„Gdy Iohannis po raz pierwszy startował w wyborach w 2014 r., cieszył się doskonałą opinią burmistrza-reformatora z Sybina. Do tego jako etniczny Niemiec w oczach Rumunów uosabiał pozytywny archetyp człowieka pracowitego i solidnego. Naprawdę był symbolem nadziei na nową jakość w rumuńskiej polityce” – przypomina analityk w rozmowie z PAP.
Iohannis urodził się w 1959 r. w Sybinie i z pochodzenia jest siedmiogrodzkim Niemcem. Jest związany z centroprawicową Partią Narodowo-Liberalną (PNL), która na arenie UE należy do Europejskiej Partii Ludowej. Zanim został prezydentem, przez 14 lat sprawował urząd burmistrza w tym mieście. Był chwalony za pracę na tym stanowisku, a w 2007 r. Sybin został Europejskim Miastem Kultury.
„Na podstawie tego, jak rządził Sybinem, oczekiwano, że właśnie taką archetypiczną niemiecką pracowitość, uczciwość i solidność wniesie do polityki” - podkreśla Pieńkowski.
Iohannis zapowiadał przemianę i walkę z korupcją, odejście od tradycyjnych układów i bylejakości w rumuńskiej polityce.
„W 2017 r., gdy (współrządząca Partia Socjaldemokratyczna) PSD próbowała złagodzić przepisy antykorupcyjne, m.in. by uchronić przed więzieniem swojego lidera Liviu Dragneę, w Rumunii zaczęły się masowe uliczne protesty, największe od czasów rewolucji, która obaliła Nicolae Ceausescu. Iohannis się w nie włączył i stał się ich nieformalnym przywódcą” – mówi Pieńkowski.
Zmiany udało się zablokować, a w 2019 r. Iohannisowi wywalczył reelekcję. „Poparcie protestów odbudowało jego już wówczas pogarszającą się pozycję. Moja teza jest też taka, że gdyby nie te protesty, to może nawet nie uzyskałby drugiej kadencji” – dodaje ekspert.
Potem jednak Iohannis „stał się akuszerem obecnej koalicji (tradycyjnie walczących ze sobą - PAP) PNL z PSD”, do której dołączyła jeszcze partia mniejszości węgierskiej UDMR.
„Wchodząc w koalicję z uosabiającą korupcję PSD, liberałowie zanegowali własne wartości. Efekt przejęcia władzy przez tę nową koalicję był taki, że PNL została zmarginalizowana, a rządzi teraz tak naprawdę PSD. Zamiast zachować pozycję ponadpartyjnego arbitra, Iohannis włączył się w te wszystkie intrygi i rozgrywki w samej PNL, ale także w koalicji, co było błędem i nie licowało z urzędem prezydenta” – uważa Pieńkowski.
Dziesięć lat po rozpoczęciu prezydentury „epoka Iohannisa” jest przez rumuńskich komentatorów i media oceniana przede wszystkim krytycznie i nazywana rozczarowaniem.
W styczniu br., z poziomem zaufania społecznego na poziomie 16 proc., Iohannis okazał się najmniej popularnym odchodzącym prezydentem (gdy obejmował urząd, było to ok. 65 proc.). Lepszymi wynikami na koniec prezydentury mogli pochwalić się jego poprzednicy – wywodzący się z sił postkomunistycznych Ion Iliescu i prawicowy Traian Basescu, którzy również rządzili przez dwie kadencje.
Eksperci upatrywali przyczyny tej wizerunkowej klęski m.in. w ogromnym rozczarowaniu Rumunów, w tym twardego elektoratu o poglądach centroprawicowych. Wskazywali również coś, co w Rumunii wszyscy wiedzą i widzą: powszechnie krytykowane i nieskrywane upodobanie Iohannisa do zbytków i luksusu, do których dostęp uzyskał, pełniąc najwyższą funkcję w państwie.
„Dzisiaj Rumuni widzą go głównie jako polityka "oderwanego od ludu", lubiącego luksusowe samoloty, egzotyczne wyjazdy na koszt podatnika i grę w golfa” – mówi Pieńkowski.
„To kompletne odklejenie od rzeczywistości dobrze obrazuje historia z 2021 r., kiedy prezydent w białym garniturze wychwalał publicznie zalety gry w golfa, podczas gdy zwykli ludzie borykali się z ograniczeniami wynikającymi z pandemii Covid-19” – wspomina.
Na plus Iohannisowi zaliczana jest jednak jego rola w polityce zagranicznej i dobra reputacja na arenie międzynarodowej. Polityk utrzymuje dobre kontakty z przywódcami państw europejskich i USA. Jest postrzegany jako wiarygodny partner, starający się utrzymać w głównym nurcie polityki europejskiej oraz relacji transatlantyckich, w tym w zakresie polityki wsparcia dla Ukrainy. Iohannis firmował także szereg ważnych dla obronności Rumunii kontraktów zbrojeniowych oraz decyzji dotyczących wzmocnienia wschodniej flanki NATO.
Z Bukaresztu Justyna Prus (PAP)
just/ akl/