Zacznijmy od Włoch, których dziedzictwo kulinarne cieszy się największym uznaniem i popularnością na świecie. W zależności od regionu, na wielkanocnym stole Włochów mogą królować różne dania. Jednak tym, które pojawia się prawie wszędzie, jest torta pasqualina. Oryginalnie, na to danie wywodzące się z Ligurii składały się 33 cieniutkie warstwy ciasta - nawiązujące do wieku Chrystusa - oraz nadzienie z liści botwiny, sera ricotta i jajka. Dziś, częściej spotkamy przepis, który wymaga przygotowania jedynie sześciu warstw ciasta - cztery układane są na spodzie, dwie przykrywają farsz, do którego można użyć szpinaku. Danie zwykle serwowane jest na zimno.
Oczywiście, czym byłby włoski stół bez pizzy, jednak nazwa pizza di pasqua, może okazać się bardzo myląca. Nie jest to bowiem delikatne ciasto z aromatycznym, pomidorowym sosem i dodatkami. Pizza di pasqua, serwowana w trakcie wielkanocnego śniadania, to wytrawne, wyrośnięte ciasto na zakwasie z pecorino i parmezanem.
Włosi oczywiście lubują się także w słodkościach, których i w czasie Wielkanocy na ich stołach nie brakuje. Chyba najbardziej popularnym jest colomba di pasqua - drożdżowe ciasto w kształcie gołębia, z kandyzowanymi owocami, posypane migdałami i cukrem.
W Grecji natomiast królową świątecznego stołu jest zupa magierica, na bazie jagnięcych podrobów, zabielana rozmąconym jajkiem z dodatkiem cytryny. „Ta zupa jest symbolem gospodarności w greckich domach, w których nic się nie marnuje” - pisze na swoim blogu szefowa kuchni, Diane Kochilas. Tradycyjnie, przygotowywana w Wielką Sobotę potrawa składa się z podrobów jagnięcych, posiekanej sałaty, ryżu sporej ilości natki pietruszki i koperku. Przed podaniem zabiela się ją sosem jajeczno-cytrynowym. „Zupa oznacza koniec postu. Ma także pełnić bardziej praktyczną rolę - przygotowuje żołądek tych, którzy od 40 dni wystrzegali się produktów pochodzenia zwierzęcego na mięsożerną ucztę, jaką nieuchronnie kończy się grecka Wielkanoc” - dodaje szefowa kuchni.
W Hiszpanii z pewnością przy świątecznym stole spotkamy zupę lub gulasz - w zależności od zagęszczenia składników - potaje de vigilia. To aromatyczne, proste, ale i pożywne danie. Potrawa bazuje na ugotowanej ciecierzycy, kawałkach dorsza, szpinaku, papryce, pomidorach i rybnym wywarze. Choć pewnie w zależności od regionu, domu i gospodyni można spotkać różne jej wariacje, niezmiennie serwowana jest z ugotowanym na twardo jajkiem.
A jeśli na polski stół chcemy przemycić odrobinę francuskiej kuchni, to idealnie nadają się do tego jajka faszerowane tzw. oeufs mimosa, inspirowane żółtymi kwiatami mimozy. „Aby przygotować oeufs mimosa, jajka na twardo dzieli się na pół i usuwa żółtka. Następnie żółtka mieszamy z majonezem, musztardą dijon, szalotką, świeżymi ziołami, solą i pieprzem, aby uzyskać kremowe nadzienie, którym wypełniamy połówki jajek” - instruuje na swoim blogu Pardon my French, Audrey Le Goff.
Danie dziecinnie proste, ale diabeł tkwi w szczegółach. Aby móc powiedzieć, że właśnie na stole zaserwowano oeufs mimosa ważne jest odpowiednie przygotowanie żółtek, które muszą zostać przetarte przez sitko o drobnych oczkach. „Dzięki tej tradycyjnej metodzie żółtka przypominają drobne kwiat mimozy, czemu zresztą to danie zawdzięcza swoją nazwę. W efekcie otrzymujemy niezwykle delikatną i puszystą masę. Część tak przygotowanych żółtek można zostawić, aby posypać nimi faszerowane jajka. Ja posypuję je także odrobiną papryki, wzbogaca smak i walory wizualne” - sugeruje autorka francuskich przepisów. (PAP Life)
gn/