"(Rosjanie) niemal natychmiast byli w stanie wykorzystać to (zamach - PAP) do swoich celów propagandowych" - zauważył Lipavsky.
W jego opinii Putin oczekuje na wyniki wyborów prezydenckich w USA, zaplanowanych na listopad. Jak podkreślił szef czeskiej dyplomacji, Kreml liczy na zwycięstwo Donalda Trumpa, dlatego przynajmniej do czasu tego głosowania nie należy spodziewać się ograniczenia zasięgu rosyjskich operacji wojskowych na Ukrainie.
"I to jest dla nas wyraźna wskazówka na całą resztę tego roku, że (Putin) się nie cofnie" - zaznaczył Lipavsky.
22 marca terroryści zaatakowali salę koncertową w podmoskiewskim Krasnogorsku. Do widzów otwarto ogień, eksplodowały ładunki wybuchowe. Wybuchł pożar, w wyniku którego zawalił się dach budynku. Według oficjalnych komunikatów władz Rosji zginęło co najmniej 139 osób, a ponad 180 doznało obrażeń.
We wtorek w rosyjskich mediach pojawiły się niepotwierdzone doniesienia, że faktyczna liczba rannych może wynosić ponad 360, a dokładna liczba zabitych będzie prawdopodobnie niemożliwa do ustalenia, ponieważ wiele ciał całkowicie spłonęło w pożarze.
Odpowiedzialność za atak wzięła na siebie organizacja Państwo Islamskie prowincji Chorasan, czyli afgańskie skrzydło IS. Rosyjskie organy ścigania powiadomiły, że schwytano czterech sprawców zamachu, a także kilku ich domniemanych wspólników i nie są to obywatele Rosji. Sąd w Moskwie zdecydował o aresztowaniu tych osób do 22 maja w oczekiwaniu na proces.
Putin wyraził w ostatnich dniach przekonanie, że sprawcy zamachu mogli mieć związki z Ukrainą, ponieważ rzekomo próbowali uciec do tego kraju po dokonanej zbrodni. Oskarżenia pod adresem Kijowa wysunął też we wtorek Nikołaj Patruszew, sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa i jeden z najbliższych współpracowników Putina. (PAP)
jc/