podczas turnieju w Stavanger wygrał z mistrzem świata Carlsenem, przerywając jego serię 125 partii klasycznych bez porażki.
Obecnie Jan-Krzysztof Duda klasyfikowany jest na 15. miejscu w rankingu FIDE.
W 2016 roku został odznaczony przez Prezydenta RP Srebrnym Krzyżem Zasługi za osiągnięcia sportowe i popularyzację dyscypliny, a dwa lata później odebrał Puchar Prezydenta dla najlepszego szachisty kraju w roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.
Polska Agencja Prasowa: Czym dla pana jest dzisiejsze odznaczenie przez prezydenta Andrzeja Dudę?
Jan-Krzysztof Duda: Bardzo się cieszę, Złoty Krzyż Zasługi to wielkie wyróżnienie. Cieszę się także, że mogłem spotkać się z panem prezydentem, bo nigdy wcześniej nie widzieliśmy się. Przed ceremonią miałem dwa odczucia. Jedno to trema, stres przed oficjalną imprezą, drugie - oczywiście wielka satysfakcja, bo te odznaczenia, myślę także o moim teamie, to promocja całej naszej dyscypliny.
PAP: Patrząc na mijający rok, jakie wydarzenie z tego okresu uważa pan za najważniejsze dla siebie?
J.-K.D: Oczywiście wygrana w Pucharze Świata. To największe osiągnięcie nie tylko w tym roku, ale w całej mojej karierze, prawdopodobnie największy po wojnie sukces polskiego szachisty. Satysfakcja jest tym większa, że wygrałem najsilniejszy turniej rozgrywany systemem pucharowym, pokonując w półfinale mistrza świata Magnusa Carlsena. Może jeszcze ważniejsze jest to, że uzyskałem awans do turnieju kandydatów, który wyłania przeciwnika mistrza świata w meczu o tytuł. Ma się on odbyć w listopadzie 2022 roku.
PAP: Został jeszcze ponad rok. Jak będą wyglądać przygotowania? Co zmieni się, jeśli chodzi o sztab szkoleniowy czy ich stronę organizacyjno-finansową?
J-K.D: Na pewno zaproszę jeszcze kilka osób do współpracy w moim teamie. Wymaga tego specyfika tego turnieju. Myślę że w dwójkę, tylko z moim trenerem Kamilem Mitoniem, nie jesteśmy w stanie osiągnąć tego, co chcielibyśmy. Potrzeba kolejnej pary oczu do analiz, dodatkowej siły do pracy. Turniej kandydatów to bardzo wymagająca impreza z każdego punktu widzenia – szachowego, psychologicznego, finansowego. Tak naprawdę nie wiem, czego się po nim spodziewać, ponieważ nigdy żaden polski szachista w nim nie uczestniczył.
- Przygotowania są bardzo drogie, co wiąże się z zatrudnieniem sekundantów i osób wspomagających oraz zapewnieniem odpowiedniego sprzętu. Silniki szachowe, żeby działały w pełnej mocy, muszą mieć odpowiedni hardware, a ten jest bardzo drogi i szybko się starzeje. Z tych powodów wciąż poszukuję sponsorów. Udało mi się rozpocząć współpracę przede wszystkim w PKN Orlen, który wspiera wielu znanych polskich sportowców, ale również z firmami Lenovo i Zinzino. Przygotowania do turnieju kandydatów wiążą się z wydatkiem rzędu kilkuset tysięcy dolarów.
PAP: Jak ocenia pan współpracę z arcymistrzem Kamilem Mitoniem?
J.-K.D: Ma wielki udział w moich sukcesach. Znamy się od bardzo dawna. Pochodzimy obaj z odległych o 15 km podkrakowskich miast – on z Niepołomic, ja z Wieliczki. Od ładnych paru lat jeździmy razem na turnieje. Bardzo cenię sobie współpracę z nim. Kamil pomógł mi bardzo, cały czas mi pomaga stawać się lepszym szachistą. Rola trenera-sekundanta jest bardzo niewdzięczna. Polega na pracy z komputerem. Przygotowanie debiutowe wiąże się z analizą gry rywali, szukaniem wzmocnień w debiutach i końcowej fazie gry. To praca stricte analityczna, naukowa. Kamil nie przespał przez to wielu nocy, także w trakcie Pucharu Świata. Jest ojcem mojego sukcesu. Szkoda, że nie ma go dzisiaj z nami w Warszawie. Wcześniej zobowiązał się wystąpić w tym terminie w rozgrywkach Bundesligi w zespole z Hamburga.
PAP: To także pański klub…
J.-K.D: Tak, ale mam teraz inne priorytety. Po wygraniu Pucharu Świata trochę się zmieniło w moim życiu. Muszę więcej czasu poświęcić na trening, a mniej na granie, więc staram się minimalizować występy w imprezach, które nie są mistrzowskimi i w których nie reprezentuję barw narodowych.
PAP: Jakie są pana plany startowe do końca roku?
J.-K.D.: W listopadzie występ w reprezentacji w drużynowych mistrzostwach Europy na Słowenii, w grudniu udział w mistrzostwach Europy w szachach błyskawicznych w Katowicach, a w okolicach świąt Bożego Narodzenia mistrzostwa świata w szachach szybkich i błyskawicznych. Jeśli się odbędą, na razie jeszcze nie mają gospodarza.
PAP: Zdobywa pan sobie renomę w środowisku czołowych arcymistrzów świata. Czy jest wśród nich zawodnik, z którym szczególnie lubi pan grać, czy też utrzymuje specjalne, koleżeńskie stosunki?
J.-K.D: Z pewnością renomy trochę zyskałem, ale też teraz każdy z rywali do gry ze mną przystępuje z jeszcze większą motywacją, żeby mnie pokonać. Jeśli chodzi o kolegowanie się, nie ma takiego, którego bym specjalnie zaprosił do Polski. Generalnie szachiści ze światowej czołówki to ludzie dość osobliwi, ale bardzo fajni. Ze wszystkimi mam dobre relacje. Wiadomo oczywiście, że jeśli przychodzi do walki na szachownicy, to „nie ma przeproś”. Na razie nie rozgrywam z nikim żadnych sparingów, ale na pewno będę tę opcję rozważał w przygotowaniach do turnieju kandydatów.
PAP: A co słychać u studenta Jana-Krzysztofa Dudy?
J.-K.D: Kilka tygodni temu obroniłem właśnie pracę licencjacką w Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Pisałem w szybkim tempie, bo kończył się mój czas. Zamierzam kontynuować studia na kierunku magisterskim, chociaż w najbliższym roku będzie to trudne. (PAP)
Autor: Marek Cegliński
js/ja