Były premier Mateusz Morawiecki zarzucił w środę rządowi, że zdezerterował i nie wykorzystuje szans, wynikających z prezydencji Polski w Radzie Europejskiej.
"Polska prezydencja odbywać się będzie pod kierunkiem Brukseli. Jest to polska prezydencja, ale realizowana przez Komisję Europejską" - ocenił.
Morawiecki pytał, dlaczego rząd zrezygnował z włączenia szczytu Trójmorza do agendy Rady Europejskiej, a także z organizacji szczytu Unia Europejska-Stany Zjednoczone.
Zarzucił też, że Polska nie organizuje w naszym kraju nieformalnego spotkania unijnych przywódców. Jak mówił, szczyt Rady Europejskiej to najlepsza możliwość do prezentacji własnej agendy, zaś rząd Donalda Tusk dobrowolnie oddał tę szansę Komisji Europejskiej. "To jest prezydencja z siedzibą w Brukseli, prezydencja z siedzibą w Komisji Europejskiej" - ocenił.
Polityk PiS zaapelował o natychmiastowe uzupełnienie agendy polskiej prezydencji m.in. o nieformalny szczyt Rady Europejskiej w naszym kraju.
Poseł PiS Szymon Szynkowski vel Sęk zwrócił uwagę na szczególny czas, na który przypada polskie przewodnictwo w Unii: na początku grudnia prace zaczął nowy skład Komisji Europejskiej, zaś za kilkanaście dni prezydenturę w USA obejmie Donald Trump.
Przekonywał, że jest to czas szczególnych szans i wyzwań, a jednocześnie "idealny moment" do realizacji priorytetu prezydencji ogłoszonego jeszcze w maju 2023 r. przez ówczesnego premiera Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudę, dotyczącego wzmacniania więzi transatlantyckich.
"Wiele dzisiaj wskazuje, że obawy, że polska prezydencja będzie w istocie prezydencją z siedzibą w Brukseli, realizowaną pod dyktando Komisji Europejskiej, wydają się bardzo poważne" - ocenił Szynkowski vel Sęk.
Z kolei europoseł PiS Piotr Müller przekonywał, że polska prezydencja powinna wnieść do debaty na Radzie Europejskiej i do głosowania w Radzie Unii Europejskiej trzy kwestie: wycofanie się z systemu ETS i Zielonego Ładu, wycofanie się z pakietu migracyjnego oraz zatrzymanie umowy z Mercosurem. "Tego oczekujemy dzisiaj od premiera Donalda Tuska" - mówił.
"Pół roku, które zdarza się raz na kilkanaście lat. To są szanse, które można wykorzystać, a które dzisiaj Donald Tusk chce zaprzepaścić, ponieważ woli wrócić do swojego wygodnego gabinetu, do którego chyba się przyzwyczaił, w Brukseli" - dodał.
Nie w Polsce, a w Brukseli
Nieformalny szczyt unijnych przywódców nie odbędzie się w Polsce, tylko 3 lutego w Brukseli.
Zdaniem ministra ds. UE Adama Szłapki nie ma żadnego znaczenia, w jakim miejscu odbywa się szczyt Rady Europejskiej. "Najważniejsze jest to, co jest na tym szczycie w porządku obrad i kto narzuca jego agendę, i o czym ten szczyt jest" - mówił Szłapka kilka dni temu w Polsat News.
Zaznaczył przy tym, że gospodarzem każdego - formalnego bądź nieformalnego - szczytu Rady Europejskiej jest przewodniczący Rady Europejskiej i to do jego kompetencji należy wybór miejsca spotkania unijnych przywódców. (PAP)
reb/ itm/ know/