Netflix może uznać się za największego przegranego Oscarów. 11 wyprodukowanych przez tę platformę filmów miało w sumie 19 nominacji. Wśród nich był „Maestro” Bradleya Coopera z siedmioma szansami na nagrodę. Żadna inna platforma ani studio filmowe nie miało więcej nominacji na koncie. Na sukces mogła liczyć również platforma Apple TV+ z 13 nominacjami, w tym dziesięcioma dla „Czasu krwawego księżyca”. Nie zamieniły się one w Oscary.
Brak Oscarów szczególnie bolesny jest właśnie dla serwisu Apple TV+, który w 2022 roku jako pierwszy ze streamingów otrzymała Oscara dla producenta najlepszego filmu roku. Było to przy okazji oscarowego sukcesu filmu „CODA”. Od tej pory platforma postawiła na kino i produkcje mające zapewnić jej oscarowe sukcesy. Tylko na „Czas krwawego księżyca” i „Napoleona” Ridleya Scotta wydała 415 milionów dolarów. Oscary miały osłodzić kiepskie przyjęcie obydwu tytułów w kinach. Teraz zapewne przyjdzie czas na przemyślenie dalszej strategii filmowej dystrybucji.
Platformom nie pomogło zaangażowanie najlepszych twórców i aktorów. Na koncie Martina Scorsese wciąż pozostaje tylko jeden Oscar za reżyserię otrzymany w 2007 roku za „Infiltrację”. Legendarny reżyser powtórzył niechlubny wynik z 2020 roku, kiedy to wyreżyserowany przez niego „Irlandczyk” również miał 10 nominacji na koncie i finalnie żadnego Oscara.
Jak podsumowuje portal „Variety”, od 2017 roku Netflix zdobył w sumie 23 Oscary. Do tej pory nie udało mu się zdobyć tego w najważniejszej kategorii. W tym roku największe nadzieje wiązał z biograficznym „Maestro” Bradleya Coopera, w którym gwiazdor „Narodzin gwiazdy” zagrał u boku nominowanej do Oscara Carey Mulligan. A także z aktorskimi występami Colmana Domingo w filmie „Rustin” i Annette Bening” w filmie „Nyad”. W ubiegłym roku gigant streamingowy cieszył się z sześciu Oscarów, w tym dla najlepszego międzynarodowego filmu, którą otrzymał wojenny dramat „Na Zachodzie bez zmian”. Pandemia COVID-19 miała przyspieszyć filmową ekspansję streamingów, jednak tegoroczne wyniki Oscarów wskazują na to, że kina nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. (PAP Life)
ep/