„Kiedy nowy prezydent złoży przysięgę, ja odejdę” – powiedział Iohannis.
Prezydent Rumunii powołał się na konstytucyjny zapis, który głosi, że „prezydent Rumunii sprawuje swój mandat do czasu zaprzysiężenia nowo wybranego prezydenta”.
Jest to punkt 2. z 83 art. ustawy zasadniczej. W pozostałych punktach tego artykułu (1. i 3.) jest mowa o tym, że „mandat prezydenta Rumunii trwa 5 lat i jest sprawowany od dnia zaprzysiężenia (w tym przypadku do 21 grudnia)”, a także, że „mandat Prezydenta Rumunii może zostać przedłużony na mocy ustawy organicznej w przypadku wojny lub katastrofy”.
Właśnie dlatego, że konstytucja precyzuje okres trwania kadencji, jak również bardzo jasno wskazuje sytuacje, gdy może on zostać przedłużony, część ekspertów oceniało wcześniej, że powołanie się na ten zapis jest mało prawdopodobne, a jako najbardziej prawdopodobny scenariusz wskazywali oni przejęcie obowiązków głowy państwa przez nowego przewodniczącego Senatu.
W swoim wystąpieniu Iohannis uspokajał Rumunów, że sytuacja polityczna jest pod kontrolą, a odwołanie wyborów było decyzją uzasadnioną przez względy bezpieczeństwa i ujawnioną przez rumuńskie służby ingerencję w wybory.
„Jeden z kandydatów nielegalnie korzystał z masowej promocji wyborczej w ciągu dwóch dni, w których zgodnie z prawem jest to zabronione, w sobotę poprzedzającą wybory, a nawet w dniu wyborów. To narusza prawo wyborcze. Ten sam kandydat zadeklarował zerowe wydatki na kampanię, mimo że prowadził bardzo wyrafinowaną promocję. Ponadto otrzymaliśmy informację ze służb, że kampania tego kandydata była wspierana przez obce państwo. To wszystko są poważne rzeczy” – oświadczył Iohannis.
Jak wyjaśniał, to właśnie na podstawie tych informacji, po odtajnieniu raportów czterech rumuńskich służb, Sąd Konstytucyjny podjął decyzję o unieważnieniu wyborów, których I tura odbyła się 24 listopada, a II wyznaczono na 8 grudnia.
„Po tym, gdy wybory parlamentarne zostaną zatwierdzone, zbierze się nowy parlament, zaczną się konsultacje z partiami i powołany zostanie nowy rząd. Nowy rząd wskaże nową datę wyborów prezydenckich" – uspokajał rodaków Iohannis. "Rumunia to kraj stabilny, kraj bezpieczny i kraj solidny" – zaznaczył.
„Mówię to do gospodarki, inwestorów i rynków finansowych. Mówię to do Unii Europejskiej. Rumunia jest i pozostaje krajem bezpiecznym, solidnym i proeuropejskim. Mówię to do NATO. Rumunia pozostaje bezpiecznym i solidnym sojusznikiem. Myślę, że bardzo ważne jest, abyśmy wszyscy wiedzieli: Rumunia nie ma kłopotów” – zakończył przemówienie Iohannis.
Sąd Konstytucyjny Rumunii zdecydował w piątek o „unieważnieniu całego procesu wyborów prezydenckich” – podano w komunikacie opublikowanym po posiedzeniu trybunału.
Trybunał powołał się na artykuł, który mówi o odpowiedzialności SK za „zapewnienie przestrzegania procedury wyboru prezydenta i zatwierdzeniu wyników głosowania”.
Sędziowie zebrali się w piątek, na dwa dni przed planowaną II turą wyborów prezydenckich, na pilne obrady po tym, gdy trybunał otrzymał kilka skarg wyborczych, związanych z przebiegiem I tury głosowania oraz ujawnionymi informacjami na temat nadużyć w kampanii jednego z kandydatów.
We wnioskach powołano się na dokumenty odtajnione w środę przez Naczelną Radę Obrony Narodowej (CSAT), z których wynika, że kampania prawicowego radykała kandydata Calina Georgescu była wynikiem zorganizowanej manipulacji spoza kraju – poinformowała telewizja Digi24.
W oświadczeniu sądu podano, że proces wyborczy zostanie przeprowadzony od nowa w całości, przy czym rząd ustali nowy termin wyborów oraz kalendarz przeprowadzenia niezbędnych działań. Eksperci szacują, że nowe wybory będą się mogły odbyć dopiero około marca przyszłego roku. Od początku ma być przeprowadzona cała procedura, włącznie ze zgłaszaniem kandydatów.
Decyzja sędziów SK zapadła jednomyślnie, jest ostateczna i ogólnie wiążąca.
Z Bukaresztu Justyna Prus (PAP)
just/ mal/ ep/