Mający dziesięcioro rodzeństwa zawodnik został półsierotą, a jednocześnie głową rodziny po tragicznej śmierci ojca w niewyjaśnionych okolicznościach w 2018 roku. Złoty medal olimpijski zdobył dziewięć dni po świętowaniu 20. urodzin.
"Nie stać mnie było na zakup profesjonalnych butów"
"Nie stać mnie było na zakup profesjonalnych butów. Biegałem w tych, które znajdowałem, czasami niszczyły się już po jednym dniu, czasami wytrzymywały dłużej. Jak się zniszczyły, to trenowałem na bosaka, biegając po polach, aż do znalezienia następnej pary. Ta sytuacja nie powstrzymała mnie jednak przed bieganiem" - powiedział w rozmowie z BBC Kenijczyk, pochodzący z plemienia Luhja.
Nie zraziło go również to, że ludzie wyśmiewali go, bowiem w okolicy, skąd pochodzi bieganie nie było tak popularne jak w innych rejonach Kenii.
Jako dziecko pracował jako pasterz bydła, bo sytuacja finansowa w domu nie była łatwa. Uczęszczał też do szkoły, ale przerwał naukę, gdyż rodziców nie było stać na opłacenie egzaminów, które kosztowały 0,3 dolara. Po jakimś czasie wrócił do nauki, ale musiał ją łączyć z pracą.
Walka o marzenia
Trudności, których doświadczył w życiu uważa jednak za coś, co wzmocniło go i zdeterminowało do walki o marzenia.
"Po tym, co przeszedłem nie ma takiego wyzwania, które by mnie zszokowało" - podkreślił.
Obiecywał mamie, że kupi ziemię i zapewni rodzinie dobre życie, ale ona nie traktowała tych słów poważnie. Martwiła się, bo ludzie wyśmiewali się z Emmanuela.
"Płakałam i byłam smutna, ale wtedy mówił mi: +Nie płacz mamo. Pewnego dnia kupię ziemię i zapewnię wam godne życie". Traktowałam to jak żart, ale czułam, że Bóg jest z nim" - powiedziała matka mistrza olimpijskiego, Margaret Nasimiyu.
Odnosił sukcesy najpierw w lokalnych startach, potem w coraz większych biegach krajowych, mimo że nie miał profesjonalnego trenera. Ludzie przepowiadali mu karierę, ale...
"Możesz zajść daleko Emmanuelu+ mówili, ale ja w to nie wierzyłem" - zdradził.
Piął się jednak w górę w rankingu kenijskich biegaczy. Pierwszy znaczący sukces przyszedł w 2021 r., gdy w mistrzostwach świata juniorów w Nairobi zdobył złoto na 800 m. W rozgrywanych rok później MŚ seniorów w amerykańskim Eugene był czwarty na tym dystansie, a w czempionacie globu w Budapeszcie w 2023 wywalczył srebro, przegrywając minimalnie z pochodzącym z Sudanu, ale reprezentującym barwy Kanady Marco Aropem.
W kenijskich kwalifikacjach do igrzysk w Paryżu, wiosną 2024 r., był najlepszy uzyskując trzeci wynik w historii krajowej rywalizacji na tym dystansie.
W stolicy Francji wygrał czasem 1.41,19 i przeszedł do historii. Uczynił to ponownie 22 sierpnia w Lozannie w mityngu Diamentowej Ligi. Był najszybszy na swoim koronnym dystansie uzyskując drugi czas w historii - 1.41,11, wyrównując osiągnięcie z 1997 roku Wilsona Kipketera. Do 2019 r. osiągnięcie Kenijczyka startującego w barwach Danii było rekordem świata, który poprawiał następnie trzykrotnie inny słynny rodak obydwu biegaczy - David Rudisha (od 2012 roku wynosi 1.40,91).
Złoto w Paryżu
"Złoto w Paryżu to nie tylko tytuł. To bardzo znacząca rzecz w moim życiu. Marzyłem, by z trybun oglądał ten bieg ojciec... Za każdym razem, gdy pracuję na treningach ciężej, stawiam sobie wyższe cele, robię to właśnie dla niego" - zaznaczył, wspominając, że otrzymał od ojca mnóstwo miłości.
Teraz, gdy jest sławny i zdobył środki finansowe na poprawienie warunków życia mamy i rodzeństwa, jego celem jest nie tylko zdobywanie medali, ale i złamanie rekordu świata. Nie jest to jednak jego sportowa obsesja.
"Chcę pozostawić po sobie ślad w historii. Pobicie rekordu świata to nie jest dla mnie obsesja. Po prostu wierzę, że poprawienie wyniku jest w moim zasięgu. Wiem, jaki poziom muszę osiągnąć, ile czeka mnie pracy, bo na razie nie jestem w tym miejscu" - podkreślił z determinacją.(PAP)
olga/ cegl/gn/