Sprawa milionowego zadośćuczynienia dla rodziny Piotra Bartoszcze zamordowanego przez SB ponownie przed sądem

2023-04-27 16:28 aktualizacja: 2023-04-27, 22:59
Joanna Bartoszcze, Agnieszka Hajdys, Wiesława Grześkowiak, Anna Bufnal. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Joanna Bartoszcze, Agnieszka Hajdys, Wiesława Grześkowiak, Anna Bufnal. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
W Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku rozpoczął się proces odwoławczy w sprawie zadośćuczynienia w wysokości 2 mln złotych dla rodziny Piotra Bartoszcze zamordowanego przez SB w 1984 roku.

Apelację od wyroku Sądu Okręgowego w Bydgoszczy z 2020 roku, który przyznał zadośćuczynienie w wysokości po 400 tys. zł dla wdowy i czworga dzieci zmarłego, wywiedli wnioskodawcy oraz Skarb Państwa – Prezes Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.

Pełnomocnicy rodziny Piotra Bartoszcze domagali się podwyższenia zadośćuczynienia do 10 mln złotych. Natomiast pełnomocnik Skarbu Państwa chciał uchylenia wyroku i skierowania go do ponownego rozpoznania.

Sąd Apelacyjny w Gdańsku, po odczytaniu wniosków pełnomocników stron, a także wyroku Sądu Okręgowego w Bydgoszczy oznajmił, że powołując się na orzeczenie Sądu Najwyższego z 1994 roku, należałoby w tej sprawie ustalić, czy zostały spełnione przesłanki z tzw. ustawy lutowej dające postawę do żądania odszkodowania i zadośćuczynienia za pozbawienie życia Piotra Bartoszcze.

"Zachodzi konieczność rozważenia, czy Piotr Bartoszcze zmarł w skutek prowadzenia przeciwko niemu postępowania karnego w sprawie, czy postępowania nawet operacyjnego, czy jakiejś namiastki postępowania - tak jak mówi Sąd Najwyższy" - stwierdził sędzia Sądu Apelacyjnego Andrzej Rydzewski.

Dodał, że "sąd I instancji zajął się kwestią wysokości roszczenia, natomiast kwestia przesłanek tego roszczenia umknęła całkowicie z pola widzenia". Zdaniem sądu "jest to zasadnicza rzecz, czy te przesłanki zostały spełnione, czy można w tym postępowaniu je wykazać i jak do tego strony się odnoszą" - oznajmił.

Sąd zarządził przerwę i dał stronom czas do 16 maja na przygotowanie się.

Można ostrożnie powiedzieć, że jest to zbrodnia komunistyczna

Zaznaczył jednocześnie, że w 2019 roku zapadło postanowienie IPN i "można ostrożnie powiedzieć, że jest to zbrodnia komunistyczna" - wskazał sędzia.

Pełnomocnik rodziny Piotr Bartoszcze radca prawna Anna Bufnal w rozmowie z PAP tłumaczyła, że Sąd Apelacyjny poddał w wątpliwość, czy to postępowanie powinno być prowadzone w trybie ustawy lutowej (ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego - PAP).

"Sąd oczekuje od nas wykazania, że przeciwko Piotrowi Bartoszcze była prowadzona namiastka postępowania, ponieważ nie toczyło się postępowanie sądowe i nie było wyroku (...). Sąd chce to stanowisko mieć bardziej sprecyzowane" - mówiła radca prawna.

Zaznaczyła, że przed sądem I instancji pełnomocnicy rodziny Piotra Bartoszcze nie skupiali się na tym zagadnieniu "z tego względu, że całokształt materiału dowodowego - w jej ocenie - klarownie to wykazywał" - tłumaczyła i dodała, że dla Sądu Okręgowego w Bydgoszczy ta okoliczność była poza sporem.

Nie wykryto sprawców zabójstwa 

W 2020 roku w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zapadł nieprawomocny wyrok. Sąd przyznał wówczas zadośćuczynienie w wysokości po 400 tys. zł dla wdowy i czworga dzieci zmarłego "za krzywdy doznane przez Piotra Bartoszcze, pozbawionego życia w okresie od 7 do 8 lutego 1984 r. przez Służbę Bezpieczeństwa za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego". Wyrok w sprawie zadośćuczynienia został wydany bez przeprowadzania zakończonego orzeczeniem postępowania, ale podstawą do dochodzenia zadośćuczynienia było uznanie przez szczeciński IPN zabójstwa Bartoszcze za zbrodnię komunistyczną.

Naczelnik Oddziałowej Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie IPN prok. Marek Rabiega przekazał PAP, że postępowanie IPN zostało umorzone w 2019 roku.

"Zakończyliśmy postępowanie ze względu na niewykrycie sprawców tego zabójstwa" - stwierdził.

Jednocześnie zapewnił, że akta sprawy nie zostały odłożone, bo jeśli pojawią się nowe okoliczności, to śledztwo prokuratorskie zostanie wznowione.

Prok. Rabiega zaznaczył, że na podstawie dowodów zgromadzonych w postępowaniu, z których głównym była opinia biegłych z zakresu medycyny sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego oraz na podstawie badań histopatologicznych wycinków ciała pokrzywdzonego, prokuratorzy przyjęli, że doszło do zabójstwa Piotra Bartoszcze" - mówił.

Zaznaczył, że nie udało się ustalić sprawców i konkretnej godziny zgonu z uwagi - jak podkreślił – "na kardynalne zaniechania czynności w 1984 roku przez ówczesne służby i prokuratora".

Bartoszcze w 1980 r. był współtwórcą NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność Chłopska". W kwietniu 1981 był jednym z sygnatariuszy porozumień bydgoskich z władzami PRL, w wyniku których zarejestrowany został NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność". Był internowany w stanie wojennym.

Jak podaje IPN na swojej stronie internetowej, 7 lutego 1984 r. swoją syreną bosto rozwoził kolejne numery "Żywią i Bronią". Nie dotarł do domu, następnego dnia rano jego uszkodzony samochód znalazł jeden z sąsiadów i powiadomił rodzinę. Dzień później ciało Piotra odnaleziono w studzience melioracyjnej.

IPN podało, że "śmierć Bartoszcze wzbudziła szereg wątpliwości. We krwi wykryto alkohol, ciało nosiło ślady pobicia. Wiele wskazuje na to, że mężczyznę uduszono (mimo że usta i nos denata nie były niczym zakryte oraz nie miał obrażeń na szyi). Prokuratura nie dopuściła do oględzin zwłok przedstawiciela rodziny, natomiast brał w nich udział m.in. kpt. Grzegorz Piotrowski – jeden z późniejszych morderców ks. Jerzego Popiełuszki. Śledztwem interesowały się najwyższe +czynniki państwowe+, łącznie z gen. Wojciechem Jaruzelskim, a także ówczesną Prokuraturą Generalną. Ta na wielu etapach postępowania instruowała podległe jednostki co do sposobu prowadzenia czynności"

Wówczas prokuratura orzekła, że do śmierci Piotra Bartoszcze doszło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Po zderzeniu z nieznanym samochodem miał uciec z miejsc zdarzenia (jako kierujący pod wpływem alkoholu bał się odpowiedzialności prawnej) i wpadł do studzienki melioracyjnej (jedynej w całej okolicy). W wyniku zaklinowania w studzience, ściśnięcia i problemów z sercem miał, według opinii prokuratury, tam umrzeć. Jeszcze w 1984 r. śledztwo zostało umorzone.

Kolejna termin rozprawy przed Sądem Apelacyjnym został wyznaczony na 16 maja br. (PAP)

autor: Piotr Mirowicz

jc/