J. Sellin: Ukraińcy będą musieli uznać zbrodnię ludobójstwa na Wołyniu

2022-08-16 09:34 aktualizacja: 2022-08-16, 17:50
Fot. PAP
Fot. PAP
Prędzej czy później Ukraińcy będą musieli uznać zbrodnię ludobójstwa na Wołyniu; to jest fakt historyczny, podjęto polityczną decyzję o czystce etnicznej, o wymordowaniu całej mniejszości narodowej - powiedział we wtorek PAP.PL wiceszef MKiDN Jarosław Sellin.

 

Oglądaj także na kanale YouTube

lub 

wysłuchaj w formie podcastu 

Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin we wtorek w Studiu PAP odpowiedział m.in. na pytanie o to, czy Ukraińcy uznają ludobójstwo dokonane 79. lat temu przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP na Wołyniu.

"Muszą uznać, bo to jest fakt. Po prostu fakt. Podjęto polityczną decyzję o czystce etnicznej, o wymordowaniu całej mniejszości narodowej od wieków tam żyjącej i zrealizowano to. To jest ludobójstwo, wypełnia wszelkie znamiona definicji ludobójstwa, więc tu nie ma dyskusji. To jest fakt historyczny. Prędzej czy później Ukraińcy będą musieli to uznać" - powiedział.

Wiceszef MKiDN przypomniał, że powstanie polsko-ukraińska grupa robocza w celu wypracowania procedur zmierzających do tego, żeby rozpocząć prace nad poszukiwaniami na Ukrainie masowych grobów, ekshumacją zwłok, upamiętnianiem zabitych, budową cmentarzy czy stawianiem pomników.

"Po stronie Polskiej skład tej grupy został określony i zaproponowany, wysłany do ministerstwa kultury w Kijowie. Czekamy na propozycję personalną ze strony ukraińskiej" - dodał.

 

Sellin podkreślił, że wśród społeczeństwa ukraińskiego jest "realna ignorancja wiedzy" na temat działań Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), która w dużej mierze wynika z ukraińskiej polityki historycznej.

"Gloryfikacja UPA (następuje - PAP) z powodu tego, że ta formacja walczyła aż do 1956 roku przeciwko Sowietom i oni chcą przede wszystkim o tym pamiętać, a zapominać o tym, co jeszcze robiła poza tym, czyli np. o mordach ludobójczych na Polakach" - zaznaczył.

 

Zdaniem wiceszefa MKiDN Ukraińcy "prędzej czy później" zaczną dojrzewać do faktu, że część tradycji tej formacji wojskowej i nacjonalistycznych ruchów politycznych, które za nią stały "jest nie do zaakceptowania, jest godna potępienia". Jak dodał, zadaniem Polski jest odbudowywanie wspólnej wrażliwości historycznej na prawdzie.

W Polsce 11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.

Święto związane jest z rocznicą wydarzeń z 11 i 12 lipca 1943 r., kiedy UPA dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców ok. 150 miejscowości w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach.

Akcja UPA była kulminacją trwającej już od początku 1943 r. fali mordowania i wypędzania Polaków z ich domów, w wyniku której na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków. Sprawcami Zbrodni Wołyńskiej były Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – frakcja Stepana Bandery, podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia oraz ludność ukraińska uczestnicząca w mordach polskich sąsiadów. OUN-UPA nazywała swoje działania "antypolską akcją". To określenie ukrywało zamiar, jakim było wymordowanie i wypędzenie Polaków.

Elementarne poczucie niesprawiedliwości 

Jak wynika z poniedziałkowego sondażu Estymatora dla DoRzeczy.pl, ponad połowa Polaków uważa, że Polska powinna zabiegać o wypłacenie przez Niemcy reparacji za straty wywołane zbrodniami niemieckimi w trakcie II wojny światowej. Odpowiedzi "zdecydowanie tak" i "raczej tak" udzieliło 50,3 proc. pytanych. "Zdecydowanie nie" powinna i "raczej nie" powinna - uznało 43,1 proc. Odpowiedź "nie wiem" lub "trudno powiedzieć" wybrało 6,6 proc. ankietowanych.

Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin we wtorek w Studiu PAP komentując wyniki sondażu powiedział, że "wynika to z elementarnego poczucia niesprawiedliwości".

"Polska ucierpiała najbardziej. W proporcji do liczby ludności przedwojennej utraciła najwięcej obywateli i poniosła największe straty materialne, a odszkodowań (nie otrzymała) prawie żadnych w porównaniu z innymi państwami. To jednak to poczucie niesprawiedliwości powoduje, że jest taki wynik. Większość Polaków uważa, że ta sprawa jest jeszcze do załatwienia, jest nierozwiązana" - powiedział Sellin.

 

Zapytany o to, czy Polska powinna wraz z innymi krajami ubiegać się reparacji wojennych od Niemiec odpowiedział, że nie. Jego zdaniem każdy kraj z osobna powinien omawiać ten temat w ramach relacji bilateralnych. "Nigdzie okupacja nie trwała tak długo i systematyczne rabowanie i niszczenie kraju nie trwało tak długo" - dodał.

Wiceminister MKiDN powiedział, że publikacja raportu odnośnie odszkodowań należnych Polsce za straty spowodowane przez Niemcy w trakcie II wojny światowej rozpocznie "nowy etap dyskusji publicznej w tej sprawie".

"Myślę, że będzie to na tyle ciekawy raport, że będzie on dyskutowany nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech. W społeczeństwach demokratycznych do pewnych decyzji politycznych trzeba dojrzeć. Musi być najpierw budowanie świadomości politycznej, że jakiś temat istnieje i jest ważny i ten raport również ma temu służyć" - zaznaczył.

Zdaniem Sellina, Niemcy powinni uzupełnić swoje braki w wiedzy na temat II wojny światowej, szczególnie w kontekście zniszczeń dokonanych na terenie Polski. Dopiero wtedy społeczeństwo niemieckie "będzie oddolnie wywierać presję na polityków niemieckich, że tę sprawę należy jednak załatwić".

Wiceminister MKiDN zapytany o to czy pod względem prawnym otrzymanie reparacji wojennych jest możliwe, odpowiedział, że tak. Jego zdaniem zobowiązania z PRL-u odnośnie zrzeczenia się przez Polskę w 1953 roku odszkodowań wojennych od Niemiec "niekoniecznie obowiązują".

"Warto do tego wrócić. Jak się kładzie na stole liczby i pokazuje, ile tych odszkodowań otrzymały inne kraje, to po prostu ta sprawa jest ewidentnie do załatwienia i prędzej czy później niemiecka klasa polityczna do tego dojrzeje, że aby relacje z polską nie były, jak to niektórzy nazywają, kiczem pojednania, tylko prawdziwym pojednaniem, to ta sprawa musi być położona na stole i zostać rozwiązana" - dodał.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w połowie lipca zapowiedział, że pierwsza część raportu opracowywanego przez Parlamentarny Zespół ds. Oszacowania Wysokości Odszkodowań Należnych Polsce od Niemiec za Szkody Wyrządzone w trakcie II Wojny Światowej zostanie opublikowana 1 września.

Raport był przygotowany przez funkcjonujący w poprzedniej kadencji parlamentu - od września 2017 roku - Parlamentarny Zespół ds. Oszacowania Wysokości Odszkodowań Należnych Polsce od Niemiec za Szkody Wyrządzone w trakcie II Wojny Światowej. Zespół, którym kierował poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, przygotowywał raport dotyczący strat Polski poniesionych w wyniku II wojny światowej i wysokości odszkodowania dla Polski od Niemiec.

W połowie lipca premier Mateusz Morawiecki pytany w Boronowie (woj. śląskie) co w ostatnich latach Polska zrobiła, aby uzyskać odszkodowania wojenne i reparacje od Niemiec przypomniał o przygotowywanym kompleksowym raporcie, który ma pokazać zakres nie tylko niemieckich zbrodni wojennych z okresu II wojny światowej, ale także wyrządzonych zniszczeń.

Szef rządu przekazał wówczas, że raport tłumaczony jest obecnie na kilka języków. Morawiecki zauważył, że Polska była wśród krajów, które zdecydowanie najmocniej ucierpiały w wyniku II wojny światowej, a otrzymała praktycznie "śladowe, minimalne środki jako odszkodowanie". "Trudno to nawet nazwać odszkodowaniem" - ocenił wówczas premier.

"Znajdziemy własne pieniądze"

Wiceszef MKiDN odnosząc się w Studiu PAP do tego, że Polska za pieniądze uzyskane z reparacji wojennych od Niemiec mogłaby pokryć koszt odbudowy Pałacu Saskiego powiedział: "Znajdziemy na to swoje własne pieniądze. Nie musimy tutaj nikogo prosić o pomoc w tej sprawie".

"Pewnie dyskusja wokół tego tematu będzie trwała jeszcze latami, a my mamy ambicję odbudować Pałac Saski w tej dekadzie na pewno, więc dosyć szybko. Myślę, że to jest też pewien akt sprawiedliwości. Nie możemy godzić się na to, że Warszawa wygląda tak, jak Niemcy sobie zaplanowali, ją niszcząc" - podkreślił.

Jak mówił, "dziura architektoniczna na pl. Piłsudskiego przed Ogrodem Saskim jest dziełem niemieckim". "Oni systematycznie ten Pałac burzyli, on przetrwał Powstanie Warszawskie, oni go wysadzali w powietrze. Nie możemy się godzić na to, że konsekwencje tej pustki architektonicznej, nadal są" - dodał.

Wskazał, że to "ważne dla Polski miejsce symbolicznie". "To jest pałac zbudowany przez polskich królów, użytkowany przez polskich królów. Pałac, w którym funkcjonowały ważne urzędy państwowe. Część tego pałacu została użyta do zorganizowania Grobu Nieznanego Żołnierza, który na szczęście trwa i istnieje, ale to jest właśnie fragment pałacu nieodbudowanego. Zrobimy to i nie będziemy czekać na pieniądze niemieckie w tej sprawie" - zaznaczył Sellin.

Przypomniał, że do odbudowy Pałacu Saskiego została powołana specjalna spółka celowa. "Są różne organa doradcze powołane, w jaki sposób ten pałac odbudowywać. One się w tym roku już intensywnie spotykają. Myślę, że tak realnie może już nawet w przyszłym roku prace takie widoczne, fizyczne zostaną rozpoczęte" - przekazał.

Pytany w Studiu PAP o to, kiedy ruszają badania archeologiczne, odpowiedział: "Badania archeologiczne już były za prezydentury w Warszawie Lecha Kaczyńskiego i odsłonięto fundamenty Pałacu Saskiego, zinwentaryzowano je, udokumentowano. Okazało się, że pod ziemią sporo ciekawych fragmentów Pałacu Saskiego się zachowało, ale od razu też zasypano te fragmenty, bo jednak takie rzeczy lepiej się zachowują w ziemi, jeżeli nie ma planu rekonstrukcji. Będziemy je ponownie odsłaniać, podobnie inne elementy" - mówił wiceminister kultury.

Wskazał, że przebadany archeologicznie nie był ani Pałac Brühla, ani kamienice od strony ul. Królewskiej, które również mają być odbudowane. "Także będą jeszcze nowe, ciekawe, moim zdaniem, efekty badań archeologicznych" - dodał.

 

Rozmawiała: Anna Nartowska

Autor: Adrian Kowarzyk, Katarzyna Krzykowska

 

an/