Odnosząc się do sondażowych wyników drugiej tury wyborów parlamentarnych we Francji Smolar podkreślił, że są one niespodzianką dla wszystkich, bo powszechnie sądziło się, że wygra Zjednoczenie Narodowe - prawicowa partia Marine Le Pen.
"Otóż Zjednoczenie Narodowe otrzymuje głosy dopiero, jako trzecie. Pierwsza jest lewica - Nowy Front Ludowy, a na drugim miejscu - prezydencka koalicja Ensemble. Z kolei na czwartym miejscu znaleźli się Republikanie" - powiedział politolog, b. prezes Fundacji Batorego, b. pracownik naukowy francuskiego Centrum Badań Naukowych, prof. Aleksander Smolar.
"To zupełna rewolucja, w ciągu tych kilku tygodni po wyborach europejskich, kiedy prawica zwyciężyła bezspornie. Można powiedzieć, że to wielki sukces tego, co tu się nazywa dyscypliną republikańską, tzn. że partia Emmanuela Macrona i lewica postanowiły ustępować sobie, jeżeli zajmują trzecie miejsce po to, żeby wygrać z partią Marine Le Pen - to jest jedno. Drugie, to niewątpliwie niezwykła mobilizacja. To było widać w mediach - politycy, intelektualiści przeciw Frontowi Narodowemu i widać, jak silny wpływ miała ta mobilizacja" - ocenił.
Według Smolara nadal pozostaje jednak wiele niejasności. "Po pierwsze dokładne wyniki, bo to są tylko widełki. Po drugie, według praktyki francuskiej, prawo utworzenia rządu powinna dostać formacja, która uzyskała najwięcej głosów, czyli lewica. Tyle, że lewica jest bardzo podzielona. I o ile socjaldemokratyczna część lewicy może współrządzić razem z centrystami i demokratyczną prawicą - jest to część lewicy, którą kierował do wyborów europejskich Raphael Glucksmann - to Francja Nieujarzmiona Jean-Luca Mélenchona to są radykałowie, z którymi ani centryści, ani demokratyczna prawica, nie będą chcieć utworzyć rządu" - powiedział. "Na ile będzie działała jedność lewicy, na ile ona się rozpadnie tworząc możliwość wspólnego rządu z centrum Macrona i demokratyczną prawicą, tzn. republikanami - to są rzeczy niejasne" - dodał.
Zdaniem politologa teraz we Francji "zacznie się być może długi okres wewnętrznych walk i zdobywania poparcia politycznego różnych alternatywnych wyborów".
Przegraną Zjednoczenia Narodowego Smolar nazwał "faktem niezwykłym i szokującym, który uspokoił nie tylko większość Francji, ale też można powiedzieć Europy, która czuła się zagrożona możliwym dojściem do władzy Marine Le Pen i Jordana Bardella, jej młodego pomocnika, który był przewidziany na premiera".
"Ich klęska, która wydaje się już pewna, jest niewątpliwie uspokajającą wiadomością dla bardzo dużej części świata, poza krajami rządów autorytarnych. To najlepsza wiadomość. Co do reszty, to będziemy czekali na wyniki bardziej konkretne, a później na negocjacje" - powiedział.
Dodał, że wyniki są na tyle jednoznaczne, że działacze i zwolennicy Zjednoczenia Narodowego "nie będą mogli mówić tego, co mówił (Donald) Trump w Stanach Zjednoczonych, że wybory były sfałszowane".
Zwrócił uwagę, że aby zorientować się, jakie są możliwości utworzenia większości, trzeba poczekać co najmniej kilka dni. "Może się okazać, że mimo zwycięstwa sił demokratycznych, problem utworzenia rządu pozostaje równie trudny, jak wtedy, kiedy wydawało się, że wygra prawica" - zaznaczył.
Według prognoz exit poll sojusz partii lewicowych - Nowy Front Narodowy (NFP) uzyskał najwięcej miejsc w drugiej turze wyborów parlamentarnych we Francji - pomiędzy 181 i 215. Nie ma jednak większości bezwzględnej, wynoszącej 289 mandatów.
Na drugim miejscu według prognoz podanych przez telewizję TF1 jest obóz polityczny prezydenta Emmanuela Macrona, który może liczyć na 150-180 mandatów. Skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe zgodnie z tymi prognozami otrzymało 120-150 miejsc w parlamencie. (PAP)
autor: Marcin Chomiuk
gn/