Sunak został szefem rządu po tym, gdy wygrał – za drugim podejściem – wybory na stanowisko lidera Partii Konserwatywnej. W pierwszym podejściu, po rezygnacji Borisa Johnsona latem zeszłego roku, przegrał w głosowaniu szeregowych członków partii z ówczesną szefową dyplomacji Liz Truss, która jednak po serii politycznych błędów szybko ustąpiła. W drugich wyborach lidera Sunak okazał się jedynym kandydatem, który zgromadził wystarczające poparcie posłów i nie wycofał się z kandydowania, w efekcie czego 25 października 2022 r. król Karol III oficjalnie powierzył mu misję sformowania nowego rządu. Jak wówczas mocno podkreślano, mający hinduskie korzenie Sunak został pierwszym w historii Wielkiej Brytanii nie-białym premierem kraju.
„Bilans pierwszego roku premierostwa Rishiego Sunaka jest mieszany. Z jednej strony za jego sukces polityczny trzeba uznać stabilizację Partii Konserwatywnej w notowaniach sondażowych po okresie, w którym były one bardzo rozchwiane, a w najgorszych momentach - wręcz katastrofalne. Gdyby miały się spełnić, nadchodzące wybory zakończyłyby się być może nawet anihilacją Partii Konserwatywnej jako siły parlamentarnej. To już, moim zdaniem, konserwatystom nie grozi, aczkolwiek – i tu jest druga strona medalu – też nie wróciły one do poziomu z końcówki rządów Borisa Johnsona” – mówi PAP dr Przemysław Biskup, analityk ds. Wielkiej Brytanii z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Przypomina, że pod koniec rządów Johnsona przewaga opozycyjnej Partii Pracy wynosiła 5-8 pkt. proc. i dziś konserwatyści marzyliby o takim wyniku, bo obecna różnica to górne kilkanaście do dolnych dwudziestu kilku punktów. „To są wciąż wyniki, które sugerują, że Partia Konserwatywna straci nawet ponad połowę swoich posłów i przypuszczalnie po następnych wyborach do Izby Gmin w przyszłym roku trafi na długi czas do opozycji” – podkreśla ekspert.
Jak uważa, także pod względem programowym bilans pierwszego roku rządów Sunaka jest mieszany. Wylicza szereg punktów, które można uznać za sukces – deeskalację napięcia w relacjach z Unią Europejską, częściowe rozwiązanie problemu granicy Irlandii Północnej, zaangażowanie Wielkiej Brytanii w Europejską Wspólnotę Polityczną, przystąpienie do nowego Partnerstwa Transpacyficznego (CPTPP) czy zawarcie paktu AUKUS ze Stanami Zjednoczonymi i Australią wraz z umowami na budowę okrętów w brytyjskich stoczniach.
Zarazem zaznacza, że w każdym z tych punktów jest jakieś „ale”, które nie pozwala ich uznać za pełny sukces. W przypadku Irlandii Północnej jest nim fakt, że wciąż nie powstał tam rząd krajowy, a sytuacja pozostaje napięta; w przypadku CPTPP – że obecny potencjał tego bloku wciąż nie równoważy wyjścia z UE; pomimo pewnego zbliżenia z UE, umowa o handlu i współpracy, która reguluje relacje po brexicie przewiduje jednak dystansowanie się od siebie; w kwestii AUKUS – jeśli nie pójdzie za tym poważna restrukturyzacja brytyjskiego budżetu obronnego, może poważnie osłabić możliwości wojskowe na terenie Europy. Podobnie jest z urealnieniem agendy klimatycznej, gdzie brakuje szybkich inwestycji w elektrownie atomowe lub zwiększanie mocy wytwórczych, by ustabilizować poziom energii z odnawialnych źródeł.
„W każdym z punktów jest taki mieszany obraz – są elementy, które można uznać za sukces, lecz zawsze jest to sukces z takim wyraźnym „ale”. Wydaje się, że konserwatyści potrzebowaliby co najmniej jeszcze jednej kadencji, by zrealizować swoje plany, a najprawdopodobniej nie dostaną już tej szansy” – ocenia dr Biskup.
Zwraca uwagę, że już pod rządami Sunaka odbyła się seria wyborów uzupełniających do Izby Gmin – ostatnie z nich miały miejsce w ubiegły czwartek – i Partia Konserwatywna wypadła w nich, z jednym wyjątkiem, bardzo słabo. „To są wyniki, które bardzo źle wróżą Partii Konserwatywnej w wyborach, bo dotyczyły one tzw. bezpiecznych okręgów. To oznacza, że partia weszła w fazę dyskusji, w którą stronę powinna pójść po wyborach i po ustąpieniu Sunaka. Biorąc pod uwagę, że wybory będą dopiero za kilka miesięcy, jest to bardzo symptomatyczne” – podsumowuje Przemysław Biskup.
Bardziej optymistycznie oceniają sytuację posłowie Partii Konserwatywnej, choć po części zapewne ten optymizm jest nieco urzędowy, podyktowany tym, by nie siać defetyzmu wśród własnych wyborców.
"W ciągu ostatniego roku Rishi musiał opuścić głowę, zająć się podstawami, skupić się na zmniejszeniu inflacji i, szczerze mówiąc, nie było miejsca na wiele efektownej polityki. Ale dziś widzieliśmy wizję przyszłości, pasję i naprawdę szczere zaangażowanie ze strony bardzo energicznego premiera. I myślę, że jeśli opinia publiczna zobaczy to też, to sprawy mogą się zmienić i prawdopodobnie zmienią się dość szybko" - mówił PAP w czasie odbywającej się na początku października konferencji Partii Konserwatywnej Nigel Huddleston, wiceminister ds. handlu zagranicznego.
Podkreślił, że w najważniejszej kwestii dla brytyjskich wyborców, za jaką uważa inflację, już nastąpił ogromny postęp i są przesłanki do optymizmu, jeśli chodzi o wybory. "Jestem optymistą nie tylko jako urzędujący poseł i członek rządu, ale także dlatego, że jest wyraźny kontrast między tym, co my proponujemy, a opozycją, która zmienia zdanie w zależności od tego, jak wiatr powieje" - uważa.
Podobnego zdania jest Steve Baker, wiceminister ds. Irlandii Północnej i były przywódca twardej eurosceptycznej frakcji w klubie poselskim Partii Konserwatywnej. "Rishi jest zupełnie inny od dwojga poprzednich liderów, przywiązuje wagę do wartości i ma odwagę robienia tego, co słuszne, nawet jeśli jest to trudne. Jeśli chodzi o wybory, mam nadzieję, że wygramy. Mam nadzieję, że wygramy, ponieważ zasługujemy na zwycięstwo" - powiedział PAP.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
kno/