„Przyjaciele” osiągnęli status, o jakim showrunnerzy współczesnych seriali mogą jedynie pomarzyć. Sitcom z lat 90. opowiadający o życiowych perypetiach szóstki młodych mieszkańców nowojorskiego Manhattanu od samego początku cieszył się niebotyczną wręcz popularnością. Dzięki występowi w komediowej serii odtwórcy głównych ról nie tylko stali się gwiazdami światowego formatu, ale i zarobili fortunę. Dość wspomnieć, że w finałowym sezonie każde z nich otrzymywało 1 mln dolarów za odcinek.
Mimo upływu lat nagrodzona sześcioma statuetkami Emmy produkcja nadal uważana jest za kultowy telewizyjny klasyk, w którym wciąż zakochują się kolejne pokolenia widzów. I choć twórcy bywają krytykowani przez nowych odbiorców za brak poprawności politycznej, nie sposób zaprzeczyć, że „Przyjaciele” są prawdziwym popkulturowym fenomenem.
Aktorzy, którzy sportretowali Rachel, Monikę, Phoebe, Rossa, Chandlera i Joeya wielokrotnie opowiadali w wywiadach o tym, jak bardzo ubogacającym doświadczeniem i niesamowitą przygodą było dla nich występowanie w legendarnym serialu, który doczekał się aż 10 sezonów. Zgodnie zapewniali, że stworzona między nimi więź wykraczała poza przyjaźń. „Byliśmy dla siebie jak rodzina” – przekonywała serialowa Phoebe Buffay, Lisa Kudrow.
Nieco inaczej nastawienie aktorów zapamiętała jedna ze scenarzystek serii, Patty Lin. W swojej nowej książce „End Credits: How I Broke Up with Hollywood”, która ukaże się 29 sierpnia, podzieliła się ona spostrzeżeniami na temat gwiazd produkcji – Jennifer Aniston, Courteney Cox, Davida Schwimmera, Matthew Perry’ego, Matta LeBlanca oraz wspomnianej Kudrow.
Z pozyskanego przez zagraniczne media fragmentu nadchodzącej publikacji wynika, że podczas kręcenia siódmego sezonu odtwórcy głównych ról sprawiali wrażenie znudzonych i niezadowolonych. „Wydawali się nieszczęśliwi, że są przykuci do starego, przebrzmiałego serialu, nie mogąc się rozwijać. Zależało im na tym, by każdy fragment scenariusza służył ich osobistym celom” – wyjawiła Lin.
Zdaniem scenarzystki aktorzy sabotowali produkcję, psując napisane im dowcipy. „Doskonale wiedzieli, jak rozbawić publiczność, ale jeśli nie spodobał im się jakiś żart, celowo go rujnowali, bo wiedzieli, że napiszemy go od nowa. Byli strażnikami swoich postaci. Często mówili, że takiej i takiej rzeczy ich bohater nigdy by nie powiedział. Musieliśmy wyrzucić dziesiątki znakomitych żartów, bo któreś z nich postanowiło ostentacyjnie wymamrotać swoje kwestie przeżuwając bekon” – czytamy we fragmencie książki. (PAP Life)
mmi/