„Harris tę debatę wygrała. Nie bardzo, ale jednak. Miała słabsze momenty, ale nie dała Trumpowi narzucić sobie stylu debaty. Zadała kilka dobrze przygotowanych sztychów. Potrafiła zdyskontować błędy oponenta, który opowiadając o tym, że emigranci zjadają psy i koty, sam zrobił z siebie mem. Popełnił grzech groteski” – ocenia dr Sławomir Dębski, historyk i politolog, były szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), obecnie profesor strategii i stosunków międzynarodowych w Kolegium Europejskim w Natolinie.
Analizując przebieg pierwszej debaty prezydenckiej z udziałem Harris, zaznacza, że na jej korzyść zagrał także szerszy kontekst.
„Przede wszystkim - wcześniejsza debata, w której (urzędujący prezydent USA, poprzedni kandydat Demokratów w wyborach - PAP) Joe Biden wypadł bardzo słabo i która była zdecydowaną wygraną Trumpa. Druga sprawa to oczekiwania. Spodziewano się, że Trump, doświadczony w publicznych wystąpieniach, "zmiecie" (Harris). Tymczasem Harris psychologicznie była dobrze przygotowana i popychała oponenta w stronę wynurzeń na jego własny temat, co wyraźne Trumpa rozdrażniało” – uważa analityk.
Według rozmówcy PAP Harris „była bardziej opanowana, chociaż nerwy widać było po obu stronach”. „Odniosłem wrażenie, że kandydatka Demokratów czuła się trochę niepewnie w tematach gospodarczych, ale odzyskała wigor, gdy zaczął się temat aborcji. To temat, który dzieli Amerykanów, co Demokraci chcą wykorzystać na swoją (korzyść - PAP)” – ocenia ekspert.
Dodaje, że w sporze na temat wycofania sił amerykańskich z Afganistanu, potencjalnie trudnym dla Demokratów, Harris zdołała sięgnąć po mocny argument, wypominając Trumpowi jego negocjacje z talibami i zaproszenie ich do Camp David, miejsca „o historycznym znaczeniu dla amerykańskiego przywództwa i demokracji”.
Według Dębskiego Trump „mógł lepiej poprowadzić” pewne wątki, w tym spór o aborcję, ograniczenia wydobycia ropy, sytuację na Bliskim Wschodzie. „Za każdym razem pozwalał się jednak prowokować i wchodził na manowce niuansów” – uważa Dębski.
„Z naszej europejskiej perspektywy słabo wygląda również przywołanie (premiera Węgier) Viktora Orbana jako wybitnego autorytetu w sprawach międzynarodowych, który nie dość, że jest całkowicie izolowany, to jeszcze nie wydaje na obronność żądanych przez Trumpa kwot. Dla Amerykanów ma to zapewne mniejsze znaczenie, podobnie jak polityka zagraniczna w ogóle” – mówi rozmówca PAP.
Zapowiedzi Trumpa o natychmiastowym zakończeniu wojny na Ukrainie, jeszcze zanim obejmie urząd prezydenta, Dębski również ocenia sceptycznie. „Takie rzeczy łatwiej się opowiada niż realizuje. Można sobie wyobrazić, że na kontrze do Bidena, który z Putinem po agresji na Ukrainę nie rozmawiał, Trump odebrałby od niego telefon lub sam zadzwonił. Pewnie chciałby doprowadzić do spotkania Zełenski-Putin w swojej obecności. Gdyby prezydent Ukrainy zgodził się na kapitulację, to Putin na pewno chętnie by się spotkał i go upokarzał, ale dlaczego (...) Zełenski miałby się na to zgodzić?” – pyta Dębski.
Jak dodaje, na sondażowy wynik tej debaty będzie trzeba poczekać, chociaż jego zdaniem wskazania w badaniach opinii nie przechylą się jednoznacznie na korzyść Harris. „Na pewno będzie jeszcze dużo rozliczeń, fact-checkingu, także wobec wypowiedzi Harris. Trzeba jednak pamiętać, że w tego typu debatach liczy się emocja, i z tego punku widzenia lekkie zwycięstwo odniosła Harris. Sprzyjające jej media będą wieścić jej wielki triumf, co również będzie przesadą. Wygrała na punkty bitwę, ale wojna trwa i Trump wciąż może ją wygrać, bo Amerykanie chcą zmiany. Pytanie, czy uwierzą Harris, że to ona jest w stanie jej im dostarczyć, jest otwarte” – ocenia Dębski.(PAP)
just/ akl/pp/