Trump: jeśli Harris wygra, przywróci pobór do wojska i wyśle wasze dzieci na wojnę

2024-10-28 08:38 aktualizacja: 2024-10-28, 14:32
Jeśli Kamala Harris wygra, wcieli wasze córki do wojska i wyśle je na wojnę - powiedział w niedzielę były prezydent Donald Trump podczas wiecu w Madison Square Garden w Nowym Jorku. Wiec obfitował w skrajną i miejscami rasistowską retorykę.

Podczas ponad siedmiogodzinnego wiecu w słynnej nowojorskiej hali, Trump ostrzegał swoich wyborców przed konsekwencjami wygranej jego rywalki. Stwierdził m.in., że Harris - którą określił jako "osobę o niskim IQ" - doprowadzi do III wojny światowej i przywróci pobór do wojska. "Wszyscy wasi synowie i córki dostaną małe wezwanie. Powiedzą wam: 'mamo, tato, co to za mały świstek papieru?'. 'Kochanie, to wezwanie do poboru. Wzywają cię, byś walczył w jakimś kraju, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam'" - opowiadał Trump.

Były prezydent twierdził też, że zarówno Harris, jak i Biden są marionetkami "nikczemnych sił", "bezkształtnej grupy ludzi", którzy są "wrogami wewnętrznymi", bardziej niebezpiecznymi od zagranicznych wrogów Ameryki."Od dziewięciu lat walczymy przeciwko najbardziej złowrogim i skorumpowanym siłom na Ziemi. Za sprawą swojego głosu możecie pokazać im raz na zawsze, że ten kraj nie należy do nich, ale do was" - podsumował Trump.

Wiec w Nowym Jorku, w którym uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy ludzi - był to prawdopodobnie największy wiec obecnej kampanii - jeszcze przed wydarzeniem był porównywany przez krytyków do niesławnego wiecu nazistów wiosną 1939 r. w tej samej hali. Do tych porównań - oraz określania Trumpa mianem faszysty - kpiąco nawiązywało kilku mówców poprzedzających kandydata Republikanów.

Mimo to, w przemówieniach z nich nie brakowało skrajnej, a miejscami rasistowskiej retoryki. Przyjaciel Trumpa David Rem określił Kamalę Harris mianem "antychrysta" i diabła, zaś biznesmen Grant Cardone stwierdził, że "ona i jej alfonsi zniszczą kraj" i wyraził przekonanie, że Demokratów trzeba "zarżnąć" w wyborach.

Prawicowy publicysta Tucker Carlson sugerował, że ewentualna wygrana Harris może być wynikiem przypadku i drwił z jej pochodzenia, określając ją jako "samoańsko-malezyjską, byłą prokurator z Kalifornii o niskim IQ" (w rzeczywistości Harris ma korzenie indyjsko-jamajskie).

Być może jednak największe kontrowersje wywołał otwierający wiec występ prawicowego komika Tony'ego Hinchcliffe'a znanego z podcastu "Kill Tony".

Hinchcliffe nazwał Portoryko - terytorium wchodzącą w skład USA - "wyspą śmieci", twierdził, że Latynosi "lubią robić dzieci", korzystał też w swoich żartach ze stereotypów na temat Afroamerykanów i Żydów.

Jego słowa o Portoryko spotkały się nie tylko z potępieniem Harris i kandydata na prezydenta Tima Walza, ale również republikańskich polityków z Florydy, gdzie mieszka wielu Portorykańczyków.

"Ten żart nie wypalił nie bez powodu. Nie jest śmieszny i nie jest prawdziwy. Portorykańczycy to wspaniali ludzie i wspaniali Amerykanie" - skomentował na platformie X senator Rick Scott.

W niedzielę w Filadelfii o głosy mieszkańców wyspy zabiegała Harris, która odwiedziła portorykańską restaurację i uzyskała poparcie dwóch gwiazd muzyki pochodzących z tego terytorium: Ricky'ego Martina i . Portorykańczycy stanowią ok. 5 proc. populacji Pensylwanii, uważanego za najważniejszy z kluczowych stanów.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

osk/wr/ ał/