Relokacja wojsk USA. Czy amerykańskie siły wycofują się z Europy?
Decyzja o przeniesieniu wojsk USA z Jasionki nie oznacza zmniejszenia ich obecności w Polsce – powiedział PAP prezes Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego Zbigniew Pisarski. Głos w tej sprawie zabrał też szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Paweł Kowal. Przemieszczenie wojsk USA z Podkarpacia było planowane, ale sygnalizuje, że częściowe wycofanie sił amerykańskich z Europy jest nieuchronne - powiedział poseł.

Dowództwo armii USA w Europie i Afryce (USAREUR-AF) ogłosiło relokację części personelu i sprzętu z podrzeszowskiego lotniska w podrzeszowskiej Jasionce do innych baz w Polsce. Jak zaznaczono w oficjalnym komunikacie, jest to krok planowy, mający na celu optymalizację działań i zwiększenie efektywności operacyjnej amerykańskich sił zbrojnych w regionie. Decyzja ta wywołała spekulacje o możliwym zmniejszeniu obecności wojskowej USA w Polsce.
"Relokacja żołnierzy USA z Jasionki była planowana wcześniej i została ona w tej chwili po prostu zrealizowana – nie ma w tym nic nadzwyczajnego. A dodatkowo można powiedzieć, że nastąpiło nawet wzmocnienie obecności wojsk sojuszniczych na terenie Polski, bo nie tylko, że te wojska amerykańskie pozostają na terenie naszego kraju, to jeszcze dodatkowo przyjmujemy m.in. żołnierzy norweskich" – powiedział Pisarski.
W jego ocenie, nie mamy do czynienia z redukcją obecności wojskowej USA, a raczej z jej nową konfiguracją. "W związku z czym można powiedzieć, że obecność wojsk sojuszniczych na flance wschodniej w Polsce po prostu wzrasta. A to, że zmienia się ich struktura, oznacza ewentualnie, że zmieniają się akcenty w relacjach transatlantyckich" - wyjaśnił.
Zdaniem Pisarskiego, to właśnie europejscy sojusznicy – w obliczu zmian politycznych w USA – coraz bardziej angażują się w budowanie wspólnego bezpieczeństwa. "To oczywiste, że chcą też i oni pokazać swoją aktywność i wsparcie dla bezpieczeństwa całej Europy" - zaznaczył.
"Polska jest bardzo szczodrym gospodarzem"
Prezes Fundacji Pułaskiego podkreślił też aspekt ekonomiczny. "Polska jest bardzo szczodrym gospodarzem dla żołnierzy amerykańskich i właściwie wszystkie koszty łącznie z żołdem dla żołnierzy amerykańskich, którzy stacjonują na terenie Polski, są pokrywane przez polskiego podatnika. Z tego względu ewentualne wycofanie wojsk USA oznaczałoby nie tylko wzrost kosztów dla Waszyngtonu, ale i spadek wiarygodności sojuszniczej USA wobec Europy" - mówił Pisarski.
Ekspert zwrócił również uwagę na propagandowy kontekst relacji z Rosją. "Mógłbym więcej powiedzieć na ten temat, ale trochę mi nie wypada, ponieważ jestem w Waszyngtonie i świeżo po rozmowach w Departamencie Stanu USA i wiem, że ten dysonans w komunikacji nie jest przypadkowy. Mimo to mogę zapewnić, że dużo dezinformacji wprowadzają intencjonalnie do debaty publicznej Rosjanie, którzy opisują nieistniejącą rzeczywistość" - zaznaczył.
"Widać wyraźnie, że działania Rosji nakierowane są m.in. na umniejszanie wiarygodności Amerykanów względem ich sojuszników z Europy" - dodał. Dlatego – jak podsumował ekspert – choć relokacja wojsk z Jasionki może rodzić spekulacje, w rzeczywistości nie grozi to dotychczasowej sojuszniczej obecności NATO w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej.
Kowal: wycofanie wojsk z Jasionki świadczy o nieuchronnym wycofaniu części sił USA z Europy
Kowal był w ostatnich dniach uczestnikiem wspólnej delegacji parlamentarzystów z Polski, Francji, Niemiec i Estonii w Waszyngtonie, lobbując m.in. za utrzymaniem zaangażowania sił USA w Europie Środkowej, w tym przekonując o znaczeniu hubu w Jasionce pod Rzeszowem.
"Najważniejsza rzecz, którą miałem do przekazania, to bezpieczeństwo w Europie Środkowej: nie wychodźcie lekkomyślnie z Europy Środkowej, wschodnia flanka NATO" - mówił poseł. "Kocham swój region, kocham Podkarpacie i to był też moment kiedy mogłem powiedzieć osobiście kluczowym politykom w Kongresie o tym, jakie są ryzyka, że to jest też kwestia wiarygodności, zaufania, że ta misja amerykańska w Europie Środkowej to nie jest misja charytatywna, wiąże się z biznesem, z zamówieniami różnymi, że to jest kłębek różnych zależności" - dodał.
Jak ocenił, choć przemieszczenie sił USA z Jasionki do innych baz w Polsce było planowane od dawna, to cieszył się, że doszło do tego w momencie jego wizyty w Waszyngtonie.
"Cieszyłem się, że byłem tu w tym czasie, bo mogłem dokładnie o tym powiedzieć m.in. mojemu odpowiednikowi Brianowi Mastowi, którego zaprosiłem na Podkarpacie, by zobaczyć ten hub" - powiedział Kowal. Ocenił jednak, iż ruch ten sygnalizuje, "że to jest nieuchronne, że Amerykanie się trochę wycofują z Europy, że Europa musi wziąć za siebie odpowiedzialność".
Wyraził jednak nadzieję, że wycofanie to nie będzie dotyczyć samej Polski. "To jest też część mojej misji, że to zmobilizuje jeszcze więcej posłów, żeby tu przyjeżdżali i mówili Amerykanom: nie róbcie tego błędu" - dodał. Ocenił, że Ameryka wycofując się z Polski zaryzykowałaby stratą ogromnego kapitału jakim jest proamerykańskie nastawienie Polaków, które wiąże się z "czymś więcej, niż tylko zamówieniami wojskowymi".
"Ameryka zadeklarowała rozwód"
Polityk powiedział jednak, że wizja częściowego wycofania USA z Europy nie przeraża go, bo zawsze wiedział, że ten moment nadejdzie, nawet jeśli uważa go za przedwczesny.
"My nie płaczemy w Polsce - żeby zbudować nowe partnerstwo z Ameryką musimy się dozbroić, musimy się ogarnąć jako Europa" - ocenił. "Sytuacja w Sojuszu Północnoatlantyckim wygląda tak, że Ameryka zadeklarowała rozwód, Europa zadeklarowała rozwód, nikt niczego jeszcze nie wykonał, więc pewnie skończy się jakimś nowym ułożeniem relacji" - dodał.
Kowal stwierdził, że lobbing w Kongresie i innych organach władzy ma sens, bo nawet jeśli decyzje podejmuje jednoosobowo - i z dnia na dzień - prezydent Donald Trump, to jego otoczenie i nastroje tam panujące mają na niego wpływ.
Polityk mówił PAP również, że podczas jego rozmów m.in. z kongresmenami, urzędnikami Departamentu Stanu i zapleczem intelektualnym rządzącej Partii Republikańskiej przejawiało się zniecierpliwienie postawą Rosji wobec negocjacji dotyczących zawieszenia broni w wojnie przeciwko Ukrainie.
"Dzisiaj wygląda na to, że błędem jest ta koncepcja "instant peace", rozwiązania konfliktu w 24 godziny czy trzy miesiące. Sukcesem będzie, jeśli będziemy mieli zawieszenie broni do grudnia" - powiedział Kowal.
"Przerwanie tej ostrej fazy wojny jest konieczne. Problem w tym, że żądania rosyjskie są niemożliwe do spełnienia nawet w sytuacji, gdy Amerykanom zależy na szybkim rozwiązaniu. Rosjanie chcą prawnego uznania nowych granic, chcą decydować o tym, co się z Polską będzie działo, żeby wyprowadzili stąd żołnierzy amerykańskich. I to było dla mnie ciekawe w tych rozmowach - widać zniecierpliwienie Rosją i że koncepcja szybkiego pokoju nie wypali" - dodał.
Kowal, który jest również pełnomocnikiem rządu ds. odbudowy Ukrainy, odniósł się też do kwestii negocjowanej przez USA i Ukrainę umowy surowcowej. Jak ocenił, wiele zależy w tej sprawie od szczegółów, lecz ogólnie zaangażowanie biznesu USA w Ukrainie byłoby dobre dla bezpieczeństwa Ukrainy i regionu.
"Wejście Amerykanów w inwestycje zawsze dobrze służy bezpieczeństwu, a także zmusza administrację do gwarancji militarnych. Politycy mogą sobie mówić, że można robić biznes bez gwarancji wojskowych, ale nie podejmą decyzji za biznes: jeśli biznes ma wejść, to wymaga gwarancji" - powiedział. "Ja rozmawiam z biznesem i nikt nie podejmie decyzji o inwestycji, jeśli nie będzie miał pewności, że Amerykanie kontrolują bezpieczeństwo" - dodał poseł.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ ap/ lm/ nno/ mrr/ mhr/ ał/