Jego zdaniem nie należy jednak spodziewać się żadnych politycznych decyzji w tej sprawie.
Sprawa porozumienia dotyczącego zmian w umowie o bezcłowym handlu z Ukrainą wywołuje kontrowersje w UE. Założeniem było wprowadzenie do tej umowy zabezpieczeń, tak aby chronić unijnych rolników przed nadmiernym wzrostem importu produktów rolnych z Ukrainy. To dlatego, że ten import od początku agresji Rosji nie jest objęty żadnym cłami i znacznie wzrósł.
Porozumienie musi zostać formalnie zatwierdzone przez kraje UE. Tymczasem w środę w Brukseli podjęcie decyzji przez ambasadorów państw członkowskich przy UE w tej kwestii zostało przełożone na przyszły tydzień. Według nieoficjalnych informacji nie było wymaganej większości wśród państw członkowskich.
Wcześniej, w nocy z wtorku na środę, negocjatorzy Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i Rady UE osiągnęli porozumienie w sprawie zmian w umowie.
Zakłada ono wydłużenie listy produktów, które mają być objęte ograniczeniami w imporcie. Do jaj, drobiu i cukru dodano owies, kukurydzę, kasze i miód. Na liście nie znalazła się jednak pszenica, co zostało skrytykowane przez część organizacji rolniczych. KE miała się tylko "zobowiązać do podjęcia działań w przypadku gwałtownego wzrostu ukraińskiego importu pszenicy". Zrzeszająca rolników organizacja COPA-COGECA uznała to za "nie do przyjęcia".
Jednocześnie wbrew postulatom PE nie wydłużono o cały 2021 rok okresu referencyjnego branego pod uwagę przy ustalaniu limitów importu produktów z Ukrainy do UE, powyżej których zostałby on obłożony cłami.
Jest to o tyle ważne, że w oparciu o ten okres KE będzie ma uznawać, że istnieją zakłócenia na rynku UE lub na rynkach jednego lub większej liczby krajów unijnych w związku z importem z Ukrainy i reagować poprzez wprowadzenie ceł i kontyngentów. Gdyby uwzględniany był rok 2021, jako punkt odniesienia traktowano by również eksport z Ukrainy do UE sprzed inwazji, a więc znacznie niższy niż w latach 2022-2023.
Nowa umowa o bezcłowym handlu UE z Ukrainą ma wejść w życie 6 czerwca i obowiązywać przez rok.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
jc/