Strażacy wciąż dogaszają pożar składowiska w Siemianowicach Śląskich

2024-05-12 09:38 aktualizacja: 2024-05-12, 21:13
Straż pożarna podczas akcji gaśniczej w Siemianowicach Śląskich, fot. PAP/Michał Meissner
Straż pożarna podczas akcji gaśniczej w Siemianowicach Śląskich, fot. PAP/Michał Meissner
Już dwie doby trwa akcja strażaków na nielegalnym składowisku odpadów w Siemianowicach Śląskich, gdzie w piątek rano wybuch pożar chemikaliów. Trwa dogaszanie pogorzeliska, strażacy przegrzebują pozostałości składowiska i przelewają je wodą – przekazały służby kryzysowe wojewody śląskiego i PSP.

Cały czas trwa dogaszanie. Przy użyciu ciężkiego sprzętu pozostałości składowiska są przekopywane, przegrzebywane i przelewane wodą. Musimy dość do samego podłoża” - powiedział w niedzielę PAP rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Siemianowicach Śląskich kpt. Sebastian Karpiński. Jak poinformowało Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach, w niedzielę o 7 rano na miejscu pracowały 24 zastępy - 73 strażaków.

Pożar wybuchł w piątek rano przy ul. Wyzwolenia w siemianowickiej dzielnicy Michałkowice. Jego powierzchnia objęła całe składowisko - ok. 6 tys. metrów kwadratowych. Kłęby czarnego dymu były widoczne z wielu kilometrów. W piątek po południu strażacy przekazali informację, że sytuacja została opanowana. Od tego czasu sukcesywnie ograniczali powierzchnię pożaru, a później przystąpili do dogaszania. W kulminacyjnych godzinach w akcji uczestniczyły 84 zastępy - blisko 240 strażaków.

Wojewoda śląski Marek Wójcik i przedstawiciele służb przekazali w sobotę, że mimo olbrzymiej ilości dymu, który wydobywał się z płonącego składowiska monitorowana na bieżąco jakość powietrza nie budzi żadnych zastrzeżeń i przebywanie na otwartej przestrzeni nie stanowi zagrożenia – zarówno w Siemianowicach Śląskich, jak i całej aglomeracji.

Po opanowaniu sytuacji pożarowej głównym problemem stało się zanieczyszczenie wód powierzchniowych. Część zanieczyszczeń pochodzących z pożaru dostała się do pobliskiego Rowu Michałkowickiego, który wpada do Brynicy i dalej do Przemszy, która jest dopływem Wisły. W piątek woda w Brynicy przybrała brązowo-czerwoną barwę, mieszkańcy uskarżali się także na odór chemikaliów.

Aby ograniczyć przepływ zanieczyszczeń jeszcze w piątek strażacy ustawili rękawy sorpcyjne i słomiane tamy do filtrowania. O potencjalnym zagrożeniu zostały poinformowane samorządy, m.in. także z woj. małopolskiego. Na bieżąco prowadzony jest monitoring i w różnych miejscach pobierane kolejne próbki do badań.

Wojewódzka inspektor ochrony środowiska Agata Bucko-Serafin zaznaczyła w sobotę, że zamknięty został dopływ zanieczyszczeń do Brynicy i dalej - do Przemszy i Wisły. Jak dodała, nie została zanieczyszczona woda zasilająca ujęcia, dlatego sytuacja ta nie ma wpływu na jakość wody pitnej. Służby zaznaczają zarazem, że nie powinno się wchodzić do zanieczyszczonej wody i pozwalać żeby piły ją zwierzęta.

Wiceminister klimatu i środowiska Anita Sowińska, która w sobotę uczestniczyła w posiedzeniu zespołu zarządzania kryzysowego w pobliżu miejsca działań strażaków, zapowiedziała zmiany w prawie, które ułatwią ściganie przestępców i zapobieganie powstawaniu nowych nielegalnych składowisk, szczególnie substancji niebezpiecznych. Jak opisywała, takich zinwentaryzowanych i opisanych miejsc jest obecnie w całej Polsce 311.

Według szacunków władz Siemianowic Śląskich na nielegalnym składowisku przy ul. Wyzwolenia zmagazynowano nielegalnie w różnych pojemnikach kilka tysięcy ton różnych substancji, a także podobne ilości odpadów plastikowych. Prezydent miasta Rafał Piech informował w sobotę, że były to m.in. substancje ropopochodne, rozpuszczalniki czy farby.(PAP)

autor: Krzysztof Konopka

nl/