Szef Gabinetu Prezydenta: decyzja Putina to usankcjonowanie tego, co w Rosji dzieje się od miesięcy

2022-09-21 10:31 aktualizacja: 2022-09-21, 14:19
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY
Ogłoszona przez prezydenta Rosji Władimira Putina częściowa mobilizacja to właściwie nic nowego. To usankcjonowanie tego, co dzieje się w Rosji od miesięcy, postępującej ukrytej mobilizacji - powiedział PAP szef Gabinetu Prezydenta Paweł Szrot. Wskazywał, że Rosja ma wielkie problemy m.in. z wyszkoleniem nowych żołnierzy.

W wyemitowanym rano w rosyjskiej telewizji państwowej przemówieniu prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił częściową mobilizację w kraju, która ma się rozpocząć już w środę, 21 września. Częściowa mobilizacja ma objąć rezerwistów, osoby, które odbyły służbę w wojsku.

O ogłoszoną przez Putina decyzję, PAP spytała szefa Gabinetu Prezydenta Pawła Szrota. "Właściwie nie jest to nic nowego, to jest usankcjonowanie tego, co w Rosji się dzieje już od miesięcy. Czyli ta postępująca ukryta mobilizacja nabiera kształtu formalnego" - ocenił prezydencki minister.

Jak jednocześnie podkreślił, to nie oznacza natychmiastowego zasilenia armii rosyjskiej tysiącami nowych wyszkolonych i uzbrojonych żołnierzy. "To dopiero początek tego procesu, a zakończenie go będzie bardzo trudne dla kraju, który prowadzi wojnę i ma wielkie problemy z zaopatrzeniem, i z wyszkoleniem nowych żołnierzy" - podkreślił minister w KPRP.

Pytany, czy i jak decyzja Putina może wpłynąć na ukraińską kontrofensywę, odparł, że "na pewno nie w tym momencie, nie w najbliższej perspektywie czasowej". "Tu byłbym zupełnie spokojny. Zresztą też zwracam uwagę na przemówienie wczorajsze prezydenta Andrzeja Dudy, wskazujące na pełną determinację Ukraińców w obronie swojego kraju, swej wolności i konieczność wspierania przez wolne kraje, kraje Zachodu, tego ogromnego wysiłku Ukrainy" - wskazywał Szrot.

Podczas wtorkowej debaty generalnej 77. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku prezydent Duda podkreślił, że wojna w Ukrainie musi być przegrana przez agresora, którym jest państwo rosyjskie. "Więcej, agresor już ją przegrał – bo nie zdołał ujarzmić wolnego narodu, nie złamał jego ducha ukraińskiego, nie rozproszył ukraińskiej armii. Dziś ma przeciwko sobie nie tylko samo państwo ukraińskie, ale ma przeciwko sobie wielomilionowy naród, którego zdecydowana większość nie chce dziś żadnych negocjacji z agresorem, dopóki ten nie wycofa swoich wojsk z okupowanych terenów Ukrainy" – wskazywał prezydent.

Szrot pytany w środę o to, że podczas przemówienia Putin zagroził także Zachodowi użyciem broni jądrowej – w przypadku "ataku na integralność terytorialną Rosji" - odparł, że "to nie jest pierwszy raz". "Myślę, że ta pogróżka będzie regularnie powtarzana przez przywódców Rosji, i przez propagandystów tego reżimu. Należy do tego podejść absolutnie spokojnie i z zimną krwią" - przekonywał prezydencki minister.

Na uwagę, że zbiega się to w czasie z ogłoszeniem przez cztery okupowane przez Rosję regiony Ukrainy (samozwańcze tzw. Doniecka i Ługańska Republika Ludowa i okupowane części obwodów chersońskiego i zaporoskiego) zamiaru przeprowadzenia referendów ws. przyłączenia się do Rosji, Szrot odparł, że "o tym również mówił pan prezydent". "Jego zdaniem, to nie powinno w żaden sposób wpłynąć na postawę krajów Zachodu" - zaznaczył.

Podczas spotkania z przedstawicielami mediów w Nowym Jorku prezydent Duda mówił m.in, że z punktu widzenia demokracji tzw. referenda organizowane przez Rosję na okupowanych terenach Ukrainy to kpina. "I tak też do tego podchodzimy. Mam nadzieję, że w przestrzeni międzynarodowej nikt nie będzie przywiązywał do tego wagi, bo wiarygodność tych działań i wyników jest po prostu zerowa" - powiedział. Jednocześnie zapewnił, że w tej sytuacji "Polska nie będzie uznawała tych wyników za w jakikolwiek sposób międzynarodowo wiążące".

Prezydent wskazywał także, że Polakom - zwłaszcza starszym i znającym historię swojego kraju - nie trzeba tłumaczyć, "co są warte referenda organizowane przez Rosję na okupowanych przez nią terenach". "Nic nie są warte. Prawda jest taka, że wynik jest ustalany na Kremlu, a nie w głosowaniu. I to, jaki głos oddają ci, którzy w ogóle w referendum uczestniczą, nie ma tutaj od strony faktycznej żadnego znaczenia. A wynik będzie taki, jaki zaplanują na Kremlu" - podkreślił Andrzej Duda.(PAP)

Autorka: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka

kgr/