Pomimo protestów atrakcje Stambułu nadal przyciągają tłumy turystów
Pomimo największych od ponad dekady protestów, organizowanych od 19 marca w głównych miastach Turcji, atrakcje Stambułu nadal przyciągają tłumy turystów, a życie mieszkańców metropolii - poza miejscami, do których ściągają demonstranci - toczy się zwykłym tempem.

W środę 19 marca turecka policja zatrzymała Ekrema Imamoglu - opozycyjnego burmistrza Stambułu i głównego politycznego rywala prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Imamoglu zarzucono korupcję i związki z organizacją terrorystyczną; na podstawie pierwszego z zarzutów sąd w Stambule zdecydował 23 marca o skierowaniu go na czas procesu do więzienia.
Tego samego dnia w prawyborach Republikańskiej Partii Ludowej (CHP), największej tureckiej partii opozycyjnej, Imamoglu został wybrany na jej kandydata w wyborach prezydenckich zaplanowanych na rok 2028. W środę 26 marca radni CHP - w odpowiedzi na aresztowanie Imamoglu - wybrali na nowego burmistrza największej tureckiej metropolii Nuriego Aslana.
Zatrzymanie popularnego polityka wywołało w Turcji największą od ponad dekady falę protestów, w której dominują ludzie młodzi o najróżniejszych poglądach. Pomimo demonstracji tłumionych nierzadko przez policję gazem pieprzowym, armatkami wodnymi i karabinkami na gumowe kule, wkraczający powoli w sezon turystyczny Stambuł nie przestaje cieszyć się ogromnym zainteresowaniem przyjezdnych z całego świata.
Park Sarachane, w którym od 19 marca przy asyście setek policjantów przez tydzień organizowano masowe demonstracje, dzieli od największych atrakcji Stambułu zaledwie 35-minutowy spacer. We wschodniej części dystryktu Fatih położone są między innymi Hagia Sophia, Błękitny Meczet czy pałac osmańskich sułtanów - Topkapi.
Pomiędzy tymi wizytówkami miasta niezmiennie tłoczą się rzesze turystów ze wszystkich stron świata. Przeczesują pobliskie stoiska z pamiątkami, jedzą pieczone kasztany i kukurydzę oraz piją wszechobecną turecką herbatę. "Słyszeliśmy o protestach w wiadomościach, ale nie czujemy zagrożenia ani nie doświadczyliśmy żadnych niedogodności" - przyznali w rozmowie z PAP turyści z Hiszpanii.
Również inne dzielnice, odwiedzane zwykle przez podróżnych, nie narzekają na brak zainteresowania w okresie, w którym wieczorami mieszkańcy Stambułu protestują przeciwko rządowi w Ankarze. Turyści wypełniają cukiernie wokół wieży Galata, by spróbować spopularyzowanego w Internecie sernika San Sebastian, próbują ryb i małż wzdłuż wybrzeży Bosforu czy spacerują pomiędzy kolorowymi kamienicami dzielnicy Balat.
Tempo życia mieszkańców - szczególnie tych, którzy unikają protestów - wyznacza raczej kończący się w niedzielę muzułmański miesiąc postu - ramadan. W Stambule organizowane są wspólne iftary, czyli pierwsze posiłki spożywane przez poszczących muzułmanów po zachodzie słońca. Stambułczycy odwiedzają się nawzajem w domach, by tradycyjnym daktylem rozpocząć wieczorną ucztę lub udają się do restauracji, oferujących specjalne iftarowe menu.
Mniej religijni mieszkańcy metropolii spędzają wieczory w położonej w azjatyckiej części miasta dzielnicy Kadikoy, słynącej z życia nocnego i barów, do których niezależnie od pory roku i dnia tygodnia tłumnie przybywają młodzi Turcy. W tej części miasta - podobnie do miejsc organizacji największych protestów - rozlokowano jednak znaczne siły policji prewencyjnej.
"Ruch w niektórych częściach miasta jest faktycznie utrudniony, ale Stambuł jest tak ogromny, że nawet tak wielkie protesty są dla wielu z nas po prostu niezauważalne" - mówili PAP mieszkańcy 16-milionowej metropolii.
Ze Stambułu Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ jm/ ep/